JACEK SKAŁA: Wszystko w procesie karnym zaczyna się nie w gabinetach kilku zafascynowanych amerykańskim procesem profesorów, ale na zwykłym komisariacie policji
/>
Podkomisja sejmowa zmieniła kluczowy dla przyszłego procesu kontradyktoryjnego art. 167 k.p.k. Wykreślono rygorystyczne ograniczenia dotyczące inicjatywy dowodowej sądu. W efekcie sąd będzie mógł przeprowadzić dowód „w wyjątkowych wypadkach, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami”. Rząd miał inną wizję, stawiającą na inicjatywę dowodową stron. To jaki będzie ten przyszły proces? Kontradyktoryjny czy nie?
Ta zmiana spowoduje, że proces nie będzie ani kontradyktoryjny, ani zbliżony do obecnego. Wśród prokuratorów i sędziów są poważne obawy o powodzenie tego eksperymentu. Z całą pewnością proces karny i wymiar sprawiedliwości zmierzają wielkimi krokami do chaosu, który stopniowo będzie się nawarstwiać od 1 lipca 2015 r. Cała reforma była bowiem kompletnie niespójna. Wymiar sprawiedliwości jest niewątpliwie systemem naczyń połączonych. Nie wolno najpierw zmieniać wycinkowo postępowania jurysdykcyjnego, a potem dokonywać nieprzemyślanych korekt w postępowaniu przygotowawczym. A wszystko to bez zmian w organizacji prokuratury i policji.
Czyli to dobrze, że rząd chciał ograniczyć do minimum inicjatywę sądu?
Zmiana proponowana przez Ministerstwo Sprawiedliwości i rząd szła w dobrym kierunku, jeśli rzeczywiście chcemy, aby proces był kontradyktoryjny. Nie łudźmy się. Pozostawienie furtki rodzi poważne ryzyko, że wyjątek stanie się regułą i sędziowie w dążeniu do prawdy materialnej będą z tej furtki szeroko korzystać. A za większością sędziowskich stołów odbywać się będzie wartościowanie, co jest ważniejsze – kontradyktoryjna idée fixe czy prawda materialna.
Ale czy to normalne, że rząd zmienia przepis, który czeka na wejście w życie?
Fakt, że Ministerstwo Sprawiedliwości w kilka tygodni po uchwaleniu dużej reformy k.p.k. pod hasłami kontradyktoryjności przedstawiło projekt zmiany kluczowego art. 167 k.p.k., zmierzając do „domknięcia” kontradyktoryjnej formuły procesu, potęguje jedynie wrażenie chaosu. Świadczy o braku jednolitej koncepcji. Przypominam, że owa kontradyktoryjność jest osią całej nowelizacji, tymczasem dokonuje się w niej nerwowych korekt zaraz po zakończeniu zasadniczego procesu legislacyjnego.
Załóżmy, że mamy lipiec 2015 r. Reforma wchodzi w życie. Coś się zmieni?
Gdy rozmawiałem z sędziami o nowym procesie, większość podkreślała, że będzie sądzić dokładnie tak jak do tej pory. Sądzenie, które opiera się na ich własnej inicjatywie w sytuacji braku takowej u stron, najbardziej odpowiada ich wyobrażeniu o sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości. Nie brakowało wśród nich takich, którzy wskazywali, że przy braku aktywności dowodowej stron stukną młotkiem, wypowiadając sakramentalne „zamykam przewód sądowy”. Efekt? Wydadzą wyrok uniewinniający. Wszystko w imię kontradyktoryjności i zgodnie z intencjami autorów kontradyktoryjnej reformy. Z kolei gdy rozmawialiśmy w tym samym sędziowsko-prokuratorskim gronie o propozycji niemal całkowitego odebrania sądowi prawa prowadzenia postępowania dowodowego, wielu sędziów mówiło wprost: takim sędzią nie chcę być. Nie chcę być paprotką, która przygląda się grze dowodowej stron, nie mając na nią żadnego wpływu. Nie po to zostałem sędzią, by w procesie dochodzenia do prawdy materialnej nie mieć nic do powiedzenia. Rzeczywiście, takie ukształtowanie ról procesowych mogłoby skończyć się dla niektórych aktorów procesu szokiem. Sądzę nawet, że większym dla sędziów niż dla prokuratorów. Nie da się bowiem z dnia na dzień zmienić całkowicie mentalności i przyzwyczajeń sędziego, który dziś jest gospodarzem procesu.
Prokuratorzy apelowali do ministra sprawiedliwości o przesunięcie wejścia w życie reformy procesu karnego. Jak dotąd bezskutecznie. Do nowych zadań ma śledczych przygotować nie nowa ustawa, a niedawno ogłoszony regulamin wewnętrzny, który ma formę rozporządzenia. Jeszcze nie wszedł on w życie, a już słyszmy, że Prokuratura Generalna ma zaproponować ministrowi sprawiedliwości zmiany.
Prokuratura jest dziś całkowicie zdezorientowana wobec zapowiedzi rewizji dopiero co przyjętego regulaminu. Nie wiemy też, co dalej z projektem nowej ustawy – Prawo o prokuraturze. Prace nad nią zostały ukończone, a przepisy nie trafiają na posiedzenie rządu. Wszystko to źle wróży zmianom.
Co w takiej sytuacji?
Rozsądne byłoby powołanie komisji ustrojowej, która w odróżnieniu od Komisji Kodyfikacyjnej przy ministrze sprawiedliwości przygotuje kompleksowe zmiany obejmujące: nowy k.p.k. i nowe prawo o prokuraturze wraz z aktami wykonawczymi. Taka komisja nie powinna zapomnieć, że wszystko w procesie karnym zaczyna się nie w gabinetach kilku zafascynowanych amerykańskim procesem profesorów, ale na zwykłym komisariacie policji. Komisja taka nie powinna pracować w oderwaniu od doświadczeń innych państw, które zdecydowały się na kontradyktoryjny eksperyment. Warto zapytać o doświadczenia polskich prokuratorów i sędziów, którzy pracują na takiej procedurze w ramach misji w Kosowie. Skuteczne i szybkie zakończenie postępowania w tamtych realiach jest praktycznie niemożliwe.