Minister Jarosław Gowin publicznie złożył deklarację o przyspieszeniu postępowań sądowych o 1/3. Krok ten należy uznać za odważny, aczkolwiek wymagający wielu rozwiązań legislacyjnych.
Od lat podkreślamy, iż sprawność prokuratury i
sądów w ogromnym stopniu uzależniona jest od zakresu ich kognicji. Jeżeli pozwolimy na to, aby prokuratorzy i sędziowie zajmowali się sprawami błahymi, nie znajdą oni czasu na prowadzenie spraw, które wymagają wysoko kwalifikowanej wiedzy, doświadczenia i potencjału intelektualnego. Jako naturalne jawi się w tym miejscu pytanie, czy koniecznie sędziowie muszą zajmować się sprawami o wykroczenia?
W przypadku prokuratorów zasadnym wydaje się powrót do ubiegłorocznej dyskusji o redukcji kognicji poprzez modyfikację penalizacji niektórych typów czynów zabronionych. Chodzi tu w szczególności o kierowanie rowerem w stanie nietrzeźwości. Wartą rozważenia jest również koncepcja podniesienia progu kwotowego między przestępstwem a wykroczeniem z niezmienianych od lat 250 zł na przystający do realiów ekonomicznych.
Prokuratorzy do sądów
W drugiej kolejności niezbędna jest reforma procedury karnej. Po analizie projektu stworzonego przez komisję kodyfikacyjną, który z końcem stycznia został przedstawiony sejmowej komisji ds. zmian w kodyfikacjach, wydaje się wysoce wątpliwym, czy proponowane zmiany, idące w kierunku modelu kontradyktoryjnego, skutkować będą realizacją celu, który wyznaczył minister
Gowin. Wnioski z analizy tego projektu są dla niego w tej kwestii druzgocące.
Z najwyższym niepokojem odnieść się należy do propozycji likwidacji trybu uproszczonego. Propozycja ta koliduje z ogólnym założeniem nowelizacji, której celem ma być przyspieszenie postępowania, i wydaje się co najmniej nieprzemyślana.
Obecnie w trybie uproszczonym rozpoznawane są sprawy, w których było prowadzone dochodzenie. Zasadniczymi i pozytywnymi w kontekście usprawnienia i uproszczenia postępowania konsekwencjami formy dochodzenia i trybu uproszczonego są – po pierwsze – możliwość jedynie zatwierdzania przez prokuratora aktu oskarżenia sporządzonego przez policję, po drugie – brak obowiązku uczestniczenia w rozprawie.
Rozwiązania te wyłączają zatem prokuratora z części prostych i nieskomplikowanych czynności. Prokurator nie ma dziś obowiązku samodzielnego sporządzania aktów oskarżenia w prostych sprawach, takich jak np. prowadzenie
pojazdu w stanie nietrzeźwości czy niealimentacja.
W takich sytuacjach akty oskarżenia przygotowuje
policja. Prokurator nie ma też obowiązku uczestniczenia w dużej części prowadzonych przed sądami rozpraw w najdrobniejszych sprawach. Proponowane rozwiązania spowodują przerzucenie ogromnej części aktywności prokuratorów na sprawy drobne. Nie będzie wielkim ryzykiem stwierdzenie, że w pewien sposób zamkną go w sądzie na takich sprawach. Tryb uproszczony powinien zostać zatem zachowany jako służący realizacji postulatu szybkości postępowań.
Długi proces się opłaci
Uzasadnione zaniepokojenie budzą też propozycje dotyczące obrony obligatoryjnej. Projektowane rozwiązanie wprowadza w istocie instytucję obrony na życzenie na koszt skarbu państwa. Efektem przedstawionej przez projektodawcę koncepcji będzie występowanie obrońcy niemal w każdym procesie.
Koszty tego przedsięwzięcia projektodawcy przerzucają w całości na podatnika.
Nie jest potrzebna zbyt duża wyobraźnia, aby uświadomić sobie, że obrońcy mogą nie być zainteresowani szybkim zakończeniem procesu w sytuacji, gdy za jego obsługę płaci nie oskarżony lecz
podatnik. Również dla oskarżonego proces długi nie będzie oznaczał procesu kosztownego – z tego samego powodu.
I wreszcie sztandarowy element projektowanego, nowego modelu procedury karnej – kontradyktoryjność. Naiwnym jest sądzenie, że mocno eksponowana w uzasadnieniu projektu sporność samoistnie przyśpieszy postępowanie. Nie podano też żadnego przekonującego dowodu na poparcie tej tezy. Niestety, w realiach obecnej struktury organizacyjnej prokuratury nie jest to możliwe.
Słuszna co do zasady kontradyktoryjność jest możliwa tylko przy założeniu radykalnej przebudowy ustroju i modelu prokuratury. Nałożenie na już nadmiernie obciążonych prokuratorów dodatkowych kontradyktoryjnych obowiązków na etapie postępowania jurysdykcyjnego doprowadzi do paraliżu i zapaści prokuratury.
Co zatem proponuje Jarosław Gowin, aby dostosować prokuraturę do nowego procesu karnego w najnowszej wersji projektu prawa o prokuraturze?
Otóż na pewno dostrzega problem, a to już jest wiele. Problemu bowiem nie dostrzegają ani twórcy projektu k.p.k., ani beneficjenci obecnego modelu organizacyjnego prokuratury, którzy zdaje się naiwnie sądzą, że system, który jest, jakoś obsłuży nową procedurę.
Jasno trzeba powiedzieć, że nie jest to możliwe. Z całą pewnością prokuratura, w której około 40 proc. prokuratorów nie prowadzi postępowań, a duża część z tej liczby od dawna nie widziała sądowej sali, nie jest do tego zdolna.
Koniec dobrych pomysłów
Ministerstwo, jak wcześniej wspominałem, problem widzi, ale coraz słabiej. O ile wcześniej wydawało się, że patrzy przez lupę, to teraz jest to spojrzenie przez lunetę, tyle że odwróconą. Rozwiązania, które sprzyjały dostosowaniu prokuratury do nowej procedury, są systematycznie redukowane. Dotyczy to trzech głównych pierwotnych propozycji.
Jedna z nich całkowicie wyleciała z projektu: chodzi tu o likwidację wydziałów postępowania sądowego. Nadal prokurator z takiego wydziału, aby wystąpić przed sądem drugiej instancji, będzie musiał zapoznać się ze sprawą, którą autor aktu oskarżenia już zna. Nadal to ten ostatni sporządzał będzie apelacje.
Czy wykonywanie tej samej pracy przez dwie osoby nie jest przypadkiem marnotrawieniem sił i środków, tak potrzebnych w kontradyktoryjnym procesie karnym?
Druga z propozycji to sztywne określenie właściwości rzeczowej prokuratur okręgowych, tak aby odciążyć prokuratury rejonowe, prowadzące dziś około 99 proc. spraw, w tym tak złożone jak Amber Gold. Cięcia tej propozycji były już dwa.
Najpierw zrezygnowano z zasady, że prokuratury okręgowe prowadzą sprawy należące do właściwości sądów okręgowych, na rzecz kilku enumeratywnie wyliczonych kwalifikacji dotyczących najpoważniejszych przestępstw gospodarczych. Potem okrojono ich katalog, eliminując przestępstwa przeciwko wierzycielom. Czy da się coś jeszcze z tego skromnego katalogu wyciąć?
I wreszcie ostania propozycja, z której ministerstwo wycofuje się, czyniąc pozory jej pozostawienia. Zasada obowiązkowego referatu oskarżycielskiego, czyli coś, co z powodzeniem występuje w sądownictwie, gdzie każdy sędzia, nawet prezes i przewodniczący, zakłada togę z łańcuchem i wychodzi na sądową salę.
W pierwotnej wersji prawa o prokuraturze regułę tę odważnie wprowadzono. Każdy z prokuratorów miał zarówno prowadzić śledztwa, jak i występować w sądzie.
Najnowsza z wersji projektu posługuje się w tym zakresie fakultatywną alternatywą, czyli w gestii nadzorującego jednostkę leżeć będzie decyzja, którym prokuratorom powierzyć jedno z wymienionych zadań. Już dziś z rozmów z kierownikami jednostek dowiadujemy się, jak będą obchodzić zasadę obowiązkowego referatu. Po prostu powierzą prokuratorom, którzy nie zajmują się prowadzeniem spraw ani obsadzaniem wokand, to ostatnie zadanie raz na jakiś czas.
Można zatem bez większego ryzyka stwierdzić, że w prokuraturze pod rządami nowej ustawy nie zmieni się nic albo niewiele. Taki stan rzeczy jest dziś do utrzymania, choć sprzyjać będzie aferom takim jak Amber Gold, u której podstaw legły błędy systemu. Gdy jednak dołożymy do tego nowy model procesu, system totalnie się rozsypie, a to już poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa prawnego obywateli.
Jacek Skała, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP