Opłatę roczną z tytułu dozoru technicznego uiszcza ponad 150 tys. podmiotów. W ostatnim czasie przed sądami toczyło się 5 tys. spraw o jej zapłatę. Ale tylko sędzia Artur Wewióra z Sądu Rejonowego Łódź-Śródmieście zauważył, że coś jest nie tak.
Wszystko zaczęło się, gdy Urząd Dozoru Technicznego zażądał od pewnego przedsiębiorcy wniesienia opłaty rocznej za dozór nad urządzeniem, którego ten już się pozbył. Człowiek ów zaprzestał nawet prowadzenia działalności gospodarczej, jednak z przepisów wynikało, że i tak płacić musi. Gdy sprawa trafiła do łódzkiego sądu rejonowego, młody sędzia, zamiast prawo po prostu zastosować, przyjrzał mu się. A im dłużej się w nie zagłębiał, tym bardziej dochodził do wniosku, że przepisy rozporządzenia przekraczają delegację zawartą w ustawie. Skierował więc pytanie prawne do Trybunału Konstytucyjnego.
Sześć miesięcy później sędzia TK Małgorzata Pyziak–Szafnicka stwierdziła: - Jestem pełna uznania dla wysokiego poziomu merytorycznego pełnomocników. Sprawa wydawała mi się oczywista, tymczasem głębia konstytucyjnego problemu okazała się przeogromna.
Wtedy jeszcze wyrok nie był przesądzony. Prawnicy Ministerstwa Gospodarki i przedstawiciel prokuratora generalnego dowodzili, że przepisy są konstytucyjne. Po wysłuchaniu argumentacji sędziego Wewióry i rozważeniu zagadnienia TK nie tylko jednak przyznał mu rację, ale w uzasadnieniu sędzia Pyziak-Szafnicka podkreśliła, że nigdy jeszcze nie spotkała się z taką rozbieżnością pomiędzy tym, do czego ustawodawca zobowiązał ministra, a tym, co ostatecznie znalazło się w rozporządzeniu.
– Oczywiście zadanie pytania prawnego nie jest rozstrzygnięciem, które podejmuje się lekkomyślnie. Nie sądzę jednak, by jakikolwiek sędzia, przekonany o konieczności zadania pytania prawnego, będzie uchylał się od tej decyzji tylko dlatego, że inni sędziowie akurat nie podzielają jego wątpliwości – mówi Artur Wewióra, dla którego niedawny wyrok TK jest jednym z największych osiągnięć. On sam podkreśla, że sukcesem wciąż jest dla niego zdanie egzaminu sędziowskiego, pozytywnie zakończona asesura i uzyskanie nominacji sędziowskiej.
– Uwzględnienie przedstawionej w pytaniu prawnym argumentacji przez Trybunał Konstytucyjny czy też honorowy tytuł Sędziego Europejskiego to wydarzenia, które, jak sądzę, każdego sędziego niezwykle mobilizują do dalszej służby. Mam jednak świadomość, iż bez powołania do pełnienia urzędu sędziowskiego nie byłoby mi dane występować ani przed Trybunałem Konstytucyjnym w charakterze pełnomocnika sądu pytającego, ani w konkursie organizowanym przez polską sekcję Międzynarodowej Komisji Prawników – mówi sędzia.
Nie pochodzi z rodziny prawniczej, do liceum szedł jako zapalony chemik. Cztery lata w klasie biologiczno-chemicznej uświadomiły mu jednak, że nie ma wystarczająco ścisłego umysłu, za to całkiem nieźle nadaje się na prawnika. Sukces zawdzięcza ciężkiej pracy i czerpaniu z najlepszych wzorców, z jakimi zetknął się na Uniwersytecie Łódzkim.
– Imponowali mi zawsze ci wykładowcy, którzy potrafili łączyć dydaktykę z pracą zawodową. Miałem możliwość słuchania wykładów sędziów Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego, Naczelnego Sądu Administracyjnego, którzy byli również profesorami mojej uczelni. Wielu prowadzących ćwiczenia było czynnymi zawodowo adwokatami czy też radcami prawnymi. Odnosiłem zawsze wrażenie, że taka symbioza teorii i praktyki sprzyja temu, by wykład wyczerpał temat, a nie słuchaczy – mówi sędzia.
Pracę magisterską pisał pod kierunkiem prof. Tadeusza Szymczaka w Katedrze Prawa Konstytucyjnego UŁ. - Promotor zdołał zaszczepić mi z jednej strony przekonanie, że konstytucja to nie jest jakiś ozdobnik, dokument, do którego odwołujemy się w akcie desperacji, gdy jakichkolwiek konkretnych argumentów brak, lecz ustawa zasadnicza w pełnym tego pojęcia znaczeniu, a zatem będąca punktem wyjścia prawniczej analizy - opowiada prawnik. – Jednocześnie zwracał również uwagę na to, że nie jest to jedyna konstytucja na świecie i warto czasem zainteresować się, jak dana kwestia rozstrzygnięta jest w innych porządkach prawnych, choćby bardzo od naszego odległych. Bardzo to do mnie, jako zainteresowanego systemami tzw. common law, przemawiało i nadal przemawia – dodaje.
Studiował z zamiarem przywdziania fioletowego żabotu. Jak sam twierdzi nie znajdował w sobie ani powołania, ani predyspozycji do innych prawniczych profesji. W Sądzie Rejonowym dla Łodzi-Śródmieścia orzeka od 2007 r. Najpierw jako asesor, a od 2009 r. jako sędzia. – W wydziale postrzegany jest jako osoba nadzwyczaj obowiązkowa, skrupulatna, a przy tym wykazująca się przenikliwością i zdolnością do poszukiwania nieszablonowych rozwiązań napotkanych problemów. Szczególnie interesuje się prawem brytyjskim oraz prawem Unii Europejskiej. W czerwcu 2013 r. został zwycięzcą 11. edycji konkursu „Sędzia Europejski” organizowanego przez polską sekcję Międzynarodowej Komisji Prawników – przypomina sędzia Tomasz Kotkowski, przewodniczący XVIII Wydziału Cywilnego w śródmiejskim sądzie.
Czas wolny to dla sędziego Wewióry wyjątkowy luksus. Najchętniej poświęca go na zwiedzanie mniej znanych zabytków, ale, prócz architektury, interesuje się także ornitologią i historią.