Drużyna prawników GM domaga się ochrony przed roszczeniami właścicieli wyprodukowanych przez firmę aut z wadliwymi przełącznikami zapłonu. Ich zdaniem postępowanie upadłościowe z 2009 r. zwalnia giganta z Detroit z odpowiedzialności za problemy kierowców.
W złożonym w tym tygodniu wniosku o oddalenie wszystkich pozwów w sprawie uszkodzonych pojazdów, pełnomocnicy GM argumentują, że sąd powinien bezpośrednio zastosować przepisy, które chronią zrestrukturyzowaną firmę przed odpowiedzialnością za zdarzenia sprzed 10 lipca 2009 r. Tego dnia formalnie zakończyła się bowiem reorganizacja General Motors na mocy tzw. Chapter 11 (ogłoszenie upadłości z ochroną przed wierzycielami) i na jej zgliszczach zrodził się nowy, znaczenie mniejszy podmiot o nazwie GM.
Zgodnie z umową zawartą z departamentem skarbu wszelkie roszczenia z tytułu wypadków sprzed czerwca 2009 r. miały być kierowane pod adresem General Motors, a raczej tych, którzy przeszli do GM ze starego koncernu.
W ciągu ostatnich trzech miesięcy do sądów trafiły już 54 pozwy (w większości zbiorowe) przeciwko producentowi Pontiaca. Niektórzy wnioskodawcy domagają się odszkodowania za utratę możliwości korzystania z zakupionego auta, spadek jego wartości rynkowej oraz narażenie na niebezpieczeństwo.
Inni z kolei oczekują sprawiedliwości za utratę swoich bliskich lub odniesione obrażenia. Rodzina z Alabamy pozwała GM za śmierć 32-letniej Aubrey Wallace, matki dwójki dzieci, która zginęła w grudniu 2013 r. w wypadku kierowanego przez nią Chevroleta Cobalta (rocznik 2006). Szefowie koncernu oficjalnie przyznali, że wadliwa konstrukcja przełącznika była przyczyną 31 wypadków, w tym 13 śmiertelnych.
Od lutego 2014 r., kiedy ujawniono problemy z zapłonem w modelach sprzed 2009 r., GM wycofał z amerykańskiego i kanadyjskiego rynku ok. 2,6 mln samochodów osobowych z feralną stacyjką, głównie Chevroletów i Pontiaców wyprodukowanych w latach 2003-2007. Zdaniem przedstawicieli firmy porozumienie w sprawie wyeliminowania niebezpiecznych aut nie stanowi jednak podstawy do pozywania nowego GM za straty majątkowe związane z pojazdami sprzedawanymi przez General Motors. Prawnicy poszkodowanych z kolei przekonują, że żadna ochrona się firmie nie należy, gdyż jej menadżerowie od dekady wiedzieli o wadliwej konstrukcji, lecz postanowili ten fakt zataić. W ich opinii wniosek o zabezpieczenie przed roszczeniami to część szerszej strategii mającej na celu wymuszenie zawarcia ugód. Jak donosi „New York Times”, GM zatrudnił też zewnętrznych prawników, którzy mają wyjaśnić, dlaczego do wycofania aut doszło z ponad dziesięcioletnim opóźnieniem.
W złożonym w tym tygodniu wniosku koncern nie odnosi się do kwestii roszczeń za spowodowanie śmierci lub obrażeń powypadkowych. - GM uznaje swoje obywatelskie i prawne zobowiązania związane z urazami odniesionymi na skutek wadliwego działania przełączników zapłonu - czytamy oświadczeniu firmy.
EŚ