Sędzia przerywa rozprawę na godzinę, a strony po wyjściu z sali rozpraw trafiają do mediatora. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, po kilkudziesięciu minutach sąd jedynie zatwierdza zawartą przez nie ugodę. Takie sytuacje są możliwe, ale na razie tylko w Sądzie Rejonowym Katowice- -Zachód. Ruszył tam program pilotażowy, który, jeżeli się sprawdzi, może objąć całą Polskę.
– To wielkie ułatwienie dla zwaśnionych stron, a także zachęta dla sędziów – przekonuje Grzegorz Frączek, dyrektor Ośrodka Mediacji Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego, którego mediatorzy będą obsługiwali punkt ulokowany w sądzie. Jak tłumaczy, już nic nie będzie stało na przeszkodzie, aby ludzie, którzy są w konflikcie, chociaż spróbowali rozwiązać spór polubownie.
Zadowoleni powinni być także sędziowie. Obecnie bowiem zdarzają się sytuacje, gdy sędzia kieruje strony na mediację, podczas gdy mediator już w ciągu pierwszych kilku minut posiedzenia stwierdza, że konflikt jest tak intensywny, iż nie uda się go rozwiązać przy jego wsparciu. W takiej sytuacji dochodzi jedynie do niepotrzebnego wydłużenia postępowania.
– Teraz ryzyko w zasadzie nie istnieje. Co najwyżej sprawa przeciągnie się o godzinę – zachwala wprowadzane rozwiązanie dyrektor Frączek.