W mojej ocenie w tym roku zagadnienia prawne były interesujące i wymagały wykazania się wiedzą na odpowiednim poziomie. Nie zawierały natomiast „pułapek” czy „haczyków” wymagających rozstrzygania sporów doktrynalnych – mówi Agnieszka Sawaszkiewicz-Żałobka, przewodnicząca Komisji ds. aplikacji Rady OIRP w Warszawie.

Ewa Szadkowska: Chyba powinnam zacząć od gratulacji, bo w tym roku egzamin zawodowy poszedł aplikantom radcowskim w Warszawie bardzo dobrze.

Agnieszka Sawaszkiewicz-Żałobka, przewodnicząca Komisji ds. aplikacji Rady OIRP w Warszawie: Pozytywne oceny otrzymało 82. proc wszystkich zdających, co stanowi zdecydowanie najlepszy wynik w izbie warszawskiej w historii państwowych egzaminów zawodowych. W przypadku osób, które przystąpiły do egzaminu po ukończeniu aplikacji, odsetek ten jest jeszcze wyższy i wynosi 86 proc. Są więc powody do satysfakcji.

ESZA: A jak poszło kandydatom na radców, którzy nie odbyli aplikacji?

AS-Ż: Zdawalność w tej grupie była jak zwykle niższa i wyniosła ok. 65 proc. Po raz kolejny okazało się, że warto iść na aplikację i systematycznie się uczyć, korzystając ze wszystkich przygotowanych przez nas narzędzi. Nagrodą jest zdany egzamin i dobre przygotowanie do zawodu.

ESZA: W zeszłym roku egzamin zawodowy zdało ok. 70 proc. aplikantów. Skąd ten skok w liczbie pozytywnych ocen?

AS-Ż: Powodów jest kilka, zaczynając od najważniejszego, czyli ciężkiej i systematycznej pracy aplikantów, do której zachęcaliśmy wszelkimi możliwymi sposobami. Staraliśmy się oferować jak najwięcej zajęć, zarówno obowiązkowych jak i fakultatywnych, ukierunkowanych na przygotowanie do egzaminu. Poza tym, same zadania egzaminacyjne były w tym roku jednoznaczne i nie budziły wątpliwości interpretacyjnych, jak to się zdarzało w latach ubiegłych.

ESZA: ...pojawiły się opinie, że były stosunkowo łatwe.

AS-Ż: Ja tak nie uważam. W mojej ocenie zagadnienia prawne były interesujące i wymagały wykazania się wiedzą na odpowiednim poziomie. Przede wszystkim sprawdzały praktyczne umiejętności zdających, czyli to, co jest niezbędne w pracy radcy prawnego. Nie zawierały natomiast „pułapek” czy „haczyków” wymagających rozstrzygania sporów doktrynalnych. Pamiętajmy, że egzamin zawodowy ma zweryfikować warsztat kandydata na radcę, jego kompetencje jako profesjonalnego prawnika. To, czy potrafi zidentyfikować problem prawny i prawidłowo skonstruować pismo procesowe czy umowę – korzystając ze źródeł prawa, komentarzy i orzecznictwa – a nie, czy w warunkach stresu egzaminacyjnego jest w stanie dostrzec drugie dno abstrakcyjnego kazusu, z którym jeżeli nawet się zetknie jako początkujący radca prawny, to będzie miał dużo więcej czasu na jego rozwiązanie, a przy tym możliwość korzystania ze źródeł niedostępnych na egzaminie i konsultacji z doświadczonymi kolegami. Moim zdaniem, w tym roku zespół układający zagadnienia egzaminacyjne stanął na wysokości zadania i przygotował zadania sprawdzające posiadanie kompetencji odpowiadających realiom naszego zawodu.

ESZA: W zeszłym roku aplikanci radcowscy oceniali, że trafiły im się trudniejsze kazusy niż zdającym równolegle przyszłym adwokatom. W tym roku takich głosów słyszałam mniej.

AS-Ż: Takie dyskusje nie miałyby w ogóle miejsca, gdyby podczas egzaminu zawodowego jedni i drudzy rozwiązywali dokładnie takie same zadania. Począwszy od 1 lipca tego roku, uprawnienia osób wykonujących obydwa zawody zostaną zrównane i różnicowanie zadań na egzaminie dopuszczającym do wykonywania tych zawodów tym bardziej nie ma sensu. Egzaminy powinny być takie same. Coraz więcej rozsądnych osób głośno podnosi ten postulat.

