Chociaż w polskim prawie sobota nie jest uznawana za dzień wolny, to w unijnym już tak – zauważa Urząd Zamówień Publicznych.
Od 2010 r., kiedy zreformowano system środków ochrony prawnej w przetargach, o dacie wniesienia odwołania nie decyduje już stempel pocztowy. Liczy się to, kiedy fizycznie trafi ono do prezesa Krajowej Izby Odwoławczej. Przesyłając je pocztą czy kurierem, przedsiębiorcy muszą więc doliczyć czas potrzebny na doręczenie.
Jeśli termin na wniesienie odwołania upływał w sobotę, to faktycznie był skracany o jeden dzień. Sobota nie jest w Polsce dniem ustawowo wolnym od pracy, a tylko wówczas termin zostaje przedłużony o kolejny dzień. W sobotę kancelaria KIO jednak nie pracuje, dlatego odwołanie powinno wpłynąć do piątku. A to oznaczałoby, że wykonawcy mają o jeden dzień mniej niż wynikałoby to z przepisów. Jest to o tyle istotne, że ustawa – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 907 ze zm.; dalej: p.z.p.) aby nie wydłużać przetargów przewiduje krótkie terminy na wniesienie odwołania: 5, 10 i 15 dni. Jeśli termin upływa w sobotę, mają realnie 4, 9 lub 14 dni.
Unijne liczenie
Według dokonanej właśnie interpretacji Urzędu Zamówień Publicznych w takiej sytuacji czas na złożenie odwołania nie powinien być skracany, tylko wydłużany. Jeśli termin upływa w sobotę, to KIO powinna rozpoznawać także odwołania wniesione w poniedziałek. Taką opinię wyraził dr Dariusz Piasta w odpowiedzi udzielonej na interpelację poselską. Wskazano w niej na skargę złożoną do Trybunału Konstytucyjnego. „Czy uzasadnione są zawarte w tej skardze argumenty o tym, że przepisy ustawy p.z.p. są niezgodne z konstytucyjną zasadą przyzwoitej legislacji i zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa” – pytali posłowie Jan Warzecha i Bogdan Rzońca (PiS).
Wiceprezes UZP odpowiedział, że brak jest ku temu podstaw. Dlatego, że do terminów na wniesienie odwołania nie stosuje się przepisów kodeksu cywilnego, tylko unijne rozporządzenie Rady (EWG, EURATOM) z 1971 r. (nr 1182/71).
„Jak stanowi art. 2 ust. 2 rozporządzenia za dni robocze uważa się wszystkie inne dni niż ustawowo wolne od pracy, niedziele i soboty. Jeśli ostatni dzień okresu wyrażonego inaczej niż w godzinach jest dniem ustawowym, niedzielą lub sobotą, to zgodnie z art. 3 ust. 4 rozporządzenia termin ten kończy się następnego dnia roboczego” – napisał dr Dariusz Piasta.
„Bezpośrednie stosowanie przepisów rozporządzenia (...) ma pierwszeństwo przed regulacjami kodeksu cywilnego (...), gdyż ustawa p.z.p. oraz wymienione rozporządzenie samodzielnie regulują przedmiotową materię bez konieczności sięgania po regulacje k.c. dotyczące sposobu liczenia terminów” – dodał.
Rozporządzenie sprzed lat
O tym, czy interpretacja UZP znajdzie odbicie w praktyce, zdecydują członkowie KIO.
– Jej treść jest nam znana, ale minęło zaledwie kilka dni od jej upublicznienia, dlatego za wcześnie, by przesądzać, czy i w jaki sposób wpłynie ona na orzecznictwo. Kwestia jest na pewno istotna i dlatego będzie przez nas dogłębnie analizowana. Ostatecznie, tak jak w każdej innej sprawie, decyzję będzie podejmował indywidualny skład orzekający, zgodnie z zasadą niezawisłości – mówi Justyna Tomkowska, rzecznik prasowy Krajowej Izby Odwoławczej. Dodaje, że sposób obliczania terminów do tej pory jednolicie traktowany był zarówno przez orzecznictwo KIO, jak też sądów powszechnych.
– Nie przypominam sobie skargi prezesa UZP na jakiekolwiek z orzeczeń odnoszących się do tego problemu, tak więc do tej pory nie korzystał on ze swoich ustawowych uprawnień – dodaje.
Na to samo zwracają uwagę też inni eksperci.
– UZP odwołuje się do rozporządzenia nr 1182/71, tyle że bardzo wątpliwe jest, aby jakikolwiek zamawiający czy wykonawca, a nawet członkowie KIO mieli wiedzę o takich przepisach. Żaden z prezesów UZP nigdy wcześniej nie wskazywał na nie, co pozwalało skracać czas na wniesienie odwołania. Taka praktyka istnieje odkąd pamiętam – zauważa Dariusz Ziembiński, ekspert Grupy Doradczej KZP. Ma też wątpliwości, czy odwoływanie się do unijnego rozporządzenia jest uzasadnione.
W godzinach pracy
Niezależnie od odpowiedzi udzielonej na poselską interpelację, w TK czeka na rozpoznanie wspomniana w niej skarga (sygn. SK 38/14). Dotyczy ona odwołania, które zostało odrzucone przez KIO, gdyż wpłynęło w poniedziałek, a termin upływał w sobotę.
Co istotne, zarzuty nie ograniczają się tylko do samych dni wolnych. Grzegorz Jurczak, radca prawny, który napisał skargę, podnosi w niej też problem godzin. W przypadku terminu liczonego w dniach, zgodnie z k.c. czas kończy się o północy. W przypadku odwołań, które muszą zostać złożone w kancelarii KIO, termin ten zostaje skrócony do godzin jej urzędowania.
„Nie do pogodzenia z zasadą racjonalnego ustawodawcy jest przyjęcie, że zwodzi on niejako adresatów normy prawnej, wskazując termin dziesięciodniowy, który w rzeczywistości nie wynosi dni 10, a mniej, oraz nie obejmuje czasu 24 godzin, a jedynie 9,5 godziny” – pisze radca prawny w swej skardze, odnosząc się do godzin pracy kancelarii KIO. Jakiś czas temu zmieniono je i pracuje ona od 7.30 do 16.15, a więc jeszcze krócej (poza wtorkiem).