Buczek przypomina, że projekt ustawy o ochronie krajobrazu skierowany do Sejmu przez prezydenta Bronisława Komorowskiego był wysoko oceniany przez Towarzystwo Urbanistów Polskich. "Projekt ten miał wiele pozytywnych aspektów i propozycji systemowych rozwiązań, ale Sejm (który przyjął ustawę w marcu - PAP) zamiast te rozwiązania wzmocnić, osłabił je. Teraz ustawa nie będzie działać nawet tak, jak zamierzali jej autorzy" - zaznacza.
Wyraża żal, że posłowie wykreślili z ustawy m.in. zapis o dominancie przestrzennej, który mógłby doprowadzić do ochrony cennych krajobrazów. Dominanta to obiekt silnie oddziałujący - m.in. swoimi gabarytami - na krajobraz. Dominantami są np. farmy wiatrowe, które - źle usytuowane - mogą szpecić przestrzeń wokół nich.
"Dlatego ważne jest świadome lokalizowanie dominant w przestrzeni przy pomocy narzędzi planistycznych" - mówił Buczek. Tłumaczył, że projekt w pierwotnej formie zakładał, że obiekty mające charakter dominanty, byłyby lokalizowane w ramach planu miejscowego stanowiącego podstawę planowania przestrzennego w gminie. Wtedy obiekty silnie oddziałujące na krajobraz byłyby rozmieszczane tak, by nie wchodziły w konflikt z cennymi obiektami.
Jedną z takich źle - w ocenie urbanisty - zlokalizowanych dominant jest wieżowiec na pl. Unii Lubelskiej w Warszawie, który niszczy panoramę Belwederu z perspektywy Łazienek Królewskich. Gdy patrzy się na słynny pałac - obecnie miejsce zamieszkania prezydenta RP - z parku, nad dachem zabytku wyrasta wieżowiec. Buczek podkreśla, że gdyby przepisy o dominancie obowiązywały przed trzema laty, gdy wieżowiec był budowany, najprawdopodobniej do zniszczenia panoramy by nie doszło.
Przepis o dominancie ostatecznie nie znalazł się w ustawie przyjętej przez Sejm. "Tutaj najwyraźniej troska o krajobraz przegrała z interesem inwestorów realizujących energetykę wiatrową" - ocenił. Jednocześnie podkreślił, że dominanta funkcjonuje w krajach zachodnich z rozwiniętą energetyką wiatrową. "Chodzi o to, by te wiatraki stawiać w odpowiednim miejscu, uwzględniając walory krajobrazu" - wyjaśnił.
Ekspert liczy na to, że zapisy dotyczące umieszczania reklam w przestrzeni publicznej wzmocni Senat.
Buczek zwraca uwagę, że reklamy są ogromnym źródłem przychodu. "Przychody z reklam są tak wielkie, że kary nakładane za umieszczanie nielegalnych reklam będą niewspółmierne do przychodów" - mówił. Według niego w ostatnich latach nawet gdy jakąś reklamę "umieszczoną w sposób absurdalny wobec wymogów ładu przestrzennego" uznano za nielegalną, to celowo opóźniano jej zdjęcie, by w tym czasie reklama mogła na siebie zarobić. Dlatego - jak przyznał ekspert - im wyższe kary za nielegalne reklamy zostaną przewidziane w przepisach, tym większa szansa na ograniczenie reklam w przestrzeni publicznej.
Urbanista sceptycznie podchodzi do faktu, że po wejściu ustawy w życie narzędzia kontroli reklam będą w rękach gmin - to od decyzji radnych ma zależeć to, czy w danej gminie powstanie plan usytuowania reklam, na podstawie którego umieszczanie nośników w niektórych miejscach mogłoby zostać zakazane. Urbanista podkreśla, że wiele gmin może z nowego narzędzia nie skorzystać.
Buczek zwraca przy tym uwagę, że w rękach gmin od lat jest narzędzie kształtowania ładu przestrzennego w postaci miejscowego planu zagospodarowania, jednak gminy bardzo różnie z tego narzędzia korzystają. "W niektórych gminach stan ładu przestrzennego jest lepszy, w wielu po prostu zły" - mówi.
Urbanista podkreśla jednak, że w polskiej przestrzeni panuje chaos i na pozytywną ocenę zasługuje każda inicjatywa mająca na celu przywrócenie porządku. "Wobec braku innych działań legislacyjnych w tej sferze i tak należy to ocenić wysoko" - zaznacza. Dodaje, że większe możliwości w tym zakresie dają zmiany w ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, ale reforma tej ustawy jest opóźniona.