Jeżeli rzecz zepsuje się w ciągu półrocza, zakłada się, że miała ona defekt już w chwili sprzedaży. To minimalny warunek ochrony konsumenta w Unii Europejskiej.
TEZY
● Krajowy sąd rozstrzygający spór dotyczący umowy, która może być objęta działaniem dyrektywy 1999/44/WE w sprawie niektórych aspektów sprzedaży towarów konsumpcyjnych i związanych z tym gwarancji, musi sam ustalić, czy kupujący to konsument. Ma taki obowiązek zawsze, gdy dysponuje lub może dysponować informacjami na temat stanu faktycznego i prawnego.
● Jeżeli fizyczna wada towaru ujawni się w ciągu sześciu miesięcy od transakcji, przyjmuje się, że istniała w momencie, gdy rzecz przeszła na nabywcę. Jest to zasada bezwzględnie obowiązująca.
● Prawo krajowe może przewidywać konieczność zawiadomienia sprzedawcy o wadzie towaru w terminie nie krótszym niż dwa miesiące od ujawnienia się – dla konsumenta – niezgodności rzeczy z umową sprzedaży. Klient nie musi jednak dowodzić ani przyczyny wady, ani tego, że za jej powstanie odpowiada sprzedawca.
STAN FAKTYCZNY Froukje Faber kupiła od spółki Hazet używany samochód. Cztery miesiące po transakcji auto zapaliło się w czasie jazdy i uległo zniszczeniu. Służby pomocy drogowej odholowały je do warsztatu Hazet. Następnie zostało ono przewiezione do przedsiębiorcy zajmującego się demontażem.
Pani Faber utrzymuje, że wtedy właśnie porozumiała się ze sprzedawcą co do szkody i ewentualnej jego odpowiedzialności. Po kolejnych trzech miesiącach spółka Hazet skontaktowała się z klientką, która czekała na policyjne sprawozdanie dotyczące pożaru samochodu. Okazało się jednak, że policja nie sporządziła protokołu.
Po roku od sprzedaży samochód został zdemontowany. Niemal w rok po wypadku Faber dała znać sprzedawcy samochodu, że uznaje go za winnego pożaru, i zażądała niespełna 11 tys. euro za auto i przedmioty, które w nim się spaliły. Rzeczoznawcy nie mogli już jednak wykonać ekspertyzy, ponieważ samochód został zutylizowany. Po kolejnych trzech miesiącach Faber pozwała Hazet. Nie zaznaczyła jednak, że występuje jako konsument.
Sprzedawca bronił się argumentem upływu terminów wynikających z holenderskiego prawa. Krajowy sąd oddalił powództwo. Zgodził się, że kupująca zgłosiła sprzedawcy szkodę za późno, ponieważ pierwszy kontakt stron miał miejsce po ponad trzech miesiącach od pożaru samochodu.
Faber apelowała. Sąd II instancji w Arnhem zwrócił się do luksemburskiego Trybunału Sprawiedliwości o ustalenie, czy zgodnie z zasadą skuteczności krajowy sąd rozpatrujący spór dotyczący rękojmi lub gwarancji powinien z urzędu ustalić, czy ma do czynienia z konsumentem. Poza tym chciał się dowiedzieć, czy należy bezwzględnie przyjmować, że każda wada sprzedanej rzeczy ruchomej, która ujawni się w ciągu sześciu miesięcy od transakcji, istniała w czasie dostawy towaru.
UZASADNIENIE TS orzekł, że niezależnie od przepisów krajowych, sąd państwa członkowskiego musi stosować z urzędu przepisy unijne chroniące konsumentów. Jego obowiązkiem jest ustalenie, czy umowa została zawarta z konsumentem. A jeśli wada ujawni się przed upływem półrocza od transakcji, trzeba założyć, że istniała w chwili wydania rzeczy kupującemu.
Wstępne ustalenie przez sąd statusu strony jest konieczne, ponieważ przy dochodzeniu roszczeń z rękojmi czy gwarancji nie ma w większości państw UE przymusu adwokackiego. Konsument nie może być narażany na utratę praw w razie niedokonania pełnej kwalifikacji swojej sytuacji. Poza tym zasada ochrony słabszej strony kontraktu i procesu nakazuje wstępnie przyjąć jej istnienie już w chwili sprzedaży, ponieważ łatwiejsze jest dla przedsiębiorcy dowiedzenie, iż produkt zepsuł się lub uległ wypadkowi np. wskutek niewłaściwego używania przez klienta niż wykazywanie przez konsumenta, że kupił od razu wadliwy towar.
Dowód, że sprzedawca został zawiadomiony o ujawnieniu się wady rzeczy, podlega prawu krajowemu. Konsumentowi nie może jednak przysługiwać na to termin krótszy niż dwa miesiące od daty, w której stwierdził niezgodność towaru z umową. Konieczność zawiadomienia nie może się też wiązać z potrzebą przedstawiania dowodów, które czyniłyby niemożliwym lub nadmiernie utrudnionym dla kupującego korzystanie z jego prawa. ©?
Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 4 czerwca 2015 r. w sprawie C-497/13, Froukje Faber przeciw Autobedrijf Hazet Ochten BV.
DGP przypomina
Orzeczenia w podobnych sprawach
C-168/05 i C429/05
TS orzekł, że konsument znajduje się w gorszym położeniu niż przedsiębiorca zarówno pod względem możliwości negocjacyjnych, jak i dlatego, że ze względu na brak świadomości realiów nie powoła się na chroniący go przepis prawa.
KOMENTARZ EKSPERTA
Radosław Potrzeszcz adwokat, starszy partner w kancelarii Głuchowski Siemiątkowski Zwara
Sąd chroni konsumenta z urzędu
Polski kodeks cywilny – w zakresie sprzedaży konsumenckiej, zwłaszcza gdy chodzi o wady sprzedanej rzeczy – chroni kupującego tak, jak tego wymaga rozstrzygnięcie TS. Przepis art. 5562 k.c. przewiduje nawet dwukrotnie dłuższy, bo roczny, termin obowiązywania domniemania, że zauważona w tym czasie przez konsumenta wada fizyczna istniała już w chwili wydania mu sprzedanej rzeczy. Tym samym wyrok, jaki zapadłby przed polskim sądem w takiej sprawie jak Faber/Hazet, nawet bez potrzeby sięgania do dyrektywy 1999/44/WE, przedstawiałby takie samo stanowisko, jakie zajął TS.
Ważnym skutkiem tego orzeczenia jest stwierdzenie, że krajowy sąd ma obowiązek ustalić, czy kupujący może być uznany za konsumenta w rozumieniu dyrektywy. Kwestia ta ma jednak naturę procesową. Wskazuje bowiem, że sąd nie może ograniczać się do rozpoznania sprawy jedynie w zakresie twierdzeń powoda, lecz sam powinien rozstrzygnąć – niejako prejudycjalną kwestię – czy sprzedaż miała charakter konsumencki. I chociaż trudno dziś sobie wyobrazić wytoczenie sprawy bez jakiegokolwiek wskazania statusu powoda dochodzącego odpowiedzialności z tytułu rękojmi, to jednak jest to istotne podkreślenie, że aspekt ochrony konsumentów musi być brany pod uwagę przez organy stosujące prawo z urzędu.