Dorota Hildebrand-Mrowiec jest nowym prezesem Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych w Polsce. Zastąpiła na tym stanowisku wieloletnią szefową organizacji Ewę Waszkiewicz
ikona lupy />
Dorota Hildebrand-Mrowiec / Media
Wtej pracy trzeba rozumieć i kochać ludzi. Trzeba chcieć im pomagać i wyciągać z problemów, z którymi sobie nie radzą. Trzeba mówić, słuchać, prosić i tłumaczyć. Rozstrzygać sprawy, zachęcać do zgody, a czasem do przebaczenia sobie nawzajem. Trzeba mieć do tego dużo cierpliwości, dobroci, dużo siły i wiary, żeby samemu nie zwątpić i nie wypalić się” – to cytat z książki „Społeczne role sędziów rodzinnych” autorstwa dr Magdaleny Arczewskiej, który widnieje na stronie Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych. Znalazł się tam właśnie z inicjatywy sędzi Hildebrand-Mrowiec. Jej zdaniem wyraża on bowiem esencję zawodu sędziego rodzinnego.
– Często jednak media kreują zupełnie odmienny obraz naszej profesji. Negatywny. A on nie jest prawdziwy – mówi sędzia Dorota Hildebrand-Mrowiec. Dla przykładu przytacza anegdotę: – Siedziałyśmy, ja i koleżanka, w pokoju sędziowskim. Nagle dostałyśmy telefon z sekretariatu, że dwóch chłopców chce się z nami widzieć. Zaskoczone poprosiłyśmy, żeby ich do nas wpuszczono. Okazało się, że uciekli z lekcji i teraz nie chcą wrócić do domu, bo boją się, że zostaną skarceni. Gdy koleżanka wyszła na chwilę z pokoju, aby zadzwonić do ich opiekunów, jeden z nich zapytał mnie, czy naprawdę jesteśmy sędziami. Odpowiedziałam, że tak, ale jednocześnie chciałam wysondować, skąd wzięły się jego wątpliwości. A on na to: „Bo panie są młode i miłe”. Prawdę powiedziawszy, byłam nieco zdumiona. Ten przykład doskonale pokazuje jednak, w jaki sposób postrzegany jest sędzia, i to nie tylko przez młodych ludzi, lecz przez całe społeczeństwo.
Dlatego jako prezes stowarzyszenia duży nacisk zamierza położyć przede wszystkim na działania, które mają zmienić ten negatywny wizerunek. – Na pewno będziemy chcieli być bardziej otwarci na media – deklaruje.
W to, że poradzi sobie w nowej roli, nie wątpi dr Magdalena Arczewska, która Dorotę Hildebrand-Mrowiec zna ze wspólnej pracy w Stowarzyszeniu Sędziów Rodzinnych. – Już będąc wiceprezesem, dała się poznać jako osoba, która wychodzi z inicjatywą i dba o przepływ informacji wewnątrz naszej organizacji – podkreśla dr Arczewska.
I dodaje: – Dorota ma ogromną wiedzę i świetne pomysły. Ponadto jest osobą charyzmatyczną, a do realizowanych zadań podchodzi niezwykle entuzjastycznie.
Co prawda tego zapału brakowało jej nieco, gdy obejmowała urząd sędziego w wydziale rodzinnym w Sądzie Rejonowym w Zamościu. Jednak wszystko przez to, że na początku bardziej pociągały ją sprawy karne. Niemniej trudno się temu dziwić, skoro jej patronem na aplikacji była Małgorzata Gierszon, obecnie sędzia Izby Karnej Sądu Najwyższego, a i rok orzekania jako asesor w wydziale karnym Sądu Rejonowego w Biłgoraju na pewno zrobił swoje. Z czasem przekonała się jednak do spraw z zakresu prawa rodzinnego. Teraz nie wyobraża już sobie pracy w innym wydziale.
Praktyka karnistyczna nie poszła jednak na marne, procentuje aktualnie przy postępowaniach w sprawach nieletnich. Nie są to jednak przypadki, które lubi najbardziej. Największą satysfakcję czerpie bowiem ze spraw o przysposobienie. – Pamiętam przypadek pięciorga rodzeństwa, które było zaniedbane opiekuńczo i wychowawczo przez swoich niepełnosprawnych intelektualnie rodziców. Wszystkie trafiły do adopcji i doskonale zaaklimatyzowały się w nowych środowiskach. Jak wspominam tę sytuację, to za każdym razem odczuwam ogromną radość, że tym dzieciom się udało, a ja miałam w tym swój udział – opowiada sędzia Hildebrand-Mrowiec.
W pamięci utkwiła jej jeszcze jedna sprawa. – To przypadek nieletniego, który często pod wpływem alkoholu wchodził w konflikt z prawem. Gdy urodził mu się syn, nie chciał go nawet zobaczyć. Ja go jednak namówiłam na to spotkanie. Powiedziałam, żeby wziął synka za rękę i może wtedy coś poczuje. I faktycznie tak się stało. Obecnie bardzo dobrze funkcjonuje. Założył rodzinę i nie ma już zatargów z prawem – mówi z satysfakcją sędzia.
Oprócz kariery orzeczniczej i aktywności w stowarzyszeniu realizuje się zawodowo, prowadząc szkolenia dla kuratorów zawodowych i społecznych. Anna Koss-Ważny, kurator zawodowy, która z Dorotą Hildebrand-Mrowiec pracuje od wielu lat, podkreśla natomiast walor praktyczny takich spotkań. – W ogóle kuratorzy zawodowi i społeczni cenią sobie współpracę z panią sędzią. Wiedzą bowiem, że zawsze mogą liczyć na wskazówki i rady odnośnie do problemów, z którymi borykają się w codziennej pracy – tłumaczy.
W wolnym czasie Dorota Hildebrand-Mrowiec lubi chodzić do kina. Wszystkim poleca filmy skandynawskie. I jak chyba większość prawników, z którymi ostatnio rozmawiałam, jest w trakcie lektury „Ziarna prawdy” Zygmunta Miłoszewskiego.