Nie milkną kontrowersje wokół usprawnienia ścigania drobnych kradzieży. Ministerstwo Sprawiedliwości najpierw chciało podnieść limit wartości skradzionego mienia, od którego kradzież byłaby przestępstwem, z 250 do 1000 zł. Teraz limit ten chce znieść w ogóle.
Nie milkną kontrowersje wokół usprawnienia ścigania drobnych kradzieży. Ministerstwo Sprawiedliwości najpierw chciało podnieść limit wartości skradzionego mienia, od którego kradzież byłaby przestępstwem, z 250 do 1000 zł. Teraz limit ten chce znieść w ogóle.
Zgodnie z pomysłem zapowiedzianym wczoraj na naszych łamach przez Michała Królikowskiego, wiceministra sprawiedliwości, kradzież ma stracić więc charakter czynu przepołowionego. To, czy jej sprawca będzie ukarany za przestępstwo, czy za wykroczenie, ma zależeć od stopnia społecznej szkodliwości czynu. O tym z kolei zdecyduje rozpatrujący daną sprawę sąd.
Teoretycznie więc może się okazać, że przestępstwem będzie kradzież mienia o wartości 100 zł, która dziś jest traktowana automatycznie jako wykroczenie. I odwrotnie: wykroczeniem może się okazać kradzież o wartości np. 500 zł, która dziś jest zawsze przestępstwem.
W obecnym stanie prawnym takie przestępstwo może się jednak spotkać z brakiem jakiejkolwiek sankcji, jeśli sąd zdecyduje o umorzeniu ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu. Dlatego resort chce, by sędziowie, którzy zdecydują się na umorzenie postępowania karnego ze względu na znikomą szkodliwość społeczną, mogli ukarać sprawcę, orzekając sankcję przewidzianą w kodeksie wykroczeń.
Z kolei np. policja będzie mogła sprawcę kradzieży o wartości do 1000 zł ukarać mandatem, o ile oczywiście złodziej na przyjęcie mandatu przystanie.
– Nie znam szczegółów, ale jeżeli rezygnujemy ze sztywno ustalonych limitów i decydować będzie stopień szkodliwości społecznej, to uważam to za absolutnie właściwe rozwiązanie. Dajmy swobodę sądowi i oceniajmy wszystko w realiach konkretnej sprawy, bo są przypadki kradzieży, w których 200 zł dla pokrzywdzonego stanowi niewielką stratę, ale dla osoby utrzymującej się z 800-złotowej emerytury jest to dramat – komentuje dr Łukasz Chojniak, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Jego zdaniem choć jasne limity w jakiś sposób obiektywizują rozdział pomiędzy czynami traktowanymi jako przestępstwo i jako wykroczenie, to wprowadzają wielką niesprawiedliwość, nie mierząc tego subiektywnego poczucia krzywdy i realiów konkretnej sprawy.
Jednak to, co dla dr. Chojniaka jest największą zaletą, dla prof. Brunona Hołysta z Uniwersytetu Łódzkiego stanowi największą wadę.
– Stopień szkodliwości społecznej czynu jest tak rozciągłym pojęciem, jeśli chodzi o jego interpretację, że z tego powodu dojdzie do niepotrzebnego zamieszania i dużej dowolności. Dla jednych kradzież wdowie kury z kurnika będzie cechowała się małą szkodliwością społeczną czynu, dla innych przeciwnie ze względu na to, że np. ptak zapewnia jej utrzymanie – argumentuje prof. Hołyst.
I przekonuje, że jeśli nie będzie czytelnego powiązania między wartością skradzionego mienia a rodzajem czynu, to dojdzie do dużej rozbieżności w orzecznictwie. Stopień zamożności lokalnej społeczności będzie niejako determinował nasilenie występowania rejestrowanych w statystykach przestępstw.
– W rezultacie będziemy mieli okręgi, gdzie kradzież będzie lekceważona, oraz takie, gdzie każda będzie karana jako przestępstwo – przewiduje prawnik.
Dlatego jego zdaniem granica pieniężna wartości skradzionego mienia powinna być określona. Dyskutować można co najwyżej o jej wysokości.
Najgłośniej wobec podniesienia progu kradzieży z 250 do 1000 zł protestowała branża handlowa. Przewidywano, że liczba kradzieży wzrośnie, a straty handlowców zwiększą się z 1,5–2 mln zł do 4–5 mln zł rocznie. Likwidacja progów oceniana jest lepiej, ale też bez entuzjazmu.
– Nowe propozycje zmian brzmią ciekawie, ale pozostaje pytanie, ile osób zostanie za kradzieże ukaranych od razu mandatem, a ile spraw trafi i tak do sądu. Zwłaszcza że w wielu przypadkach kradzieży sklepowych policja nie uznaje za dowód materiału filmowego ze sklepowego monitoringu – mówi Marcin Kraszewski, rzecznik prasowy Polskiej Izby Handlu.
Paradoksalnie, choć tryb mandatowy ma być z założenia szybszy i skuteczniejszy, to z punktu widzenia branży handlowej jest o wiele bardziej niekorzystny. Ukaranie mandatem złodzieja nie pozostawia bowiem śladu w Krajowym Rejestrze Karnym. Nie ma w nim też śladu o karach za wykroczenia nakładanych przez sąd, chyba że chodzi o karę aresztu.
– A sklep musi mieć gwarancję, że nie zatrudnia kogoś, kto notorycznie dokonywał w przeszłości kradzieży. Poza tym ukaranie mandatem jest doraźną sankcją, ale bez podkreślenia negatywnego znaczenia czynu związanego z wpisem do rejestru mamy do czynienia niemalże z zachęcaniem do tego rodzaju działalności – dodaje Marcin Kraszewski.
132,5 tys. tyle spraw rocznie, według szacunków MS, dotyczy kradzieży do wartości 1000 zł, nie licząc tych umarzanych ze względu na niską szkodliwość czynu
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama