W demokratycznym państwie nie do zaakceptowania jest – czynione pod płaszczykiem wolności słowa – bezkarne znieważanie uczuć religijnych innych osób. Tak w stanowisku przedstawionym Trybunałowi Konstytucyjnemu stwierdził Andrzej Seremet, prokurator generalny.
W demokratycznym państwie nie do zaakceptowania jest – czynione pod płaszczykiem wolności słowa – bezkarne znieważanie uczuć religijnych innych osób. Tak w stanowisku przedstawionym Trybunałowi Konstytucyjnemu stwierdził Andrzej Seremet, prokurator generalny.
Sprawę przed TK zainicjowała Dorota Rabczewska, którą sąd skazał na karę grzywny za wypowiedź na temat autorów Biblii. Piosenkarka określiła ich jako naprutych winem i palących jakieś zioła. Sąd uznał, że dopuściła się publicznego znieważenia przedmiotu czci religijnej, tym samym popełniła czyn, o którym mowa w art. 196 k.k. Jako że wyrok ostał się w wyższej instancji, Dorota Rabczewska postanowiła – jak sama twierdzi – zawalczyć o wolność słowa w Trybunale Konstytucyjnym. W skardze podnosi m.in., że uznanie obrazy uczuć religijnych za przestępstwo ogranicza wolność światopoglądową oraz debatę publiczną.
Teraz do zarzutów skarżącej odniósł się prokurator generalny. I każdy uznał za nietrafiony. Doda twierdzi np., że przepis penalizujący obrazę uczuć religijnych narusza art. 54 ust. 1 konstytucji, w którym zagwarantowana jest m.in. wolność wyrażania światopoglądu czy też – szerzej – wolność słowa. Sugeruje przy tym, że przepis k.k. przewiduje odpowiedzialność karną za wypowiadanie wszystkich krytycznych poglądów na temat przedmiotów czci religijnej i uczuć religijnych. Tymczasem – jak podkreśla PG – penalizacją objęte są tylko takie wypowiedzi, które mają charakter publiczny i obraźliwy. Z taką wypowiedzią będziemy mieli do czynienia, gdy sprawca okazuje pogardę, czyniąc to demonstracyjnie. W takim przypadku prawdziwą intencją sprawcy nie jest zaprezentowanie własnego poglądu na temat religii, lecz obrażenie uczuć religijnych innych osób.
„Odpowiedzialność karna z art. 196 k.k. nie jest związana z treścią wypowiedzi, lecz z jej formą, mającą charakter znieważający. Celem kwestionowanego przepisu jest więc przeciwdziałanie takiemu rodzajowi »krytyki« (wypowiadania odmiennych poglądów), który polega na zastępowaniu, z powołaniem się na wolność słowa, argumentów merytorycznych – zniewagami, które nie mogą być standardem akceptowanym w demokratycznym państwie” – podkreśla PG.
Rabczewska podnosi również, że ustawodawca, wprowadzając do porządku prawnego art. 196 k.k., nie zachował wymaganej proporcjonalności sankcji karnej. Tymczasem – zdaniem Seremeta – skarżąca całkowicie zignorowała przepisy części ogólnej k.k., regulujące zasady wymiaru kary. Za popełnienie przestępstwa z art. 196 k.k. można zostać ukaranym grzywną, karą ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat 2. Tak więc – przekonuje prokurator generalny – skoro sankcje przewidziane w art. 196 k.k. są „zróżnicowane i dostosowane do konkretnego stanu faktycznego (...), trudno wykazać, że ustawodawca przekroczył ramy przysługującej mu swobody w określaniu środków realizacji przyjętych celów”.
PG przytacza też dane na temat stosowania kwestionowanego przepisu w praktyce. Jak podaje, ze statystyk Ministerstwa Sprawiedliwości z lat 1999–2004 wynika, że na 50 zapadłych w tym okresie wyroków 13 orzekało grzywnę samoistną (26 proc.), 14 karę ograniczenia wolności (28 proc.), a 23 karę pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania. Ze statystyk policyjnych wynika zaś, że w tym czasie występek z art. 196 k.k. został popełniony 380 razy. Ledwie 14 proc. spraw zakończyło się wyrokiem skazującym.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama