Aż 62 proc. instytucji zamawiających nie udzieliła w zeszłym roku ani jednego zamówienia o wartości przekraczającej próg, który zobowiązuje do stosowania procedur przetargowych – wynika z badania ankietowego przeprowadzonego przez Urząd Zamówień Publicznych.
– Uważam, że to bardzo dużo. Tym bardziej że nie ma obowiązku publikowania w Biuletynie Zamówień Publicznych ogłoszeń o zamówieniach poniżej progu bagatelności – komentuje Witold Jarzyński, radca
prawny w kancelarii Magnusson, redaktor naczelny pisma „Zamawiający. Zamówienia Publiczne w Praktyce”.
W kwietniu 2014 r. wspomniany próg został podwyższony z 14 tys. euro do 30 tys. euro. To kwota netto, co oznacza, że bez stosowania ustawy można wydać nawet 155 tys. zł brutto. Niektórzy uważają, że wiele zamówień celowo jest dzielonych na mniejsze właśnie po to, by uniknąć stosowania ustawy – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 907 ze zm.). To praktyka zakazana przez
prawo, ale bardzo trudna do wychwycenia.
– Mogę potwierdzić, że od podwyższenia progu bagatelności zamawiający częściej proszą o opinie na temat dopuszczalności podziału zamówienia na części – przyznaje Piotr Trębicki,
radca prawny w kancelarii Czublun Trębicki.
Wyniki ankiety można uznać za miarodajne, gdyż na pytania odpowiedziało prawie 19 tys. respondentów. 16 proc. zamawiających udziela rocznie do trzech zamówień przekraczających próg ustawowy, 10 proc. – od czterech do dziesięciu, 6 proc. – od 11 do 25 zamówień. Okazuje się więc, że za zdecydowaną większość zamówień na rynku odpowiada 6 proc. zamawiających, bo taki odsetek respondentów organizuje więcej niż 25 przetargów rocznie.
Wpływ ubiegłorocznej nowelizacji na rynek pokazują też twarde dane. Z oficjalnego publikatora, jakim jest Biuletyn Zamówień Publicznych, zniknęło ok. 32 tys. ogłoszeń. A to oznacza, że do większości przedsiębiorców nie dociera nawet
informacja, że jakiekolwiek zamówienia są udzielane.
– Uważam, że należałoby zobowiązać zamawiających do zamieszczania w BZP ogłoszeń także o przetargach o niższej wartości. Ogłoszenia takie mogłyby być krótkie i mało skomplikowane, ale z pewnością zwiększyłoby to konkurencję na rynku, co z kolei pozytywnie odbiłoby się na finansach publicznych – przekonuje Witold Jarzyński.
Podczas prac nad nowelizacją podnoszącą wysokość progów pojawił się pomysł, by ogłoszenia o tańszych zamówieniach były publikowane w BZP. Zgłosił go poseł Adam Szejnfeld (PO), współautor projektu, potem jednak wycofał się z niego. Analogiczna poprawka została później zgłoszona przez posła Adama Abramowicza (PiS). Komisja sejmowa jej jednak nie przyjęła.
Z badania ankietowego wynika przy tym, że 45 proc. zamawiających poniżej progu bagatelności „stosuje własne, udostępnione wykonawcom procedury udzielania zamówień”. Pytanie tylko, co to znaczy? Jedni publikują na swej stronie internetowej każde ogłoszenie o podprogowym zamówieniu i konstruują dla nich regulaminy zapewniające konkurencyjność. Inni poprzestają na wysyłaniu zapytań ofertowych do trzech
przedsiębiorców.
– Ustawa powinna zawierać jakąś szczątkową procedurę określającą sposób udzielania zamówień poniżej progów. Warto tu zaznaczyć, że Komisja Europejska niejednokrotnie przypominała, że ogólne zasady, takie jak równe traktowanie, niedyskryminowanie, proporcjonalność i przejrzystość dotyczą wszystkich zamówień – zauważa Piotr Trębicki.
Badanie UZP pokazuje też inne interesujące dane. Okazuje się, że bardzo rzadko zamawiający nakładają kary umowne na wykonawców. Zaledwie 6 proc. respondentów skorzystało choć raz z takiej możliwości. Dwa razy mniej, bo 3 proc. zerwało źle realizowaną umowę, a jedynie 0,43 proc. wystąpiło do sądu z powództwem przeciwko wykonawcy. Może to albo oznaczać, że firmy tak dobrze wywiązują się ze swych zobowiązań, albo że zamawiający niezbyt kwapią się do wyciągania konsekwencji wobec niesolidnych. ©?
45 proc. zamawiających stosuje własne procedury przy udzielaniu zamówień poniżej 30 tys. euro
62 proc. zamawiających nie udzieliło w 2014 r. ani jednego zamówienia powyżej 30 tys. euro