Często osoby, które wzięły kredyt we frankach, pytają nas, czy mają jakieś szanse w starciu z bankiem. Odpowiedź nie jest łatwa, ale kto nie próbuje, ten niczego się nie dowiaduje.
Większość historii z kredytem walutowym jest do siebie podobna. Oto Polak bądź Polka, młodzi bądź starsi, zamożni bądź nie, kierowani pragnieniem posiadania domu udają się do jednego z banków. I tam zostają złapani w pułapkę kredytu walutowego, który nagle zamienia się w rujnującą życie i zdrowie pożyczkę, o wartości czasem nawet dwukrotnie przewyższającej kwotę pierwotną. O dziwo, w pułapkę kredytową wpadli również obcokrajowcy. Do naszej kancelarii doszedł któregoś dnia faks tej treści: „Jestem Włochem i mam konkubinę w Polsce, z którą mam dwoje dzieci. W 2006 roku zdecydowaliśmy się wziąć kredyt we frankach. Bank dając nam do podpisania umowę, ani nie dał nam żadnego czasu na przemyślenia, ani nie tłumaczył, jakie ryzyko bierzemy na siebie. Po czasie nasze raty wzrosły o 100 proc. Jest mi wstyd, ale nie mam już nawet na jedzenie dla dzieci. Pokazałem tę umowę w banku we Włoszech. Chwycili się za głowy, jak można było oferować taki produkt!”.
Można grupowo
Jeśli zdecydujemy się na grupowe pozwanie banku, to należy zebrać minimum 10 poszkodowanych osób. Wymaga tego ustawa o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym (Dz.U. nr 7, poz. 44 ze zm.), która weszła w życie w 2010 roku. Postępowanie grupowe jest postępowaniem cywilnym w sprawach, w których są dochodzone roszczenia jednego rodzaju, oparte na tej samej lub takiej samej podstawie faktycznej.
Często pozew grupowy postrzegany jest przez pryzmat kina amerykańskiego, szczególnie filmu „Erin Brockovich” Stevena Soderbergha, w którym tytułową rolę brawurowo zagrała Julia Roberts, przeciwstawiająca się potężnemu przemysłowemu lobby. W polskich realiach najlepiej byłoby, gdyby w rolę Erin Brockovich wcielił się miejski lub powiatowy rzecznik praw konsumenta, albowiem wtedy nasz pozew grupowy ma szanse na zwolnienie od kosztów sądowych.
Jak wygrać
Pozew przeciwko bankowi winien zasadniczo dotyczyć ustalenia, że dowolność określania kursu indeksacji raty kredytu wywołuje nieważność albo całej umowy kredytu, albo tylko klauzuli przeliczeniowej. Żądanie ustalenia nieważności całej umowy byłoby naszym zdaniem przeciwskuteczne. Nieważność taka oznaczałaby dla banku konieczność zwrotu wszystkich kosztów kredytu, ale dla klientów – zwrot kwoty głównej kredytu. Natomiast podważenie samej tylko klauzuli przeliczeniowej oznaczałoby zwrot kredytobiorcom nadwyżki spłat, uzyskanej przez bank dzięki spreadowi.
Zauważalna niechęć sądów do obalania całych umów wskazuje, że o wiele bardziej prawdopodobnym rozstrzygnięciem jest ustalenie nieważności częściowej. W takim wypadku, najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem jest przyjęcie, że zarówno przewalutowanie inicjalne, jak i z chwili spłaty raty jest nieważne, a kwotą odniesienia jest kwota początkowa kredytu w walucie polskiej.
Pozew powinien wskazywać na nadzwyczajną zmianę stosunków w zakresie kursu złotego. Powinien jednak także podkreślać okoliczność wyzyskania niedoświadczenia klientów, którzy mieli prawo się spodziewać, że bank jako instytucja zaufania publicznego powołana do redukowania ryzyka finansowego, nie wywoła rujnującego ryzyka dla klientów.
Wymienione roszczenia o ustalenie powinny być uzupełnione o roszczenie odszkodowawcze. Wygrana w procesie o ustalenie otworzy bowiem drogę do dochodzenia zwrotu konkretnych kwot w oparciu o zasady opisane przez sąd. Podzielenie dochodzenia roszczeń na etap ustalający i zasądzający ma swoje zalety: przede wszystkim proces o ustalenie nie jest spowalniany przez żmudne określanie sposobów obliczania wysokości roszczeń. W tym pierwszym postępowaniu wychodzimy po prostu z założenia – które praktycznie nie może być kwestionowane – że dowolność spreadów jest zakazana. Zadanie sądu jest więc jasno sprecyzowane i stricte prawnicze, mianowicie chodzi o odpowiedź na pytanie: jakie skutki prawne wiążą się z naruszeniem zakazu dowolnego narzucaniu spreadów?
W procesie o zasądzenie zwrotu nadpłat sąd będzie miał już z góry ustalony i wiążący sposób wyliczania kwot należnych. W tym postępowaniu nie będzie więc już chodzić o ustalenie „czy?” i „jak?”, lecz „ile?”.
Potrzeba orłów
Często ludzie pytają nas również, czy z bankiem mamy szanse tylko w sądzie. No cóż, pozostaje nam chyba rzeczywiście liczyć tylko na polski wymiar sprawiedliwości. A nawiązując do kinematografii amerykańskiej i Roberta Redforda w roli błyskotliwego prokuratora, potrzeba nam orłów. Orłów Temidy. Na szczęście jeden już się znalazł. To sędzia, który dał nadzieję walczącym z hydrą bankową w wyroku w głośnej sprawie ,,nabitych w mBank”.
Co to jest spread
Spreadem nazywana jest różnica pomiędzy kursem kupna waluty i kursem jej sprzedaży. Udzielając kredytu w obcej walucie, bank przelicza jego kwotę po kursie kupna (niższym) waluty, natomiast jako kwotę, którą ma spłacać klient, bierze pod uwagę kurs sprzedaży (wyższy) tej waluty. Spread wynosi zazwyczaj kilka procent i stanowi dodatkowy zysk kredytodawcy.