Dodatkowo niejednokrotnie odnosi się wrażenie, że w trakcie stosowania prawa na ołtarzu sprawiedliwości, i to w pierwszej kolejności, składany jest w ofierze zdrowy rozsądek - pisze Oktawian Nawrot.
Gdybym mógł zmienić jeden przepis, rozszerzyłbym zakres odpowiedzialności urzędników za wydawane decyzje, wprowadzając przykładowo odpowiedzialność finansową. Być może wizja utraty pracy, prywatnego majątku, skłoniłaby niektórych do poważniejszego traktowania swoich obowiązków i rozważenia liczących już tysiąc siedemset lat słów Hermogenianusa: „Wszelkie prawo powinno być stanowione [i – dodajmy – stosowane] za względu na człowieka”.
Wcale nierzadkie jest stwierdzenie, zgodnie z którym nasze prawo nie jest takie złe, a jedynie jego stosowanie pozostawia wiele do życzenia. Nie czas i miejsce na analizę trafności pierwszej części tego sformułowania – niewątpliwie znajdą się argumenty za i przeciw – chciałbym skoncentrować się na jego drugim członie. Sposób stosowania prawa, i to przez urzędników różnego szczebla, reprezentujących różne instytucje, delikatnie mówiąc, wielokrotnie zdaje się nie przystawać do standardów państwa prawa.
Przede wszystkim przepisy prawne – o czym przekonać się można przeglądając niemalże dowolny serwis informacyjny – intepretowane są w oderwaniu od celu regulacji, a zwłaszcza wartości, których zabezpieczeniu lub realizacji powinny służyć, a już Celsus powiadał: ustawy wtedy są właściwiej interpretowane, gdy zachowuje się ich ducha. Urzędnicy obawiają się wykroczyć poza literalne brzmienie przepisu i dotrzeć do istoty normy prawnej realizującej zasady i cele prawa. Stając się bezwolnym narzędziem mającym zagwarantować życie ustawy, w istocie czynią z niej karykaturę. W ten sposób dochodzi do wspomnianego już naruszenia standardów państwa prawa, z normami konstytucyjnymi na czele. Dla przykładu można przytoczyć art. 1 konstytucji: „Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli” i zapytać retorycznie: czy wydanie decyzji niszczącej – także jako człowieka – przedsiębiorcę i prowadzącej do likwidacji stworzonych przez niego miejsc pracy jest dbaniem o dobro wspólne? Czy przeciąganie latami postępowań, także w drobnych sprawach, sprzyja realizacji dobra wspólnego? Co wspólnego z dobrem wspólnym ma traktowanie obywatela w kategoriach „wroga państwa” – potencjalnego oszusta, złodzieja?...
Dodatkowo niejednokrotnie odnosi się wrażenie, że w trakcie stosowania prawa, na ołtarzu sprawiedliwości i to w pierwszej kolejności, składany jest w ofierze zdrowy rozsądek. Nawet jeśli bowiem konkretny urzędnik niewiele wie na temat zasad prawa, polityki prawa, wartości, które legły u podstaw określonej legislacji, ba! zwrot państwo prawa niewiele mu mówi, powinien zdawać sobie sprawę, że decyzja, którą wydaje, urąga wszelkim standardom i poczuciu nawet nie sprawiedliwości, ale po prostu przyzwoitości.