Bójka nastolatków na tyłach szkoły nie dotknie finansowo placówki. Szkoła nie ma bowiem obowiązku pilnowania starszych uczniów na każdym kroku. Powinni regulamin szkoły znać i się do niego stosować - uznał Sąd Apelacyjny w Lublinie.

Chłopiec – nazwijmy go Adam, był uczniem gimnazjum. Pewnego dnia w trakcie jazdy autobusem szkolnym został zaczepiony przez kolegę, z którym był skonfliktowany. Nauczyciela w autobusie nie było. Ten drugi wyzwał Adama, ale chłopak nie reagował na zaczepki. Dopiero po wyjściu ze szkolnego busu sprowokowany ponownie, udał się z kolegą na tył szkoły i zaczął się z nim bić.

Cios poniżej pasa

Bójka nie trwała długo. Po wymianie kilku ciosów interweniowała nauczycielka. Te kilka ciosów jednak wystarczyło, żeby Adam doznał poważnego urazu moszny. Skończyło się w szpitalu z fatalną diagnozą: częściowa martwica jądra prawego. Efekt: amputacja. Aktualnie chłopiec – już uczeń technikum - nie uskarża się na dolegliwości bólowe związane z wypadkiem. Utrata jądra nie spowodowała zaburzeń płodności, nie wpłynęła też na jego rozwój fizyczny. Niemniej Adam cały czas musi na siebie uważać, podczas wysiłku fizycznego korzysta z ochraniacza na jądra. Ma także obniżoną samoocenę, stał się dużo bardziej nieśmiały w stosunku do dziewczyn. Brak jądra powoduje, że odbiera siebie jako gorszego mężczyznę. Nie ma dziewczyny, ma problemy z seksem.

Pozwał więc gminę. Zażądał 83 tys. zł oraz kwoty 2 tys. zł miesięcznie tytułem renty.

Sąd okręgowy oddalił powództwo. Wyjaśnił, że zgodnie z art. 427 kodeksu cywilnego, kto z mocy ustawy lub umowy jest zobowiązany do nadzoru nad osobą, której z powodu wieku albo stanu psychicznego lub cielesnego winy poczytać nie można, ten obowiązany jest do naprawienia szkody wyrządzonej przez tę osobę, chyba że uczynił zadość obowiązkowi nadzoru, albo że szkoda byłaby powstała także przy starannym wykonywaniu nadzoru.

Sprawa wygląda więc tak, że obowiązek nadzoru nad uczniami na terenie szkoły obciąża podmiot, który szkołę prowadzi, a więc w konkretnym przypadku pozwaną gminę.

Problem jednak w tym, że odpowiedzialność pozwanej gminy jest wyłączona na podstawie tego przepisu, z uwagi na to, że uczniowie, którzy byli uczestnikami zdarzenia mieli zdolność deliktową w myśl art. 426 k.c., gdyż mieli ukończone 13 lat. Sąd I instancji przywołał też dwa wyroki Sądu Najwyższego na poparcie swojego stanowiska.

Pierwszy z 8 lutego 1977 r. (sygn. akt IV CR 8/77), stwierdzona: „względy wychowawcze przemawiają za przyjęciem, że nadzór nad młodzieżą starszą nie może być ciągły, gdyż młodzieży takiej należy stwarzać warunki do znacznej samodzielności. Za wadliwą i nie zapewniającą takiej młodzieży należytej opieki uznać trzeba taką organizację nadzoru, przy której w stałych, i z góry znanych i długich odcinkach czasu nie może on być wykonywany nawet sporadycznie”.

Drugi z 8 kwietnia 1965 r. (sygn. akt I CR 25/65), mówi: „obowiązek rozciągnięcia pieczy przez kierownictwo szkoły nad uczniami nie może być pojmowany tak szeroko, by każdej grupie uczniów, przez cały czas ich pobytu w szkole musiał towarzyszyć opiekujący się nią nauczyciel. W szczególności nie można przyjąć istnienia takiego obowiązku wobec uczniów starszych, którzy w czasie kilkuletniego uczęszczania do szkoły powinni przyzwyczaić się do regulaminu szkolnego i nauczyć się zasad dyscypliny obowiązującej ucznia, a to tym bardziej, że jeżeli ze strony kierownictwa szkoły niejednokrotnie zwracano uczniom uwagę na niedopuszczalność zabawy, której inicjatorem był jeden z uczniów.”

W ocenie sądu władze szkoły nie mogą wprowadzić takich rozwiązań organizacyjnych, które zabezpieczyłyby młodzież w wieku 16 lat przed wszystkimi zagrożeniami, jakie mogą pojawić się ze strony samych uczniów. Powód wniósł apelację, ale i ona okazała się nietrafiona.

Zaniedbanie bez związku

Sąd odwoławczy w całości podzielił bowiem ocenę sądu okręgowego. Wskazał, że sprawca szkody - pobicia - w czasie zdarzenia miał ukończone 16 lat. Zatem zastosowanie ułatwień wynikających z reżimu odpowiedzialności przewidzianej w art. 427 k.c. nie wchodziło w grę. Z tych względów podstawą odpowiedzialności deliktowej gminy pozostawał wyłącznie art. 415 k.c., a w konsekwencji na powodzie ciążył obowiązek udowodnienia wszystkich przesłanek odpowiedzialności deliktowej pozwanego: zdarzenia wywołującego szkodę, winy sprawcy, w tym przypadku winy w nadzorze pracowników szkoły podlegającej gminie i adekwatnego związku przyczynowego pomiędzy zawinionym zachowaniem pozwanego a powstaniem szkody. To zaś nie zostało udowodnione. Do pobicia Adama doszło po wyjściu uczniów z autobusu i udaniu się za szkołę w celu odbycia bójki. Nie doszło do niej w autobusie. Jedyne zaniedbanie kierownictwa szkoły polegające na niezapewnieniu uczniom opieki w czasie przewożenia uczniów do szkoły, nie pozostawało zatem w adekwatnym związku przyczynowym z bójką, a w konsekwencji z urazem chłopca.

Bójka była bowiem zdarzeniem późniejszym i nie wynikała z konfliktu między uczniami, który rozpoczął się w autobusie. Oczywiste jest, że szkoła, a w konsekwencji gmina, przejmowała odpowiedzialność za uczniów od momentu, kiedy weszli do autobusu i trwała przez czas całego ich pobytu w szkole. Okoliczność ta jednak w żaden sposób nie podważa tych ustaleń sądu co do braku związku przyczynowego pomiędzy zawinionym zaniechaniem zapewnienia obecności nauczyciela w autobusie, a szkodą, jakiej doznał Adam.

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Lublinie z 5 czerwca 2014 r., sygn. akt I ACa 150/14