Będzie problem z przeniesieniem sędziów do reaktywowanych placówek. Minister jest w kropce – cokolwiek by zrobił, będzie źle.
1 stycznia 2015 r. na mapę sądownictwa wróci 41 sądów rejonowych zniesionych na skutek reformy Gowina. Minister sprawiedliwości będzie więc musiał wydać w stosunku do sędziów, którzy obecnie orzekają w wydziałach zamiejscowych, decyzje o przeniesieniu ich do nowoutworzonych jednostek. Problem w tym, że większość z nich nigdy de facto nie stała się sędziami sądów przejmujących. Złożyli bowiem do Sądu Najwyższego odwołania od decyzji z 2012 r. o swoim przeniesieniu. Co to oznacza?
– W obrocie prawnym funkcjonować będą dwie decyzje: jedna – przenosząca sędziego do sądu przejmującego i pozbawiona waloru prawomocności, i druga – z powrotem przenosząca go do sądu na nowo utworzonego, z którego wcześniej go przeniesiono – wyjaśnia Paweł Pośpiech, sędzia SR w Środzie Śląskiej.
Eksperci przyznają – to sytuacja kuriozalna.
– Po 1 stycznia 2015 r. będziemy mieli niezłe zamieszanie. I nikt tak naprawdę nie wie, co z tym zrobić – komentuje Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
– Odpowiedzi nie znajdziemy w żadnych przepisach, bo te w ogóle nie regulują, jak rozpoznaje się odwołanie sędziego od decyzji przenoszącej go na inne miejsce służbowe – potwierdza prezes Strączyński.
Pytanie nie tylko prawne
Sprawy sędziów przeniesionych reformą Gowina leżą w SN już prawie dwa lata. A to dlatego, że w jednej z nich skład orzekający postanowił zapytać Trybunał Konstytucyjny, czy zgodne z ustawą zasadniczą są przepisy prawa o ustroju sądów powszechnych (t.j. Dz.U. 2013 r. poz. 427 – dalej u.s.p.), które pozwalają ministrowi przenieść sędziego bez jego zgody, jeżeli jego dotychczasowe stanowisko zostało zniesione na skutek m.in. zmiany organizacji sądownictwa lub zniesienia sądu (art. 75 par. 3 w związku z art. 75 par. 2 pkt 1). A właśnie korzystając z tych przepisów resort przenosił sędziów w grudniu 2012 r. Teraz ich odwołania czekają, aż wypowie się TK.
W pytaniu prawnym SN stawia m.in. tezę, że konstytucja nie przyzwala na przeniesienie sędziego wbrew jego woli, na podstawie samodzielnej decyzji organu władzy wykonawczej, jakim jest minister sprawiedliwości. Pytanie trafiło do TK w maju zeszłego roku i do dziś nie został w tej sprawie wyznaczony termin rozprawy. Można więc przypuszczać, że do stycznia 2015 r., kiedy to MS będzie powtórnie przenosić sędziów, TK nie rozstrzygnie o zakwestionowanych przez SN przepisach u.s.p.
– Sytuacja jawi się jako kuriozalna. Oto bowiem minister sprawiedliwości, po utworzeniu sądów, które zgodnie z nowelą u.s.p. ma obowiązek utworzyć, wyda decyzję o przeniesieniu sędziów do nowo utworzonych jednostek bez ich zgody w sytuacji, w której decyzja wcześniej przenosząca ich do sądów przejmujących nie stała się prawomocna – dowodzi sędzia Pośpiech.
Decyzja o przeniesieniu sędziego bez jego zgody staje się bowiem skuteczna z chwilą doręczenia jej sędziemu. Tak uznał SN w uchwale z 17 lipca 2013r., sygn. akt III CZP 46/13. Ale sędzia może się od niej odwołać, więc nie jest ona prawomocna.
– Powstaje pytanie, po co w takiej sytuacji potrzebna jest prawomocność, jaką funkcję ma spełniać – podnosi sędzia Pośpiech.
Jego zdaniem prowadzi to do konkluzji, że sędziego można przenosić w sposób niemalże dowolny, niczym zawodowego żołnierza i nie może się takim decyzjom skutecznie sprzeciwić.
– Jest to sytuacja w moim przekonaniu nie do zaakceptowania w demokratycznym państwie prawnym – uważa Paweł Pośpiech.
