Eksperci ostrzegają, że przymusowe rekompensaty od pijanych kierowców pogorszą sytuację pokrzywdzonych dochodzących odszkodowań
Eksperci ostrzegają, że przymusowe rekompensaty od pijanych kierowców pogorszą sytuację pokrzywdzonych dochodzących odszkodowań
Propozycjami zmian dotyczących pijanych kierowców wkrótce zajmie się sejmowa komisja nadzwyczajna ds. zmian w kodyfikacjach. Najprawdopodobniej w tym gremium rozstrzygnie się, czy w projekcie zostanie przepis nakazujący sądom zasądzanie nawiązek. Zgodnie z projektowanym art. 47 par. 3 kodeksu karnego za spowodowanie wypadku w stanie nietrzeźwości, sąd będzie musiał orzec obowiązkową nawiązkę w wysokości min. 10 tys. zł na rzecz poszkodowanego.
To nie zamyka drogi do dochodzenia roszczeń na drodze cywilnej. Pytanie jednak, jak to zasądzane w postępowaniu karnym świadczenie wpłynie na zadośćuczynienia, o które poszkodowani będą się starać postępowaniach cywilnych.
– Nawiązka jest instrumentem mieszanym, który spełnia dwa cele. Z jednej strony ma charakter restytucyjny, z drugiej penalny, czyli stanowi uciążliwość dla sprawcy – tłumaczy Michał Królikowski, wiceminister sprawiedliwości. – To oznacza, że przy jej określeniu stosuje się nie tylko kryteria związane z wysokością szkody i jej naprawieniem, ale także dyrektywami wymiaru kary. Nie może być ona natomiast rozumiana po prostu jako element konkurencji pomiędzy odszkodowaniem czy zadośćuczynieniem, za które mógłby ponieść odpowiedzialność ubezpieczyciel z OC – zastrzega Królikowski.
Co nie zmienia faktu, że obowiązkowe nawiązki mogą wprowadzić dużo zamieszania.
– Mam nadzieję, że ta propozycja zostanie usunięta z projektu, ponieważ nie przeanalizowano, jak to wpłynie na postępowanie cywilne – ostrzega poseł Józef Zych z PSL.
– To rozwiązanie jest zupełnie bez sensu, bo powoduje niepotrzebne komplikacje i pogorszy tylko sytuację pokrzywdzonego – uważa Zych.
– Choć nie jest to pewnik, to po stronie ubezpieczycieli można spodziewać się praktyk, które aktualnie występują przy nawiązkach orzeczonych na podstawie art. 46 par. 2 k.k. Polegają one na powstrzymaniu się z wypłatami świadczeń odszkodowawczych do czasu uprawomocnienia się wyroku karnego, w którym sąd zastosuje ten środek karny, i ewentualnie wypłacaniu różnicy. Czyli wysokość zadośćuczynienia będzie niższa o wartość zasądzonej nawiązki – tłumaczy Paweł Wawszczak z biura Rzecznika Ubezpieczonych.
Z tym, że fakt zobowiązania wyrokiem karnym do naprawienia określonej szkody lub krzywdy za pomocą nawiązki nie jest jeszcze rzeczywistym naprawieniem szkody. W praktyce poszkodowany może nigdy tej kwoty od sprawcy nie wyegzekwować.
– I zamiast pewnych pieniędzy od zakładu ubezpieczeń, który jest zawsze wypłacalny, części pieniędzy będzie musiał wydobyć bezpośrednio od sprawcy – tłumaczy sędzia Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.
– A żyjemy w kraju, w którym egzekucja komornicza ma znikomą skuteczność. Zaraz okaże się, że ten pijany kierowca, który spowodował wypadek nie ma stałej pracy, żeby można było mu zająć pensję. Z majątkiem też krucho, bo mieszka w mieszkaniu komunalnym, więc zostaje co najwyżej samochód, którego wartość rośnie dwukrotnie po wlaniu do niego benzyny. W dodatku grat stanowi współwłasność jego i żony, więc ściągnięcie jakiejkolwiek nawiązki od takiego sprawcy jest w praktyce niewykonalne – punktuje sędzia Strączyński.
