Brytyjskie media informują o kolejnej rundzie sporu Wielkiej Brytanii z Europejską Konwencją Praw Człowieka i jej Trybunałem w Strasburgu. Brytyjscy politycy mają z nim od lat na pieńku - głównie za interpretację praw więźniów. Ta runda zakończyła się remisem na punkty.

Trybunał w Strasburgu orzekł dziś przed południem w kwestii wniosku o odszkodowania dla 10 brytyjskich skazańców za pozbawienie ich prawa głosu w wyborach. Jest to sprawa precedensowa, bo w Wielkiej Brytanii zwyczajowo żaden więzień nie ma prawa głosu. Trybunał już 10 lat temu uznał to za naruszenie praw człowieka. Ale w 2011 roku Izba Gmin zagłosowała za utrzymaniem obecnego systemu. Trybunał w Strasburgu podjął dziś salomonową decyzję: podtrzymał swoją dotychczasową opinię, że odbieranie prawa głosu więźniom narusza ich podstawowe prawa, ale nie uznał ich roszczeń do odszkodowań.

Tymczasem "Daily Telegraph" cytuje prezesa Sądu Najwyższego w Londynie, który powiedział, zapewne ku irytacji brytyjskich polityków, że Europejska Konwencja Praw Człowieka pozwoliła "zaczerpnąć świeżego powietrza" prawnikom i sądom w Wielkiej Brytanii.
Lord Neuberger zastrzegł jednak, że brytyjskie sądy zbyt niewolniczo trzymają się orzeczeń Trybunału, którego sędziowie często nie bardzo orientują się w subtelnościach angielskiego prawa i wydali już wiele niespójnych decyzji.