Obowiązek wpisywania na bilecie z parkomatu numeru rejestracyjnego auta nałożyli na kierowców radni m.in. Warszawy, Wrocławia czy Łodzi. Powodem była konieczność przypisania biletu parkingowego do jednego pojazdu. Zdarzało się bowiem, że w razie nałożenia kary za parkowanie bez opłaty, kierowcy odwoływali się, przedstawiając nie swój bilet parkingowy. Wszystko wskazuje jednak na to, że radni, wespół z zarządcami dróg, walcząc z łamiącymi prawo kierowcami, sami też zaczęli je łamać.
Nieważne, czy była opłata
W praktyce bowiem dodatkowe obciążenie
kierowców dało jeszcze jeden pretekst do nakładania kar. Zwrócił na to uwagę Paweł Dobrowolski, ekonomista, prezes Forum Obywatelskiego Rozwoju.
– Zarówno w regulaminie strefy płatnego parkowania, jak i w uchwale rady miasta w tej sprawie jest co prawda obowiązek wpisywania numeru rejestracyjnego, ale nie ma za to przewidzianej żadnej
sankcji. Tę w postaci opłaty dodatkowej można nałożyć tylko za nieuiszczenie opłaty za parkowanie – zwraca uwagę szef FOR, który za parkowanie płaci, ale w proteście przeciwko nowemu obowiązkowi postanowił zamiast numeru rejestracyjnego wpisywać przypadkowe litery i cyfry.
Nie uchroniło go to od kary nałożonej przez Zarząd Dróg Miejskich w Warszawie.
– Żeby było śmieszniej, ZDM nie kwestionuje wcale, że opłata za parkowanie została pobrana, a kara wystawiona jest za „parkowanie przy użyciu nieważnego
biletu – niezgodność numeru rejestracyjnego” – relacjonuje Dobrowolski.
Kłopot w tym, że załącznik nr 2 do uchwały warszawskich
radnych (nr XXXVI/1077/2008) określa bilet kontrolny jako dowód wniesienia opłaty za parkowanie z jednoznacznie wyznaczonym czasem parkowania i informacją o tym, że wystawcą biletu jest m.st. Warszawa. Natomiast par. 8. ust. 1 uchwały ustala opłatę dodatkową za nieuiszczenie opłaty za parkowanie w płatnej strefie na 50 zł. Nie ma zaś mowy o możliwości nałożenia takiej opłaty w przypadku niewpisania lub wpisania błędnego numeru rejestracyjnego. Na jakiej więc podstawie zarządca drogi wystawia wezwania do zapłacenia kary?
– W regulaminie jasno określone jest, jakie obowiązki musi spełnić kierowca. Zgodnie z par. 3 ust. 1 opłatę za parkowanie wnosi się przez wykupienie i wyłożenie w określony sposób biletu kontrolnego z jednoznacznie określonym czasem parkowania i w przypadku zakupu biletu w parkomacie wyposażonym w klawiaturę numerem rejestracyjnym parkującego
pojazdu – tłumaczy Karolina Gałecka z ZDM w Warszawie.
Zdaniem ZDM niespełnienie jednego z tych elementów skutkuje koniecznością wniesienia opłaty dodatkowej.
– Kiedy kontroler stwierdzi, że błędny numer rejestracyjny jest wynikiem oczywistej omyłki pisarskiej, to wówczas nie będzie rodziło to żadnych konsekwencji dla kierowcy – pociesza Gałecka.
Wykroczenie poza ustawę
Zasady organizowania przez poszczególne gminy stref płatnego parkowania określa ustawa o drogach publicznych (t.j. Dz.U. z 2007 r. nr 19, poz. 115 ze zm.). Choć art. 13b ust. 4 pkt 3 daje możliwość ustalenia przez radę gminy sposobu pobierania opłat, to art. 13f tej ustawy mówi wyraźnie, że opłatę dodatkową można nałożyć za nieuiszczenie opłat za parkowanie (nie może być ona wyższa niż 50 zł).
– Istotą tych regulacji jest to, by kierowca za parkowanie zapłacił. Nie można go karać za to, że nie spełnił jakichś pomniejszych wymogów formalnych – uważa prof. Ryszard Stefański z Uczelni Łazarskiego, prawnik specjalizujący się prawie drogowym.
– Tego typu regulacje są sprzeczne z duchem prawa i uchwała w takim kształcie powinna być uchylona przez sąd administracyjny – dodaje.
Jego zdaniem nie ma w ogóle racjonalnego uzasadnienia dla wprowadzenia obowiązku personalizowania biletu parkingowego.
– Nikt nie zabrania mi wziąć od kolegi opłaconego biletu parkingowego, jeśli ten wyjeżdża wcześniej. Przecież jemu nikt pieniędzy za ten niewykorzystany czas nie zwróci, a opłata za parking jest uiszczona – zauważa Stefański.
Zinwigiluj się sam
Okazuje się, że tego typu uchwały radnych nie tylko kolidują z ustawą, lecz także budzą obawy konstytucjonalistów.
– Taka uchwała i towarzysząca jej praktyka są sprzeczne z ustawą zasadniczą. Władze publiczne nie mogą pozyskiwać o obywatelach informacji innych niż niezbędne w demokratycznym państwie prawa – akcentuje dr Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
– Niezbędne to znaczy proporcjonalne: kiedy dobro, które chronimy, np. bezpieczeństwo, jest w konkretnej sytuacji ważniejsze niż to, co poświęcamy, czyli np. prawo do prywatności. A jakie dobra chronimy, informując państwo, czyj samochód znajduje się w określonym miejscu i czasie? Zmusza się ludzi do współdziałania w zakresie inwigilowania własnej osoby pod groźbą sankcji – oburza się prawnik.
50 zł to maksymalna kara za brak opłacenia parkowania
Zdaniem Ryszarda Piotrowskiego jest to kolejny przejaw nadmiernej ingerencji w prawa do prywatności bez wystarczającej podstawy ustawowej. W tym przypadku zakup parkometrów wyposażony w funkcję, która umożliwia wpisanie numeru rejestracyjnego auta jest marnowaniem publicznych pieniędzy.
– Mamy sytuację, w której jeśli ktoś wpisał źle numer rejestracyjny, który to obowiązek jest w ogóle zbyteczny z punktu widzenia racjonalności i nielegalny z punktu widzenia konstytucji, będzie ponosił konsekwencje. Wstukiwanie numeru rejestracyjnego na mrozie czy po ciemku to okazja, by się pomylić, a w ślad za tym represjonować obywateli i ściągać od nich opłaty przy pomocy bardzo niejasnego i sprzecznego z zasadą określoności prawa – dodaje dr Piotrowski i wskazuje, że przepis pozostawia uznaniu kontrolerów to, czy pomyłka była celowa, czy nie.
– Jeżeli jakaś instytucja posiada dane o tym, kto, gdzie i kiedy parkował, i może powiązać te dane z konkretną osobą, to jest to dosyć duża ingerencja w prywatność. A ZDM ma takie możliwości poprzez dostęp do danych Centralnej Ewidencji Kierowców i Pojazdów – ostrzega Jędrzej Niklas z fundacji Panpotykon.