Karykatura polityka, która do złudzenia przypomina rysunek z kultowego komiksu, nie musi być oryginalna, aby uznać ją za parodię. Nie może jednak powielać negatywnego i uproszczonego wizerunku żadnej społeczności – orzekł Trybunał Sprawiedliwości UE.
W 2011 r. podczas miejskiej imprezy sylwestrowej w Gandawie Johan Deckmyn, członek skrajnie prawicowej, nacjonalistycznej partii Interes Flamandzki, rozdawał mieszkańcom wydany własnym sumptem kalendarz. Jego okładkę zdobił rysunek opatrzonym podpisem „dziki dobroczyńca” , który przedstawiał ówczesnego burmistrza miasta ubranego w białą tunikę przepasaną trójkolorową flagą belgijską. Na rysunku polityk nonszalancko rzucał monety w stronę zachłannego tłumu muzułmanów osłoniętych burkami. Grafika trafiła później także na stronę internetową Interesu Flamandzkiego.
Karykatura nie obraziła burmistrza na tyle, żeby oskarżyć wydawcę o zniesławienie, za to spotkała się z zarzutami naruszenia praw autorskich. Rysunek ukazujący hojnego polityka do złudzenia przypominał bowiem okładkę jednego z numerów kultowego belgijskiego komiksu autorstwa Willebrorda Vandersteena „Suske en Wiske” (wśród Brytyjczyków znanego jako „Spike and Suzy”) zatytułowanego właśnie „Dziki dobroczyńca”. W oryginalnej wersji osoby zbierające monety rozrzucane przez jednego z bohaterów komiksu miały jednak typowe germańskie rysy twarzy.
Z roszczeniami o naruszenie praw autorskich wystąpili spadkobiercy twórcy komiksu oraz dwie spółki, które nabyły do niego prawa. Sąd I instancji w Brukseli uznał ich powództwo, zakazując wydawcy kalendarza dalszego wykorzystywania spornego rysunku oraz zasądził karę 5 tys. euro grzywny za każde naruszenie tego zakazu. W odwołaniu wniesionym do sądu apelacyjnego Deckmyn przekonywał jednak, że okładka kalendarza jest dziełem wykonanym przez współczesnego artystę i stanowi parodię w rozumieniu belgijskiej ustawy o prawach autorskich. Powodowie twierdzili z kolei, że w spornym rysunku można z łatwością rozpoznać oryginalny utwór: użyta czcionka, tytuł, charakterystyczny kolor okładki były bowiem dokładnie takie same. Dlatego też rodzinie Vandersteena nie podobało się, że dzieło ich dziadka może zacząć kojarzyć się ze stereotypami rasowymi, które odzwierciedla sposób przedstawienia muzułmanów na okładce kalendarza, a oni sami będą traktowani jako zwolennicy skrajnej prawicy. Według powodów kontrowersyjna grafika nie spełnia też przesłanek parodii, czyli nie pełni funkcji krytycznej, nie jest oryginalna, żartobliwa, a do można ją pomylić z oryginałem.
Sąd apelacyjny w Brukseli miał wątpliwości, czy wymienione przez nich cechy są charakterystyczne dla parodii. We wniosku o wydanie orzeczenia wstępnego skierowanym do TSUE postawił przede wszystkim pytanie, czy aby zakwalifikować utwór jako parodię, musi on być oryginalny bądź krytyczny oraz wymieniać źródło parodiowanego utworu.
Luksemburski sąd zauważył, że pytanie brukselskiego sądu zasadniczo dotyczy interpretacji art. 5 ust. 3 lit. k) dyrektywy 2001/29/WE w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym (Dz.U. L 167, s. 10). Stanowi on, że wyjątkiem od przysługującego podmiotom praw autorskich prawa do zwielokrotniania utworu (art. 2 dyrektywy) oraz prawa do publicznego udostępniania utworu i prawo podawania do publicznej wiadomości innych przedmiotów objętych ochroną (art. 3 dyrektywy) jest wykorzystanie go „do celów karykatury, parodii lub pastiszu”.
Sędziowie trybunału zgodzili się, że parodia jest utworem humorystycznym, nawiązującym do istniejącego już utworu. Doszli jednak do wniosku, że z potocznego znaczenia terminu tego terminu oraz systemowej wykładni art. 5 ust. 3 lit. k) dyrektywy nie wynika wcale, że musi to być utwór o charakterze oryginalnym, rozumianym inaczej niż jako istotne różnice, które decydują o tym, że mimo podobieństw do oryginału, można jego autorstwo przypisać innej osobie.
Ponadto, sąd podkreślił, że wyjątek przewidziany w art. 5 dyrektywy służy zachowaniu właściwej równowagi między interesami i prawami podmiotów praw autorskich a wolnością wypowiedzi twórców parodii i karykatur. Oceniając, czy w rozpatrywanej sprawie cel ten został osiągnięty, trzeba zaś wziąć pod uwagę, że sporny rysunek, zdaniem trybunału, ma dyskryminacyjny wydźwięk. Okładka kalendarza utrwala bowiem stereotyp, że po darmową pomoc socjalną sięgają głównie imigranci z krajów muzułmańskich. Sędziowie uznali, iż oryginalny utwór może się przez to kojarzyć z takim obraźliwym przekazem i rodzina Vandersteena ma słuszny interes w tym, aby temu przeciwdziałać. Sąd krajowy musi sam ocenić, czy właściwa równowaga nie została w tym przypadku naruszona.
Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 3 września 2014 r. w sprawie Johan Deckmyn, Vrijheidsfonds VZW przeciwko Helenie Vandersteen i innym (sygn. C 201/13)
EŚ