Przy rozpatrywaniu wniosków o przyznanie licencji na wykonywanie zawodu prawnika nie należy traktować niezalegalizowanego pobytu kandydata jako bariery uniemożliwiającej mu praktykowanie prawa. Samorząd powinien patrzeć na status imigracyjny aplikantów podobnie jak na ich wyznanie religijne, rasę czy płeć – uznał w precedensowym wyroku Sąd Najwyższy stanu Kalifornia.

Podstawą tego kontrowersyjnego rozstrzygnięcia była sprawa 36-letniego imigranta z Meksyku Sergia Garcii, który dzięki ambicji i uporowi porzucił w końcu pracę na plantacji migdałów, a za oszczędzone pieniądze poszedł na studia prawnicze. Już za pierwszym podejściem zdał egzamin zawodowy i gdyby nie brak odpowiednich dokumentów zezwalających mu na stały pobyt, uzyskanie prawa do posługiwania się tytułem „attorney at law” byłoby czystą formalnością. Kiedy jednak Garcia wystąpił do stanowego samorządu o przyznanie licencji, komisja kierująca do sądu wnioski o nadanie uprawnień zawodowych zwróciła uwagę, że status imigracyjny mężczyzny nie jest uregulowany. Garcia po raz pierwszy przyjechał do północnej Kalifornii, kiedy miał półtora roku, a na dobre osiedlił się tam w wieku 17 lat. Po tym, jak jego ojciec otrzymał status rezydenta, mógł w końcu wystąpić do sądu o wizę, ale postępowanie w tej sprawie trwa już od 19 lat.

W jednomyślnej decyzji kalifornijski Sąd Najwyższy orzekł, że ani prawo stanowe, ani polityka publiczna nie powinny jednak stanowić przeszkody dla Garcii i innych imigrantów w uzyskaniu licencji zawodowej. Tym samym utrzymał w mocy uchwaloną w październiku 2013 r. ustawę pozwalającą wykwalifikowanym kandydatom na ubieganie się o przyjęcie do palestry bez względu na ich status imigracyjny. Sędziowie podkreślili, iż zachodzi małe prawdopodobieństwo, aby funkcjonariusze urzędu imigracyjnego zastosowali sankcje wobec nieudokumentowanego imigranta, który od wielu lat mieszka w Stanach Zjednoczonych i zdobył tam wykształcenie, a którego jedynym przestępstwem było nielegalne przekroczenie granicy. „W tych okolicznościach należy stwierdzić, iż sam fakt, że bezprawna obecność imigranta na terenie kraju stanowi naruszenie przepisów federalnych nie jest wystarczającą ani przekonującą podstawą do odmówienia takiej kategorii osób przyjęcia do stanowego samorządu prawniczego” – czytamy w opinii sędziów.

Z jednej strony wyrok został uznany za symboliczne zwycięstwo rzeczników równego traktowania w dostępie do rynku pracy imigrantów, którzy zdobyli w USA wykształcenie i założyli tam rodziny, lecz od lat bezskutecznie walczą o zalegalizowanie pobytu. Tym niemniej podobnie jak w przypadku stanowych regulacji legalizujących palenie i sprzedaż marihuany, które stoją w sprzeczności z ustawodawstwem federalnym, tak też decyzja sądu w San Francisco nie unieważnia ani w żaden sposób nie wpływa na federalne obostrzenia w zakresie zatrudniania nielegalnych imigrantów. Co oznacza, że sami zainteresowani wciąż pozostaną w niepewności prawnej. Amerykański Departament Sprawiedliwości wyraźnie sprzeciwił się przyznawaniu licencji zawodowych osobom bez udokumentowanego prawa pobytu, argumentując, że przyjęcie Garcii do palestry byłoby nie tylko naruszeniem mandatu federalnego, ale także bezprawnym wydatkowaniem środków publicznych. W uzasadnieniu wyroku sądu nie ma z kolei ani słowa o tym, że zgodnie z prawem federalnym żadna kancelaria prawna lub inna firma (nie mówiąc już o instytucji

publicznej) nie może przyjąć do pracy osoby takiej jak Garcia. Sędziowie zdawkowo odnieśli się także do kwestii, czy może on otworzyć własną praktykę. „Zakładamy, że nieudokumentowany imigrant z licencją prawnika podejmie odpowiednie kroki, aby zagwarantować, że jego działalność jest zgodna z obowiązującymi ograniczeniami prawnymi oraz będzie informował klientów o wszelkich niepożądanych skutkach, jakie mogą wiązać się z jego statusem imigracyjnym” – lakonicznie stwierdzili sędziowie.

Nawet eksperci od prawa imigracyjnego są podzieleni w kwestii, czy Garcia będzie mógł prowadzić własną firmę i wystawiać klientom faktury. Krytycy decyzji kalifornijskiego sądu nie dowierzają, że porad prawnych będzie udzielać osoba, której już sama obecność na terytorium USA jest równoznaczna z naruszeniem prawa. – Jak on [Garcia] może zobowiązać się do okazywania szacunku wymiarowi sprawiedliwości, jeśli większość życia spędził w opozycji wobec rządów prawa? Jak może obiecać, że nie będzie wprowadzać sędziego w błąd skoro nielegalny pobyt w Stanach Zjednoczonych wymaga oszukiwania na każdym kroku? – pyta retorycznie komentator telewizji CNN Ruben Navarrette.

Przypadków, które do złudzenia przypominają sprawę Garcii jest dużo więcej. Sądy na Florydzie i w stanie Nowy Jork rozpatrują obecnie kolejne sprawy cudzoziemców, którzy spełnili wszystkie stanowe wymogi uzyskania licencji poza unormowaniem swojego statusu imigracyjnego.

Komentatorzy przyznają jednak, iż nie jest jasne, jaki wpływ przypadek Garcii będzie miał na postępowania toczące się w innych stanach. Wiadomo za to, że co najmniej w kilku nieudokumentowani imigranci już wykonują zawód prawnika.