W razie wygaśnięcia lokatorskiego prawa do mieszkania spółdzielnia ma prawo sprzedać je na przetargu zorganizowanym dla ustanowienia odrębnej własności tego lokalu. Wypłaca wówczas osobie uprawnionej kwotę odpowiadającą wartości rynkowej pod warunkiem, że wyprowadziła się co najmniej trzy miesiące przed ogłoszeniem przetargu.
Z takiego uprawnienia mogą jednak faktycznie skorzystać wyłącznie spółdzielnie posiadające prawo własności lub użytkowania wieczystego do gruntu, na którym postawiły budynek z tym mieszkaniem.
W przeciwnym razie nie mogą bowiem ustanowić odrębnej własności lokalu dla osoby, która zdecydowała się nabyć opróżniony lokal. Dlatego w tej sytuacji nikt nie zdecyduje się go zakupić.
Dochodzi więc do paradoksalnej sytuacji – lokal stoi pusty i faktycznie na utrzymanie go łożą pozostali członkowie, a osoba, która opróżniła go, nie otrzymuje zwrotu pieniędzy. Podobna sytuacja jest wówczas, gdy spółdzielnia na przetargu nie może sprzedać opróżnionego lokalu, bo nie ma chętnych na nabycie go za cenę rynkową ustaloną przez rzeczoznawcę majątkowego w operacie szacunkowym.
Na oba te problemy zwrócił uwagę rzecznik praw obywatelskich w wystąpieniu do ministra transportu, budownictwa i gospodarki morskiej, domagając się wprowadzenia zmian do przepisów, aby znieść zróżnicowanie w uprawnieniach spółdzielni mieszkaniowych i ujednolicić zasady zbywania przez nie opróżnionych mieszkań.
Podał przy tym nawet przykład spółdzielni, która ogłaszała 20 razy w ciągu trzech lat przetarg na opróżniony lokal i nikt go nie kupił z powodu zbyt wysokiej ceny określonej przez rzeczoznawcę majątkowego. W dodatku wiele spółdzielni uważa, że nie ma prawa w takiej sytuacji samowolnie obniżyć ustalonej ceny, nawet gdy brakuje chętnych.