W jednej z prokuratur rejonowych okazało się, że najpilniej pracującym prokuratorem był jej szef. W 2011 r. zakończył aż 587 postępowań przygotowawczych - mówi w wywiadzie dla DGP Dr Karolina Kremens, adiunkt w Katedrze Postępowania Karnego Uniwersytetu Wrocławskiego.
Są podejrzenia, że w Prokuraturze Rejonowej w Zielonej Górze fałszowano statystyki. Sprawę bada inna prokuratura. To dla pani zaskoczenie?
Absolutnie nie. To kwestia czasu, kiedy zaczną wypływać kolejne tego typu sprawy. Statystyka stała się w prokuraturze sztuką dla sztuki. A to może rodzić patologie.
W swej analizie dowiedliście państwo, że prokuratury pracują w rytmie statystycznym. W czerwcu i grudniu, kiedy zbierane są dane, zamykana jest w niektórych jednostkach prawie połowa spraw. Widać też, że w końcowych dniach każdego miesiąca kończy się najwięcej postępowań. Co to oznacza?
Że statystyka stała się jednym z ważniejszych elementów funkcjonowania tego systemu. Elementem decydującym w dużym stopniu o tym, ile postępowań i w jakim terminie zostanie zakończonych. Problem nie dotyczy jednej jednostki. To pewna tendencja obecna we wszystkich 18 przebadanych prokuraturach.
Ale jedno to pracować pod presją statystyk, a drugie posuwać się do kreatywnej statystyki: chowania spraw w szafie czy łączenia kompletnie niepowiązanych postępowań.
Podczas naszych badań wychwyciliśmy podobne niepokojące zjawiska. Widać je już na podstawie informacji z SIP (System Informatyczny Prokuratury). Nie badaliśmy akt, bo przy tej liczbie jednostek i spraw było to niemożliwe, ale przykładowo w jednej z prokuratur rejonowych okazało się, że najpilniej pracującym prokuratorem był jej szef. W 2011 r. zakończył aż 587 postępowań przygotowawczych. To dziwne, bo zwykle szefowie w dużych prokuraturach rejonowych (w tej zatrudnionych było 26 prokuratorów) mają tyle obowiązków, że nie są w stanie prowadzić postępowań.
Może chciał odciążyć podwładnych?
Wątpię. Aż 437 postępowań zakończył w czerwcu (262) lub w grudniu (175). Prawie zawsze były to umorzenia dochodzeń.
Co to oznacza?
Przypuszczam, że trafiały do niego umorzenia rejestrowe, czyli sprawy, które nigdy do prokuratury trafić nie powinny, gdyż zgodnie z przepisami powinna je umorzyć policja i wpisać do rejestru. A jednak trafiły.
Niektórzy prokuratorzy przekonują, że byłoby lepiej, gdyby takie nieprawidłowości nie wychodziły na jaw. Bo to szkodzi – i tak mocno nadwątlonemu – wizerunkowi prokuratury.
Zamiatanie problemu pod dywan to nie jest metoda. Trudno mi uwierzyć, że nadzór nie jest w stanie zauważyć tak banalnych nieprawidłowości. Są one widoczne gołym okiem nawet w SIP.
Ponoć kontrola w tej jednostce trwa. Jest też postępowanie wyjaśniające prowadzone przez prokuraturę ze Szczecina.
Ale czy kontrolowane są także inne prokuratury rejonowe? Jeśli są takie sygnały, moim zdaniem nadzór powinien się tym zainteresować i sprawdzić, czy sytuacja się nie powtarza w innych rejonach Polski, aby wyeliminować tendencje tego rodzaju.
Prokuratura Generalna powinna zrobić masową kontrolę?
Już dawno ktoś powinien wyciągnąć jakieś wnioski. Ja bym się zastanowiła, jak to jest możliwe, że w czerwcu i grudniu kończone jest od 26 do 35 proc. wszystkich postępowań. Nawet przeciętnemu człowiekowi to powinno dawać do myślenia.
Czy nadzór w prokuraturze się nie sprawdza?
Jest iluzoryczny w wielu aspektach.
Jeśli dochodzi do takich nieprawidłowości, to dlatego, że ktoś wychodzi przed orkiestrę i chce wpisać się w oczekiwania góry, czy też odbywa się to za milczącą zgoda szefów?
Milczącą zgodą? Nie sądzę. Moim zdaniem prokuratorzy są do takich działań zachęcani, czy wręcz mobilizowani, bo nie wierzę w wewnętrzny mechanizm, który od Wrocławia po Gdańsk wymusza w czerwcu i grudniu w szeregowych prokuratorach potrzebę gremialnego kończenia postępowań.
Nie rozumiem jednego: po co to statystyczne szaleństwo?
Dla szeregowego prokuratora terminowe lub nieterminowe kończenie spraw nie ma daleko idących konsekwencji. Natomiast kierownictwo jednostek jest z nich rozliczane podczas cyklicznych narad w prokuraturach wyższego rzędu. Prokuratury okręgowe w corocznych planach zakładają pewien poziom załatwialności postępowań na swoim terenie i mają obowiązek tego pilnować. To rodzi pokusę sztucznego poprawiania tabelek i mobilizowania podwładnych do kończenia spraw w terminach statystycznych.