Pijany kierowca, zanim odzyska prawo jazdy, będzie musiał trzy lata jeździć pojazdem z blokadą alkoholową. Problem w tym, że to rozwiązanie może dyskryminować osoby nieposiadające prawa własności auta
Wachlarz kar za promile
/
Dziennik Gazeta Prawna
Obowiązek instalowania alkolocków od początku budził wiele kontrowersji ze strony zarówno
prawników zajmujących się ruchem drogowym, jak i ekspertów z dziedziny motoryzacji. Teraz okazuje się, że proponowane rozwiązania budzą też wątpliwości konstytucjonalistów. Dlaczego?
Rządowy projekt nowelizacji
kodeksu karnego i ustawy – Prawo o ruchu drogowym zakłada wprowadzenie nowego obowiązku dla osób skazanych za jazdę w stanie nietrzeźwości. Zgodnie z proponowanymi przepisami kierowca, któremu sąd odbiera uprawnienia na jakiś okres (np. 5 lat), ponownie ubiegając się o prawo jazdy dostatnie w tym dokumencie adnotację, że przez jakiś czas może prowadzić tylko pojazdy wyposażone w blokadę alkoholową. Taki mechanizm uniemożliwia uruchomienie silnika, gdy poziom alkoholu w wydychanym przez kierowcę powietrzu przekracza 0,1 mg w 1 dm
3.
Biednemu wiatr w oczy
Pół biedy, gdy kierowca, który stara się o odzyskanie
prawa jazdy, jest właścicielem pojazdu. Schody zaczynają się, gdy będzie on tylko jego posiadaczem (a właścicielem jest bank albo firma leasingowa). Zdaniem prof. Marka Chmaja, konstytucjonalisty ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, projektowane przepisy dyskryminują osoby niebędące posiadaczami samochodów. Jako niewłaściciele nie będą mogli zamontować blokady.
– To rozwiązanie kompletnie bez sensu, przepis jest niekonstytucyjny. Uchwalając takie
prawo karzemy niejako część kierowców za to, że są ubożsi i stać ich tylko na wynajem, a nie kupno auta. Byłaby to zatem dyskryminacja ze względu na sytuację materialną, co jest sprzeczne z art. 32 konstytucji – uważa prof. Chmaj.
Podobnego zdania jest prof. Bogusław Banaszak, konstytucjonalista z Uniwersytetu Wrocławskiego.
– To tworzenie nierówności wobec
prawa. Trzeba zauważyć, że projektodawcy umknął też zupełnie problem zawodowych kierowców, którzy nie będą mogli powrócić do zawodu, jeśli ich potencjalny pracodawca nie zapewni im pojazdu wyposażonego w blokadę – przekonuje prof. Banaszak.
Z kolej dr Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego, podkreśla, że prawo może przewidywać dodatkowe obowiązki, które trzeba spełnić w celu przywrócenia uprawnień.
– Z tym że te obowiązki muszą być możliwe do wykonania – zaznacza.
– Natomiast proponowane przepisy tej cechy nie posiadają, dlatego że dla dużej grupy kierowców, którzy nie są właścicielami pojazdów, instalacja blokady alkoholowej nie będzie możliwa – wyjaśnia dr Zaleśny.
Zwraca też uwagę na potencjalną niezgodność regulacji z art. 2 Konstytucji RP. Chodzi o kwestię naruszenia zasad prawidłowej legislacji.
– Prawo, które powstaje, musi być prawem racjonalnym, możliwym do wyegzekwowania. A nie jest możliwe wyegzekwowanie tych przepisów bez przywiązania osoby do konkretnego samochodu. To coś na wzór dawnej pańszczyzny, z tym że obecnie przywiązywałoby się osobę do konkretnego pojazdu. Z tego tytułu ten przepis jest nieracjonalny i w ramach prawidłowej legislacji nie do przyjęcia – uważa konstytucjonalista.
Zdaniem Macieja Wrońskiego, prawnika specjalizującego się w problematyce ruchu drogowego, paradoksalnie problemy mogą mieć także mniej zamożni właściciele aut.
– A co jeżeli kierowca jest właścicielem pojazdu starszej generacji, w której nie ma technicznych możliwości zamontowania alkolocków? – pyta.
Wroński zwraca też uwagę, że stawiając takie wymagania, rząd de facto wprowadza dodatkową sankcję o charakterze quasi-karnym, z pominięciem kodeksu karnego.
Dla osób, które nie będą mogły zainstalować w użytkowanym przez siebie pojeździe blokad, lub z tego powodu podjąć pracy, będzie to de facto oznaczało pozasądowe wydłużenie zakazu prowadzenia pojazdów o kolejne trzy lata.
– Tymczasem rozwiązania o charakterze administracyjnym nie mogą mieć przede wszystkim charakteru represyjnego. W tym zaś przypadku ten element karny wybija się na pierwszy plan. Zupełnie tak, jakby projektodawca wprowadzając przepisy o alkolockach miał na celu przede wszystkim spowodowanie dodatkowych represji i dolegliwości – argumentuje Wroński.
Jego zdaniem o wiele skuteczniejsze oraz uczciwsze są przepisy w krajach skandynawskich. Tam mają służyć poprawie sytuacji kierowców, którym można skrócić zakaz prowadzenia pojazdu, pod warunkiem że zgodzą się na dodatkowe obostrzenia w postaci jazdy tylko z blokadą.
– To jest uczciwe rozwiązanie, bo kierowca ma wybór: albo ponoszę pełne konsekwencje swojego czynu, albo korzystam z danej mi szansy – zaznacza Maciej Wroński.
Ministerstwo się broni
Resort Sprawiedliwości nie zgadza się z zarzutami konstytucjonalistów.
– Posiadacze czy użytkownicy samochodów mają możliwość zainstalowania blokady alkoholowej w pojeździe. Nie wiąże się ona bowiem z jakąś nieodwracalną czy głęboką ingerencją, tak jak to się dzieje np. w przypadku instalacji gazowej – przekonuje Wioletta Olszewska z ministerstwa.
– Po drugie, sytuacja prawna zarówno właścicieli, jak i użytkowników jest taka sama. W sensie normatywnym nie ma żadnych podstaw do zarzucania naruszenia konstytucyjnej zasady równości – precyzuje.
Co jeżeli auto jest starszej generacji i kierowca nie może zamontować alkoblokady?
Projekt po pierwszym czytaniu