Ustawa krajobrazowa ma oczyścić miasta ze szpetnych banerów. Jednak na natychmiastowe efekty nie ma co liczyć, bo dostosowanie lokalnych przepisów do nowej regulacji może się rozciągnąć w czasie.
Ustawa krajobrazowa ma oczyścić miasta ze szpetnych banerów. Jednak na natychmiastowe efekty nie ma co liczyć, bo dostosowanie lokalnych przepisów do nowej regulacji może się rozciągnąć w czasie.
Samorządowcy i przedstawiciele organizacji społecznych czekają na podpis prezydenta pod ustawą krajobrazową, którą w kwietniu – po uwzględnieniu poprawek Senatu – przyjęli posłowie. Niektóre miasta już rozpoczęły wstępne prace nad jej wdrożeniem. Inne czekają na wejście w życie nowych przepisów. Jednak nawet te miasta, które już pracują nad nowymi regulacjami, przyznają, że droga do rozpoczęcia usuwania niechcianych reklam jest jeszcze długa. Potrzebują one co najmniej kilku, a nawet kilkunastu miesięcy na opracowanie lokalnych uregulowań.
Ustawa to pierwsze tego rodzaju narzędzie, które daje szansę na pozbycie się uciążliwych reklam z przestrzeni miejskiej. Definiuje m.in. pojęcie reklamy i szyldu. Ponadto nakłada obowiązek sporządzania przez samorząd wojewódzki audytu krajobrazowego, z kolei rady gmin będą mogły ustalić w formie uchwały zasady i warunki sytuowania reklam (możliwe są różne regulacje dla poszczególnych obszarów gminy).
Nowe przepisy przewidują też wysokie kary za nielegalnie wiszące banery – będzie to czterdziestokrotność opłaty reklamowej, której wysokość będą ustalać gminy (maksymalne stawki tych opłat wyniosą 2,5 zł opłaty stałej za dzień postawienia reklamy, a także dodatkowe 20 gr za każdy 1 mkw. powierzchni reklamy). Co więcej, będzie możliwość wielokrotnego nakładania wysokiej kary administracyjnej za nielegalne reklamy – do 30 tys. zł za 100 mkw. powierzchni.
Dyrektor wydziału planowania Urzędu Miasta Lublina Elżbieta Matuszak zwraca uwagę m.in. na dość skomplikowane procedury związane z opracowaniem nowych regulacji. O zasadach i warunkach sytuowania obiektów reklamowych, a także zakresie i ich szczegółowości musi zdecydować rada gminy. Przy czym na początku będzie musiała podjąć uchwałę, która zobowiąże władze miasta do przygotowania przez urząd przepisów w tym zakresie. Będą musiały one być następnie przedstawione radzie, która musi je zaakceptować. – Może być to proces długotrwały, zależny od wielu czynników. Trzeba przede wszystkim określić obszar objęty nowymi regulacjami. Potem dużo będzie zależeć od szczegółowości rozwiązań, opinii i uzgodnień, w tym także z zarządem województwa w zakresie uwzględnienia wyników audytu krajobrazowego, który wcześniej musi być wykonany – mówi Matuszak.
Jej zdaniem dziś nie można określić, ile cała procedura w ogóle potrwa.
Z kolei Artur Hajdorowicz, dyrektor biura planowania przestrzennego w urzędzie miejskim w Kielcach, szacuje, że praca nad lokalnymi przepisami regulującymi umieszczanie reklam w przestrzeni publicznej zajmie jego urzędowi około 6 miesięcy. Jednocześnie dyrektor przyznaje, że nowe przepisy wciąż są dalekie od doskonałości.
– Za największą wadę uznajemy definicję szyldu. Ustawa raczej nie daje możliwości wprowadzania regulacji miejscowych, które by dotyczyły tylko tych nośników – dodaje Hajdorowicz.
Tego samego zdania są urzędnicy z Łodzi. – W uchwale rada gminy będzie mogła ustalić zakaz umieszczania tablic reklamowych i urządzeń reklamowych, z wyłączeniem szyldów – wtóruje Grzegorz Gawlik z łódzkiego ratusza.
– Przede wszystkim konieczne będzie stworzenie generalnych wytycznych dotyczących sposobu funkcjonowania szyldów – stwierdza Wojciech Wagner, naczelnik wydziału estetyki przestrzeni publicznej z Biura Architektury i Planowania Przestrzennego w Warszawie.
Tymczasem część miast już od jakiegoś czasu przygotowuje się na wejście w życie nowej regulacji. – Staramy się wyprzedzić pewne działania związane z wejściem ustawy krajobrazowej. Plastyk miasta już ponad rok temu przygotował i opracował dokument pod nazwą „Zasady i wytyczne dotyczące umieszczania reklam i informacji wizualnej w przestrzeni Miasta Bydgoszczy” – mówi Marta Stachowiak, rzeczniczka prezydenta Bydgoszczy.
Dodaje, że prezydent miasta nakazał już Miejskiej Pracowni Urbanistycznej podjąć prace nad przygotowaniem stosownych projektów uchwał. Mają one powstać w ciągu najbliższego miesiąca.
Do zadania równie ambitnie podszedł Kraków. – Mimo że ustawa nie została jeszcze podpisana, przygotowujemy inwentaryzację istniejących reklam pod kątem ich legalności. Sprawdzamy również, ile z nich znajduje się na terenach miejskich, a ile na prywatnych – wyjaśnia Filip Szatanik z krakowskiego magistratu. – W uchwalonych do tej pory planach zagospodarowania przestrzennego, które obejmują ponad 50 proc. powierzchni miasta, są zapisy dotyczące lokalizacji nośników reklamowych – dodaje.
Jednak miastu obecnie trudno wyegzekwować ich przestrzegania – Mamy nadzieję, że nowa ustawa, a zwłaszcza jej przepisy karne, pozwolą nam na skuteczną egzekucję tych zapisów – stwierdza Filip Szatanik.
Natomiast władze stolicy, jedne z najbardziej aktywnych, jeśli chodzi o lobbing przy ustawie krajobrazowej, zapewniają, że chcą możliwie szybko rozprawić się z reklamami.– Prace nad miejskimi przepisami reklamowymi chcemy przeprowadzić jeszcze w tym roku – zapewnia Wojciech Wagner.
Choć społecznicy liczą na to, że samorządy wykorzystają bat na reklamodawców w postaci wysokich kar finansowych, to jednak wcale nie jest to oczywiste. – Kara będzie ostatecznością, w pierwszym etapie interwencji będzie upomnienie oraz nakaz zdjęcia – wylicza Marta Stachowiak z Bydgoszczy. – Plastyk miejski prowadzi rozmowy i negocjuje, co często przynosi zamierzony efekt. Egzekwowaniem nielegalnych reklam zajmie się również straż miejska – dodaje.
Nawet stolica nie przesądza o tym, czy zdecyduje się na najwyższe stawki kar. Na nasze pytanie dotyczące maksymalnych stawek usłyszeliśmy: – Głównym kryterium ustalenia wysokości opłaty reklamowej, a w konsekwencji wysokości opłaty karnej, powinno być znalezienie takiego poziomu kwot, który uczyni łamanie wprowadzonych przepisów nieopłacalnym. Stawki kar będą więc musiały uwzględnić najwyższy w całym kraju poziom cen nośników reklamowych, spowodowany wielkością miasta i relatywnie wysoką siłą nabywczą jego mieszkańców – tłumaczy Wojciech Wagner.
Ostrożny jest także Toruń. – Trzeba tu wziąć pod uwagę wiele czynników, np. kwestie wizerunku miasta i sytuację reklamodawców i to wszystko spiąć z przepisami prawa – wyjaśnia Aleksandra Iżycka, rzeczniczka prezydenta Torunia.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama