Celowe użycie niewielkiej czcionki czy używanie niejasnych sformułowań w ofercie pozwalają kontrahentowi wycofać się z podpisanej już umowy. I powołać się na działanie w błędzie
ikona lupy />
Podstawowa zasada – nic nie płać / Dziennik Gazeta Prawna
Firmy wykorzystujące triki i sztuczki socjotechniczne po to, by podstępem nakłonić kontrahentów do zawarcia umowy, powinny się liczyć z tym, że sądy nie zaakceptują takich metod. Przekonała się o tym niedawno spółka, która wysyłała do przedsiębiorców oferty promowania ich w katalogach internetowych. Wyszukiwała takich, którzy już korzystali z serwisów tego typu, tyle że darmowych. Oferta spółki była sformułowana w sposób mogący wywołać wrażenie jedynie aktualizacji danych. Tak też odebrał ją przedsiębiorca, od którego później domagała się zapłaty. Nie czytając zbyt wnikliwie, wpisał w rubryce swój numer telefonu, podpisał się i odesłał formularz faksem.
Gdy otrzymał fakturę, zorientował się, że zawarł umowę na inne usługi, niż sądził, i z inną firmą. Nie zgodził się na zapłatę, tylko wysłał pismo, w którym uchylał się od skutków prawnych swojego oświadczenia woli, twierdząc, że działał w błędzie (art. 84 kodeksu cywilnego). Sprawa trafiła do sądu. Zarówno w pierwszej, jak i drugiej instancji sędziowie uznali, że przedsiębiorca miał prawo powołać się na działanie w błędzie, bowiem forma graficzna i konstrukcja treści oferty mogły wprowadzać w błąd. Można zakładać, że celowo nadano jej taki wygląd.
– Chodzi o wywołanie niezgodnego z prawdą obrazu rzeczywistości u osoby kontrahenta, który jest zdolny skłonić ją do dokonania określonego działania. Samo bezpośrednie wystąpienie z konkretną, częściowo wypełnioną danymi kontrahenta ofertą stanowi zabieg socjotechniczny mający skłonić do określonej czynności – uzasadnił wyrok w II instancji sędzia Marek Ciszewski, przewodniczący składu orzekającego.
Sąd przeanalizował też pozostałe elementy oferty i doszedł do wniosku, że także one mogły wprowadzać w błąd. Zwrócił chociażby uwagę, że nazwa spółki została wpisana małym drukiem.
– Powód świadomie użył wyjątkowo małej czcionki (wystarczy ją porównać z wielkością czcionki użytej na wskazanie sposobu zwrotu pisma) dla wskazania nazwy firmy, co oczywiście miało na celu nieeksponowanie tego, iż nie był kontrahentem pozwanego – zauważył sędzia.
Podobnie użyte w ofercie sformułowania i wskazanie części danych mogły sugerować, że chodzi jedynie o aktualizację danych. I wreszcie użyty język też wprowadzał w błąd.
– Nie można uznać, iż sformułowanie „oferta wpisowa do rekomendacji Państwa przedsiębiorstwa” było wyrażone prostym i zrozumiałym językiem. Dodanie zapisu, że oferta będzie podlegała dalszemu opracowywaniu i uzupełnieniu, tym bardziej mogło utwierdzać w przekonaniu, że składane oświadczenie nie stanowi przyjęcia oferty, a jedynie będzie dalej negocjowana – wyliczał sędzia.
Wyrok cieszy prawników, gdyż pokazuje, że można skutecznie walczyć z nieuczciwymi firmami.
– Niestety w swej działalności wykorzystują e-sąd, który na podstawie samej faktury wystawia nakazy zapłaty. Potem wystarczy przeoczyć termin na sprzeciw i do gry wchodzi firma windykacyjna – zauważa Agnieszka Wiercińska-Krużewska, adwokat z kancelarii WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr.
– Ich ofiarami padają indywidualni przedsiębiorcy, którzy podlegają mniejszej ochronie niż konsumenci. Ten wyrok pokazuje, że także oni mogą się uchylić od skutków prawnych oświadczenia woli – dodaje.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Okręgowego w Koszalinie z 5 listopada 2014 r., sygn. akt VI Ga 99/14. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia