We wrześniu gminy miały dostać ok. 4 tys. zestawów komputerowych. Przez szkolny błąd urzędników jeszcze długo ich nie zobaczą.
/>
Sprzęt (3,7 tys. komputerów, 1719 drukarek i 1313 skanerów) miał pomóc lokalnym urzędnikom w obsługiwaniu obywateli. Liczba urządzeń została oszacowana na podstawie ankiet rozesłanych po samorządach. Ale zestawy na razie do gmin nie trafią, bo Krajowa Izba Odwoławcza uwzględniła odwołanie jednej z firm, której ofertę Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odrzuciło.
Według samorządowców problem mają nie tylko gminy, ale i resort, który na potrzeby projektu pl.ID (zakup sprzętu jest jego częścią) pozyskał fundusze europejskie. „Aby rozliczyć środki unijne, wszystkie komputery winny być zainstalowane do 24 września br., a protokoły odesłane. Stało się to mocno nierealne w sytuacji, gdy Krajowa Izba Odwoławcza uwzględniła odwołanie niewybranych oferentów. Sytuacja robi się krytyczna” – czytamy w komunikacie Związku Miast Polskich po ostatnim posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego.
MSW twierdzi, że samorządowcy mijają się z prawdą. „W projekcie umowy z potencjalnym wykonawcą ministerstwo zastrzegło, że termin zakończenia dostaw sprzętu do gmin nie może przekroczyć 21 września br. Natomiast rozliczenie środków unijnych nie jest powiązane ani z faktem instalacji sprzętu w gminach, ani z terminem 24 września br.” – zapewnia wydział prasowy resortu. Jednocześnie przyznaje, że wspólnie z Ministerstwem Infrastruktury i Rozwoju prowadzone są rozmowy nad planem wyjścia z obecnej sytuacji.
Zapotrzebowanie na sprzęt w lokalnych urzędach jest spore. Od 1 marca gminy zostały podpięte do centralnego Systemu Rejestrów Państwowych (który obsługują za pomocą aplikacji Źródło dostarczonej przez Centralny Ośrodek Informatyki MSW), a od 1 września wszystkie urzędy stanu cywilnego w kraju nie mogą już działać w trybie papierowym, lecz wyłącznie elektronicznym. Tak więc od dostaw sprzętu zależy tempo i jakość obsługi obywateli, np. wyrabiających dowody osobiste, dokonujących meldunku czy wnioskujących o różne odpisy. Narzekają zwłaszcza urzędy stanu cywilnego. Jak twierdzi kierownik poznańskiego USC Mariusz Kopeć, w jego urzędzie brakuje około połowy niezbędnego sprzętu.
Najbardziej kuriozalny wydaje się jednak powód, dla którego ministerstwo wpadło w tarapaty. Urzędnicy odrzucili ofertę jednej z firm, zapominając, że trzeba jeszcze udowodnić, iż oferta nie spełnia warunków zamówienia. Poszło o wersję systemu operacyjnego Windows, który zaproponowała firma. Chodziło o to, czy tę wersję systemu można przenieść z jednego komputera na drugi (po wcześniejszej deinstalacji na pierwszym komputerze). Aby to zweryfikować, MSW skierowało pytania do producenta, firmy Microsoft. Informatyczny gigant stwierdził, że licencje tej wersji Windowsa, zgodnie z postanowieniami umowy licencyjnej, nie mogą być przenoszone na inne komputery. To zapewnienie stało się dla urzędników podstawą do odrzucenia oferty. Zapomnieli jednak o tym, że fakt ten należy udowodnić odrzuconemu oferentowi, np. przedstawiając na piśmie licencję danego oprogramowania.
To wystarczyło do wniesienia sprawy przed KIO, która finalnie miała sporo zastrzeżeń do działań MSW. „Zamawiający nie tylko nie udowodnił, ale nawet nie przytoczył treści tych postanowień licencyjnych, zarówno w uzasadnieniu faktycznym odrzucenia oferty [...], jak i w toku rozprawy przed Izbą” – czytamy w uzasadnieniu do wyroku. Zdaniem izby do uzyskanego przez resort oświadczenia Microsoftu należało podejść z dużą ostrożnością. „Pochodziło ono od podmiotu żywotnie zainteresowanego uznaniem, że tańsze licencje w wersji OEM [oprogramowania sprzedawanego wyłącznie ze sprzętem komputerowym – red.] nie upoważniają do korzystania w sposób wymagany przez zamawiającego. Nie ulegało bowiem wątpliwości, że producent jest zainteresowany w zwiększeniu sprzedaży droższych wersji tzw. BOX” – dodaje KIO.
W tej sytuacji MSW musi jeszcze raz zbadać wszystkie oferty, uwzględniając także tę odrzuconą. – Nie oznacza to konieczności powtórzenia całego postępowania – zastrzega Justyna Tomkowska, rzeczniczka KIO. Do samorządów będą mogły trafić skanery i drukarki, które jednak będą bezużyteczne tam, gdzie brakuje stanowisk komputerowych.