Brak odpowiedzi
Co gorsza, nawet gdyby TK uznał, że przepisy pozwalające przenosić sędziego bez jego zgody nie naruszają ustawy zasadniczej, to de facto niczego nie rozwiąże.
– SN i tak może uwzględnić odwołania sędziów i uchylić decyzje ministra o ich przeniesieniu. I moim zdaniem tak właśnie należy zrobić – twierdzi Maciej Strączyński.
Odwołania bowiem – w jego ocenie – nie były bezpodstawne. Sędziowie przekonywali w nich, że nie zostały uzasadnione i że minister, przed ich wydaniem, nie zapytał ich, gdzie chcą po zniesieniu ich sądów orzekać. A do tego zobowiązywało go u.s.p.
– Ponadto podnosiliśmy, że decyzje były wydawane jeszcze zanim weszło w życie rozporządzenie znoszące sądy. Większość z nas bowiem, w tym ja, otrzymaliśmy decyzje opatrzone grudniową datą, podczas gdy rozporządzenie zaczęło obowiązywać 1 stycznia 2013 r. – przypomina sędzia Pośpiech.
A, jak zauważa prezes Strączyński, jeżeli SN uzna, że przeniesienie nie powinno mieć miejsca, to może wrócić kwestia przeniesienia niektórych z nich w stan spoczynku.
Co więc powinien w takiej sytuacji zrobić minister sprawiedliwości, aby nie dopuścić do takiego chaosu, z jakim mieliśmy do czynienia podczas reformy Gowina? Wówczas część sędziów, uważając, iż została przeniesiona wadliwie, odmówiła orzekania.
– Moim zdaniem możliwe są dwa wyjścia: jeśli sędziowie w odwołaniach domagali się tylko uchylenia decyzji o przeniesieniu, minister może do tych odwołań się przychylić albo przenieść sędziów drugi raz, a wówczas sędziowie znowu mogą się odwołać – twierdzi Strączyński.
Problem jednak w tym, że nikt nie wie, czy takie działania byłyby zgodne z prawem.
– Tryb odwołania od decyzji przenoszącej sędziego bez jego zgody na inne miejsce służbowe nie został w ogóle uregulowany w przepisach. Wskazano tylko, że odwołanie rozpoznaje SN. Minister na pewno może sam uwzględnić odwołanie, ale nie wiadomo, do jakiego momentu może to zrobić – czy tylko zanim sprawa trafi do SN, czy również później – zauważa sędzia Strączyński.
Sytuacja mogłaby się rozwiązać, gdyby sędziowie sami wycofali swoje odwołania. To jednak mało prawdopodobne.
– Gdyby mój były sąd został przywrócony, nie cofnąłbym swojego odwołania. Uważam bowiem, że resort nie tylko naruszył przepisy, ale i sam status sędziego – tłumaczy Paweł Pośpiech.
Ustawowy obowiązek
Dylematów nie ma za to Ministerstwo Sprawiedliwości.
– Przywracamy 41 sądów, do czego zobowiązuje nas prezydencka ustawa. I ona również stanowi, że minister sprawiedliwości przenosi sędziów do nowo powstałych jednostek bez ich zgody – uspokaja Wojciech Hajduk, wiceminister sprawiedliwości.
I właśnie to – nie oglądając się na grudniowe decyzje – zamierza zrobić resort po 1 stycznia 2015 r.
– Rozstrzygnięcie odwołań sędziów jest w rękach SN i TK – kwituje wiceminister Hajduk.
Prezydencka ustawa (Dz.U. z 2014 r. poz. 481), o której wspomina wiceminister, w art. 4 rzeczywiście stanowi, że „Minister Sprawiedliwości, dokonując po raz pierwszy po wejściu w życie ustawy zmian w organizacji sądownictwa (...), może przenieść w drodze decyzji sędziego wydziału zamiejscowego sądu rejonowego, który w wyniku zmian wprowadzonych niniejszą ustawą zostanie zniesiony, do sądu tworzonego w wyniku dostosowania struktury sądów do kryteriów wprowadzonych niniejszą ustawą, bez jego zgody”.
Jak jednak zauważa Paweł Pośpiech, przepis ten posługuje się tą samą instytucją, którą w pytaniu prawnym do TK zakwestionował SN.
– Dla ustawodawcy najwyraźniej nie miało to żadnego znaczenia, ponieważ postanowił po raz kolejny, tyle tylko że w bardziej radykalnej formie, jej użyć – podnosi sędzia.
Etap legislacyjny
Projekt rozporządzenia w konsultacjach