W marcu 2013 r. jeden z obywateli wystąpił o ujawnienie wpisów z lutego 2013 r. z prowadzonego w formie elektronicznej kalendarza szefa resortu rozwoju regionalnego.
Dyrektor biura: kalendarz to nie dokument
Dyrektor Biura Ministra Rozwoju Regionalnego poinformował jednak, że kalendarz nie stanowi informacji publicznej, gdyż jest narzędziem pomocniczym, wspomagającym organizację i planowanie pracy a nie dokumentem urzędowym. W związku z tym umieszczanie w kalendarzu terminu konkretnego wydarzenia ma charakter czynności czysto technicznej i nie jest dowodem na to, czy takie spotkanie się odbyło lub odbędzie.
Dyrektor podkreślił, że informacje zamieszczone w kalendarzu nie przesądzają o kierunku działań organu administracji publicznej i nie jest są wyrazem jego stanowiska. A tylko takie dokumenty mają status informacji publicznej zgodnie z art. 6 ust. 2 ustawy z 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (Dz. U. z 2001 r. Nr 112, poz. 1198 ze zm.).
Obywatel się skarży…
Obywatel, który domagał się ujawnienia wpisów z kalendarza ministra, zaskarżył rozstrzygnięcie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Wskazywał przy tym na bezczynność ówczesnego ministra rozwoju regionalnego i dowodził, że żądana informacja stanowi informację publiczną oraz wniósł o zobowiązanie ministra do dokonania czynności w zakresie udostępnienia informacji publicznej.
Minister Rozwoju Regionalnego wniósł o oddalenie skargi. Dowodził, że wniosek skarżącego został rozpatrzony i obywatel otrzymał odpowiedź.
…sąd przyznaje rację ministrowi
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie przyznał rację ministrowi. Wskazał, że organ ma obowiązek wydania decyzji administracyjnej tylko w takim wypadku, gdy informacja, której udostępnienia żąda określony podmiot, jest informacją publiczną a organ odmawia jej udostępnienia. Natomiast jeżeli żądanie nie dotyczy informacji publicznej, organ powinien odpowiedzieć obywatelowi zwykłym pismem zawierającym informację, że złożony przez niego wniosek nie znajduje podstaw w przepisach prawa.
W ocenie WSA terminarz spotkań ministra nie jest dokumentem urzędowym. Nie zawiera on oświadczenia woli lub wiedzy funkcjonariusza publicznego. Jest co najwyżej narzędziem biurowym, wspomagającym organizację i planowanie pracy ministra. Nie jest to więc informacja publiczna - a skoro tak minister nie dopuścił się bezczynności.
Orzeczenie nie jest prawomocne. Sprawę ostatecznie ma rozstrzygnąć NSA.