Jego zdaniem obowiązkowenawiązki ani nie będą stanowić dodatkowej sankcji - bo sprawcy zgodzą się na każdą jej wysokość ze świadomością, że i tak nikt jej nie wyegzekwuje – ani nie polepszy sytuacji pokrzywdzonego.
– Ustawodawca uważa, że im więcej obowiązków nałoży na sąd, tym lepiej dla stron. Tylko, że w tym przypadku pokrzywdzony straci. To jest działalnie pod publiczkę: nie chodzi o to, żeby osiągnąć efekt, lecz dać sygnał społeczeństwu, że będzie się surowiej postępować z pijanymi kierowcami – komentuje prezes Iustitii.
Problem ze ściągnięciem pieniędzy będzie również dotyczył dobrze sytuowanych sprawców w momencie, gdy w wypadku poszkodowanych zostanie więcej osób. W sumie takie świadczenia i tak mogą przekroczyć jego możliwości finansowe.
– Moim zdaniem możliwość orzeczenia nawiązki lub nawet uzyskanie dla niej klauzuli wykonalności nie powinno zwalniać ubezpieczyciela od odpowiedzialności gwarancyjnej – uważa Paweł Wawszczak.
– Pokrzywdzony ma bowiem wybór sposobu naprawienia szkody. Może on żądać od skazanego zapłaty tej kwoty, może również zrezygnować z dochodzenia jej od sprawcy i zażądać od ubezpieczyciela. Dopóki skazany nie wykona tego środka, ubezpieczyciel nie powinien zwalniać się w całości ani w części z odpowiedzialności – twierdzi prawnik.
Jak jednak tłumaczy, pomimo prawomocnego wyroku zasądzającego nawiązkę, pokrzywdzony i tak będzie mógł wytoczyć powództwo przeciwko ubezpieczycielowi.
– W praktyce można się spodziewać, że ubezpieczyciele będą odmawiali wypłaty zadośćuczynienia, powołując się, że został orzeczony środek karny, a umowa OC nie przewiduje możliwości wykonania za sprawcę kary lub środka karnego. Z drugiej strony nie można wykluczyć, iż sądy w sprawach cywilnych zajmą stanowisko, zgodnie z którym kwota nawiązki jest wierzytelnością powstałą wyłącznie względem sprawcy szkody, która nie wpływa na zakres odpowiedzialności ubezpieczyciela – mówi ekspert.
Przedstawiciele RzU przyznają, że nie można wykluczyć również, iż ubezpieczyciele będą chcieli się zwolnić z odpowiedzialności, uznając, że kwota orzeczonej nawiązki naprawia doznaną krzywdę.
To nie wszystko. Ministerstwo Sprawiedliwości, projektując przepis o obowiązkowych nawiązkach, nie wzięło pod uwagę, że pokrzywdzony może nie być zainteresowany dochodzeniem jakichkolwiek świadczeń od sprawcy. Tak może być w przypadku, gdy będzie on wolał dochodzić naprawienia szkody od pewnego gwaranta, jakim jest ubezpieczyciel, ale też wówczas, gdy sprawcą wypadku była osoba bliska, pozostająca z pokrzywdzonym w szczególnych relacjach.
Z uwagi na te wszystkie wątpliwości przedstawiciele rzecznika ubezpieczonych postulują rozwiązanie, zgodnie z którym środków karnych o charakterze kompensacyjnym (już obowiązujących i projektowanych) nie orzeka się, jeżeli w grę może wchodzić odszkodowanie z tytułu obowiązkowego OC pojazdów mechanicznych. Podobnie uważa poseł Zych.
– Jeśli takie świadczenie ma być dodatkową sankcją, to może trzeba wprowadzić dodatkową grzywnę, a nie nazywać tego nawiązką i wprowadzać zamieszanie w procedurze cywilnej – mówi.
Zwłaszcza że – jak zauważa sędzia Strączyński – grzywna jest łatwiejsza do ściągnięcia. W przypadku jej niezapłacenia sąd może bowiem zasądzić np. jej odpracowanie, a w ostateczności nawet pozbawienie wolności.
Etap legislacyjny
Projekt po pierwszym czytaniu
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama