Przepisy prawa powszechnie obowiązującego skąpo odnoszą się do obowiązku trzymania psy na smyczy oraz w kagańcu.
Zgodnie z art. 10a ust. 3 ustawy o ochronie zwierząt zabrania się puszczania psów bez możliwości ich kontroli i bez oznakowania umożliwiającego identyfikację właściciela lub opiekuna. Kolejny ustęp wprowadza zastrzeżenie, że zakaz ten nie dotyczy terenu prywatnego, jeżeli teren ten jest ogrodzony w sposób uniemożliwiający psu wyjście.
Kwestię reguluje także Kodeks wykroczeń, który w art. 77 stanowi, że kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze grzywny do 250 złotych albo karze nagany. Bardziej restrykcyjne kryteria dotyczą tzw. ras niebezpiecznych.
Czy z powyższych przepisów wynika, że istnieje obowiązek trzymania psa na smyczy?
Zdaniem Sejmowego Zespołu Przyjaciół Zwierząt – nie. Parlamentarzyści wystosowali pismo do wojewodów, w którym stwierdzają, że nakładanie mandatów na osoby, które wyprowadzają czworonogi bez kagańca i smyczy, jest niezgodne z ustawami. Zgodnie z przepisami bowiem istnieje obowiązek kontrolowania zwierząt, nie jest zaś wskazane w jakiej formie.
Problem polega na tym, że kwestię wyprowadzania psów reguluje się przede wszystkim w aktach prawa miejscowego lub regulaminach danych miejsc. Często określenie „przy trzymaniu zwierzęcia” jest interpretowane równoznacznie z trzymaniem go na smyczy.
W Warszawie szczegółowo tę kwestię omawia Regulamin utrzymania czystości i porządku na terenie m. st. Warszawy. Zgodnie z § 28 pkt. 6 na terenach przeznaczonych do wspólnego użytku psy powinny być wyprowadzane na smyczy, a zwierzęta agresywne lub mogące stanowić zagrożenie dla otoczenia, również w kagańcach i pod opieką osób dorosłych, które zapewnią sprawowanie nad nimi kontroli. Pkt 7 brzmi: "Dopuszcza się zwolnienie psa ze smyczy jedynie w miejscach mało uczęszczanych przez ludzi oraz na obszarach oznaczonych jako wybiegi dla psów, pod warunkiem zapewnienia przez właściciela lub opiekuna pełnej kontroli zachowania psa" - informuje Monika Niżniak, rzecznik warszawskiej straży miejskiej.
- Jeżeli pies nie jest na smyczy, to jak właściciel może go kontrolować? Nawet jeśli sto razy nikogo nie ugryzł, może zdarzyć się tak, że za sto pierwszym ugryzie – zastanawia się jeden ze stołecznych strażników miejskich.
Dlatego też straż miejska na ogół kontrolę nad zwierzęciem utożsamia z fizycznym ograniczeniem jego możliwości do ataku.
Warto zaznaczyć, że nie ma znaczenia wielkość psa ani to, czy pies jest w stanie wyrządzić rzeczywistą szkodę na zdrowiu. Przepisy nie dotyczą tylko ataku. Niezachowaniem kontroli może być także pozwolenie na to, aby mały york wbiegł na ulicę, powodując na niej zagrożenie.
Obowiązek kontroli nad psem dotyczy nie tylko właściciela zwierzęcia, lecz także wszystkich osób, które w danej chwili odpowiadają za zwierzę. Ponadto bez znaczenia jest to, czy ewentualne wykroczenie zostało popełnione z winy umyślnej, czy nieumyślnej.
Bez wątpienia można spuścić psa ze smyczy i zdjąć mu kaganiec na terenie prywatnym oraz tzw. psich wybiegach. W większości miejscowości można także to uczynić w wybranych parkach. Wbrew popularnej opinii nie jest to na ogół dozwolone w lasach, o czym mówią regulaminy lasów. Tłumaczy się to niebezpieczeństwem, jakie mogą spowodować psy w związku z występowaniem leśnej zwierzyny.