W prokuraturze szykuje się prawdziwe trzęsienie ziemi. Po raz pierwszy wyszła na jaw sprawa fałszowania statystyk i chowania spraw do szuflady
Czy w prokuraturze fałszowano na wielką skalę wyniki statystyczne i przetrzymywano sprawy w szafach? Czy ktoś wychodził w ten sposób przed orkiestrę, chcąc zaspokoić oczekiwania „góry”, czy wręcz przeciwnie: wszystko odbywało się co najmniej z milczącym przyzwoleniem zwierzchników? Na te pytania będą musieli odpowiedzieć prokuratorzy ze Szczecina. To do nich ostatecznie trafiło postępowanie, które wielu wolałoby zamieść pod dywan. To pierwsza sprawa o takiej skali w prokuraturze. Jej niechlubnym bohaterem jest Prokuratura Rejonowa w Zielonej Górze.
– Trwają czynności sprawdzające w kierunku ewentualnego naruszenia przepisów o statystyce publicznej oraz par. 271 k.k., czyli poświadczenia nieprawdy w dokumentach. To wszystko, co mogę powiedzieć. Za wcześnie na szczegóły – ucina Małgorzata Wojciechowicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Nieco bardziej rozmowna jest Prokuratura Generalna. To do niej pierwotnie wpłynął sygnał.
– Zawiadomienie złożyła Rada Główna Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury (ZZPiPP). Zawiadamiający informuje o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu prokuratur okręgu zielonogórskiego, a w szczególności Prokuratury Rejonowej w Zielonej Górze, do których dochodziło zdaniem zawiadamiającego za przyzwoleniem prokuratora okręgowego w Zielonej Górze Alfreda Staszaka i zastępcy prokuratora okręgowego w Zielonej Górze Anny Huzarskiej – informuje Mateusz Martyniuk, rzecznik prasowy PG.
PG ujawnia, że chodzi o „przekazywanie danych statystycznych niezgodnie ze stanem faktycznym, co jest przestępstwem z art. 56 ust. 1 ustawy o statystyce publicznej”.

Kukułcze jajo

Prokuratura Generalna przekazała zawiadomienie do Prokuratury Apelacyjnej w Szczecinie (sama nie prowadzi bowiem postępowań). Ta odesłała sprawę do okręgu, a okręgówka przekazała zawiadomienie na poziom rejonu. Czemu materia, która może przecież dotyczyć prokuratorów funkcyjnych, także ze szczebla okręgowego, znalazła się ostatecznie na samym dole hierarchii?
– Waga spawy nie uzasadniała jej prowadzenia przez prokuraturę okręgową. Powodem decyzji prokuratora okręgowego o przekazaniu jej do Prokuratury Rejonowej Szczecin-Prawobrzeże było to, że zarówno przedmiot zawiadomienia, jak i zarzucane czyny wskazują na właściwość rzeczową prokuratury rejonowej – przekonuje rzeczniczka PO w Szczecinie.
– Postępowanie jest prowadzone osobiście przez prokuratora, bo dotyczy funkcjonariusza publicznego. Prowadzi je zastępca prokuratora rejonowego Szczecin-Prawobrzeże Agnieszka Mazur-Szczepanek. To zagwarantuje obiektywne rozpatrzenie sprawy – dodaje.
To, że sprawa jest w rejonie, nie dziwi także Tomasza Salwy, prokuratora z Prokuratury Rejonowej Wrocław Krzyki-Wschód.
– W Polsce mamy prawo karne czynu, a nie osoby, więc to, że sprawa dotyczy prokuratora okręgowego w Zielonej Górze, nie powinno oznaczać, że musi prowadzić ją apelacja czy okręg – uważa.

Woda w ustach

O co dokładnie chodzi – nie sposób dowiedzieć się oficjalnie. Nikt nie chce udostępnić zawiadomienia, bo postępowanie trwa. Na większość pytań, które wysłaliśmy do Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze, nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Prokurator okręgowy w Zielonej Górze dr Alfred Staszak odpowiedział, że trudno jest mu na obecnym etapie odnosić się do treści zawiadomienia, gdyż prokurator generalny skierował je celem procesowego rozpoznania do innej apelacji.
– Mogę chyba jedynie powiedzieć, że regulaminowe formy kontroli, czyli różne formy nadzoru, lustracje i wizytacje nie ujawniły nieprawidłowości opisanych w zawiadomieniu – podkreśla prokurator Staszak. I dodaje, że zawiadomienie o przestępstwie złożone przez związki zawodowe dowodzi dwóch rzeczy: po pierwsze, jak bardzo w prokuraturze potrzebne są zmiany ustrojowe, a po drugie, że muszą one być głębokie także w kwestii odpowiedzialności prokuratora za to, co robi w ramach postępowania.
Równie powściągliwy jest Jacek Skała, szef prokuratorskich związkowców.
– Od dłuższego czasu napływały do rady głównej informacje, w tym pisma, dotyczące prokuratury w Zielonej Górze. W ocenie zawiadamiających miały tam mieć miejsce zachowania polegające na fałszowaniu statystyk w celu wykazania się jak najlepszymi wynikami pracy. Informacji tych nie mogliśmy bagatelizować, gdyż zawierały bardzo konkretne fakty wraz z sygnaturami spraw i nazwiskami – relacjonuje Skała.
Jak mówi, związkowcy byli zmuszeni zawiadomić o czynach, które wyczerpują znamiona czynów zabronionych.
– To wszystko, co na tym etapie możemy powiedzieć – kończy Skała.
Osoba, która zna szczegóły sprawy, ujawniła nam jednak, jakie nieprawidłowości mogły wchodzić w grę.

Walka z wpływem

Wpływ i załatwienie to w prokuraturze najistotniejsze wskaźniki. Prokuratura musi pokryć wpływ, czyli załatwić tyle spraw, ile do niej wpłynęło. Najlepiej, aby liczba spraw załatwionych była równa lub wyższa od tych, które wpłynęły. Ważne jest też, aby nie było zbyt dużo spraw długo trwających. Jeśli więc w roku prokurator dostał np. 500 spraw, to powinien też w przybliżeniu tyle zakończyć. Jak to osiągnąć? Najlepiej szybko sprawę umorzyć i nie drążyć tematu.
Jednak wszystkich spraw umorzyć się nie da. Da się za to sztucznie zmniejszyć wpływ. Pracownik prokuratury informuje, że w Prokuraturze Rejonowej w Zielonej Górze nie rejestrowano wpływających zawiadomień tygodniami, a nawet miesiącami. Sprawa była więc przekazana do prokuratury w listopadzie czy połowie grudnia, a była rejestrowana (wykazywana w repertorium Ds) dopiero w następnym roku w styczniu lub lutym. W ten sposób sprawy liczyły się już do wpływu w kolejnym roku, a do prokuratur nadrzędnych przekazywano nieprawdziwe informacje dotyczące wpływu w poszczególnych miesiącach. Gdzie znikały na ten czas sprawy? Nie wiadomo.
Zasady rejestracji spraw, jak informuje PG, regulują przepisy zarządzenia nr 5/10 prokuratora generalnego z 31 marca 2010 r. w sprawie organizacji i zakresu działania sekretariatów.
– Paragraf 14 zarządzenia precyzuje, że pracownicy sekretariatu wykonują bezzwłocznie czynności wymienione w par. 13, a więc m.in. rejestrowanie spraw i zapewnienie sprawnego obiegu korespondencji – wskazuje rzecznik PG i wyjaśnia, że termin „niezwłocznie” interpretowany jest jako maksimum 7 dni.
Manipulowanie wpływem może się też odbywać w inny sposób. Desperaci po prostu nie rejestrują spraw karnych w repertorium Ds, czyli głównym. Zamiast tego sprawa jest odnotowywana w Ko (repertorium pozakarne) i wykazywana (rejestrowana w Ds) dopiero przed jej zakończeniem.

Walka z zaległościami

W drugiej metodzie chodziło o „zejście ze spraw starych”, czyli niewykazywanie spraw trwających zbyt długo. Największy kłopot pod tym wglądem stanowią akta zwracane z sądu do uzupełnienia albo po uchyleniu prokuratorskiego postanowienia o umorzeniu. Takie postępowanie powinno być ponownie zarejestrowane, stając się tym samym na przynajmniej kilka miesięcy sprawą starą i niezamkniętą. I na to wymyślono jednak sposób: metodę „pojawia się i znika”. Prokurator nie rejestruje sprawy w repertorium Ds, ale ją prowadzi. Jak już wykona wszystkie czynności zlecone przez sąd, wpisuje sprawę do Ds i puszcza do sądu albo umarza. Takie postępowanie nie zdąży przejść z miesiąca na miesiąc.
Najbardziej nieprawdopodobną metodą była jednak „łącz i dziel sprawy”. Na czym polegała? Żeby połączyć kilka postępowań w jedno, musi istnieć między nimi jedność przedmiotowa lub podmiotowa: sprawa musi dotyczyć tych samych sprawców lub tego samego przestępstwa. Nasz rozmówca z prokuratury opowiada, że w PR Zielona Góra pod jedną sygnaturę trafiały sprawy, które nie miały ze sobą nic wspólnego. Prokurator łączył np. wiele różnych spraw o posiadanie narkotyków czy fałszywych banknotów. Po co? Bo w każdej z nich czeka np. na opinię biegłego i postępowanie „nie może zejść”, co odbija się na statystyce. Aby nie mieć 20 takich zaległości, można je wrzucić do jednej teczki pod jedną sygnaturą, a potem systematycznie – w miarę postępów dochodzenia – wyłączać. I wreszcie pojedynczo zamykać, umarzając lub sporządzając akt oskarżenia.

Na straży praworządności

Dlaczego sprawa nieprawidłowości wypływa dopiero teraz, choć sięga nawet kilku lat wstecz?
– Ktoś miał dość skali nieprawidłowości, bezczelności i bezkarności, tego, jak ta instytucja wygląda od środka. To pierwszy przypadek w Polsce, że do Prokuratury Generalnej wpływa oficjalne zawiadomienie prokuratorów o przestępstwach popełnianych przez prokuratorów funkcyjnych, a pamiętać należy, że w tym wypadku zawiadamiający to osoby, które na co dzień oceniają różne nieprawidłowe działania – mówi nam jedna z osób znających sprawę.
– Nie może być tak, że prokuratura, która ma stać na straży praworządności, nagminnie ją łamie. Nie może być tak, że prokuratura, która ma czuwać nad wykrywaniem przestępstw, sama je popełnia. Co z kontrolą i nadzorem w prokuraturze? Nikt niczego nie zauważył? Bo po co widzieć! Z tego mogą się wziąć tylko problemy – dodaje.

Ktoś miał dość tej skali nieprawidłowości, bezczelności i bezkarności