Andrzej Tomaszek od zawsze był pragmatykiem, który trzeźwo ocenia sytuację. Mimo miłości do historii wiedział, że perspektywy pracy w tym zawodzie nigdy nie staną się zbyt różowe. – Prawo było wyrazem kompromisu. Studia były może mniej pasjonujące, ale dawały więcej możliwości, a przedmiotów historycznych też nie brakowało – mówi mec. Tomaszek, który w rezultacie uzyskał dwa dyplomy i to obydwa z wyróżnieniem. Adwokaturę wybrał m.in. dlatego, że choć wymaga odpowiedzialności, to daje też duże poczucie swobody. – Dziś może nie widzimy tego tak wyraźnie, ale w latach 80. był to bardzo istotny argument – tłumaczy.
Zawsze starał się uczyć od najlepszych. Należy do pokolenia, dla którego ikoną nowoczesnej, otwartej na świat adwokatury jest Tomasz Wardyński, ale miał też inne wzorce. – Podpatrywałem wielu mistrzów, którzy wyznaczali standardy zachowań i adwokackiej rzetelności. Spośród cywilistów myślę o moim patronie Wacławie Kleinie, ale widziałem, jak pracują Andrzej Rościszewski, Zdzisław Krzemiński czy Jan Ciećwierz. Pozostaję też pod wrażeniem karnistów Czesława Jaworskiego, Jacka Kondrackiego i Stanisława Mikkego.
Jeszcze jako aplikant poznał Zbigniewa Drzewieckiego. – Zaproponowałem mu współpracę, bo uznałem, że jest rzetelny, uczciwy i godny zaufania. Są to cechy, których nie tylko oczekuje się od wspólnika, ale przede wszystkim takie, których szukają u adwokatów klienci – podkreśla mec. Drzewiecki.
Był początek lat 90. Nie mieli co prawda wyrobionych nazwisk, ale za to kompetencje, a ponadto znali języki obce i dobrze rozumieli potrzeby zachodnich klientów. Andrzej Tomaszek wyspecjalizował się w prawie konkurencji oraz własności intelektualnej. Przez cztery lata z rzędu środowisko prawnicze oceniało go jako najlepszego eksperta w tym zakresie.
– Jest nie tylko znakomitym specjalistą w tych dziedzinach prawa, lecz także wszechstronnym prawnikiem w ogóle – komplementuje mec. Paweł Ciećwierz z kancelarii Wardyński i Wspólnicy.
Andrzej Tomaszek od początku kariery aktywnie działał też w samorządzie, a od 2007 r. jest wicedziekanem stołecznej ORA. Wbrew oponentom twierdzi jednak, że wcale nie oznacza to, iż jest już wypalony. – Wręcz przeciwnie. Jestem pełen energii i zapału do dalszej pracy. Samorządowe doświadczenie daje możliwość obiektywnej oceny problemów i podpowiada wszelkie możliwe rozwiązania. Uczy też szacunku dla trudu i dorobku poprzedników, który można dziś wykorzystać dla dobra adwokatury – wyjaśnia mec. Tomaszek. Potwierdza to jego wspólnik. – Poza siwizną przez 20 lat nie zmienił się wcale – śmieje się mec. Drzewiecki.
Tak samo uważa Paweł Ciećwierz i dodaje: – Działalność samorządowa wymaga specyficznych cech i gotowości poświęcenia mnóstwa czasu i zaangażowania. Często odbywa się to kosztem życia prywatnego i zawodowego. Nie każdy chce i nie każdy potrafi te dwie aktywności połączyć – zaznacza mec. Ciećwierz.
Zdaniem mec. Drzewieckiego dużym atutem Andrzeja Tomaszka jest to, że doskonale rozumie potrzeby zarówno młodych adwokatów czy nawet aplikantów, z którymi pracuje, jak i prawników średniego i starszego pokolenia.
Sam kandydat na nowego dziekana zdaje sobie sprawę, że podzielona warszawska izba bardzo potrzebuje sukcesu, jak choćby obniżenia składki adwokackiej, czy nowego własnego biura rady, oczywiście w pełni skomputeryzowanego. By o ów sukces zabiegać, jest gotów nawet zawiesić własną praktykę zawodową. – Mogę sobie na to pozwolić. A moje dotychczasowe doświadczenie w zarządzaniu dużą kancelarią i w pracy samorządowej ułatwi mi osiągnięcie wyznaczonych celów – deklaruje mec. Tomaszek.
– Jest jedną z niewielu osób, które mają dogłębną wiedzę na temat problemów adwokatury, ale też pomysły na ich rozwiązanie. Poza tym wprowadza do izby pewien element stablizujący – wskazuje mec. Ciećwierz.