ESZA: Wiele mówi się też o tym, że przyszli radcowie i adwokaci muszą przestać skupiać się tylko na prawniczej wiedzy i zacząć zdobywać umiejętności, które ułatwią im zaistnienie i utrzymanie się na rynku. Czy jest szansa, że aplikacja im w tym pomoże?

AS-Ż: Realia, w których funkcjonują profesjonalni pełnomocnicy, szybko się zmieniają i, w mojej ocenie, szkolenie na aplikacji powinno nadążać za tymi zmianami. Poza specjalistyczną wiedzą prawniczą kluczowe stają się tzw. kompetencje miękkie. Szkolenia na aplikacji powinno uwzględniać zajęcia, które pomogą przyszłym radcom prawnym nauczyć się komunikacji z klientem czy prowadzenia negocjacji biznesowych. Oprócz umiejętności negocjacyjnych czy autoprezentacji, dobrze by było zacząć uczyć aplikantów podstaw ekonomii prawniczej. Widać, że rynek odchodzi już od typowych niegdyś dla profesjonalnych prawników ról. Dziś radca prawny często jest doradcą klienta w sprawach biznesowych i życiowych. Tu potrzebna jest eklektyczna, szeroka wiedza, daleko wykraczająca poza samo prawo. Taka jest moja wizja, jako przedstawicielki największej i najnowocześniejszej izby radców prawnych w Polsce. Decyzje o kształcie programu aplikacji zapadają natomiast na szczeblu krajowym, z uwzględnieniem potrzeb i możliwości wszystkich okręgowych izb w kraju. Trzeba pamiętać, że rynek usług prawnych w okręgu warszawskim ma swoją specyfikę, przede wszystkim jest bardzo konkurencyjny, co wymaga od radców prawnych coraz wyższych kwalifikacji i poziomu usług.

ESZA: Zmian nikt nie lubi, zwłaszcza w tak dużych strukturach jak samorząd zawodowy.

AS-Ż: To prawda, niestety. Przywołam przykład ważnej inicjatywy mojej izby. Naszych aplikantów od dawna, i to na różne sposoby, zachęcamy do samodzielnego opracowywania w ramach „prac domowych” różnego rodzaju pism procesowych, umów i innych dokumentów sporządzanych przez profesjonalnych pełnomocników. Nikogo chyba nie trzeba przekonywać, że są to umiejętności niezbędne dla radcy prawnego. Czy lekarz nauczy się dobrze leczyć pacjenta bez odpowiedniej praktyki w szpitalu czy przychodni? Zaproponowaliśmy zatem, aby takie „prace domowe” uwzględnić jako obowiązkowy element niezbędny do zaliczenia roku szkoleniowego. Innymi słowy, chcieliśmy usankcjonować naszą dobrą praktykę. Wydawałoby się, że chodzi o coś zasadniczego i oczywistego w kształceniu przyszłych radców prawnych. Tymczasem spotkało się to ze zdziwieniem czy wręcz kontestacją przedstawicieli niektórych innych okręgowych izb…

ESZA: Warszawska izba oferuje aplikantom trzeciego roku dodatkowy kurs przygotowujący do egzaminu zawodowego. Myśli pani, że to on pomógł poprawić zdawalność?

AS-Ż: O tym, jak dobry jest to „produkt”, najlepiej świadczy liczba osób, które zwracały się do nas, żeby je przyjąć na ten kurs, choć formalnie nie był dla nich przeznaczony. Myślę tu m.in. o naszych aplikantach, którym w poprzednich latach nie powiodło się na egzaminie. W tym roku kurs przygotowawczy rozpoczęliśmy wcześniej niż w latach ubiegłych, tak aby uczestnicy mieli więcej czasu na powtórzenie materiału. Tak samo jak w przypadku zajęć obowiązkowych, dobór wykładowców prowadzących zajęcia dodatkowe odbywa się z uwzględnieniem ich oceny dokonywanej przez samych aplikantów w wypełnianych przez nich ankietach. Osoby, które nie spełniają oczekiwań samych zainteresowanych, po prostu nie prowadzą zajęć. W ciągu ostatnich kilku lat nasz kurs stał się prestiżowy, a uczestnictwo w nim jest w „dobrym tonie”. Z moich obserwacji wynika, że jest to sytuacja odwrotna, niż w przypadku korzystania z kursów komercyjnych, do czego aplikanci coraz mniej chętnie się przyznają i w czego sens coraz częściej wątpią.

Rozmawiała Ewa Szadkowska