Przepisy zmuszają sądy, by ograniczały rozwodzącym się rodzicom prawa rodzicielskie. Plan wychowawczy dziecka stał się sposobem ograniczania władzy rodzicielskiej jednego z małżonków – najczęściej ojca.
Idea nowelizacji kodeksu rodzinnego i opiekuńczego była słuszna: rozwodzący się małżonkowie mieli wspólnie decydować o podziale rodzicielskich praw i obowiązków, ustalając plan wychowawczy dziecka. Od trzech lat muszą się na niego zgodzić oboje. W praktyce przepis wymaga od
sądów, by w przypadku braku planu ograniczały jednemu z nich władzę rodzicielską. I skłóceni małżonkowie to wykorzystują.
Co powinien zawierać plan wychowawczy
/
DGP
– Nasze stowarzyszenie zna tysiące spraw, gdy
sąd ograniczył władzę jednemu z rodziców tylko dlatego, że podczas rozwodu nie został sporządzony plan rodzicielski – mówi Marek Borkowski, wiceprezes Stowarzyszenia Centrum Praw Ojca i Dziecka.
Również
prawnicy zajmujący się prawem rodzinnym potwierdzają, że problem ze stosowaniem tej regulacji jest palący. – W sytuacji gdy jedna ze stron bezpodstawnie idzie w zaparte i nie chce wyrazić zgody na sporządzenie planu wychowaczego, ta druga, choćby z najlepszymi intencjami, może być pewna, że sąd zobowiązany będzie wydać rozstrzygnięcie w sprawie ograniczenia władzy rodzicielskiej.
W ten właśnie sposób władza jest ograniczana, głównie ojcom – wskazuje adwokat Marcin Muśnicki, ekspert
prawa rodzinnego.
– Wcześniej ograniczanie władzy rodzicielskiej następowało dlatego, że któryś z rodziców wykonywał tę władzę źle. Dziś ograniczenia nie wynikają już tylko ze złego sprawowania opieki nad dzieckiem, lecz z faktu, że rodzice nie są w stanie się porozumieć – wyjaśnia sędzia Bożena Górna z VII Wydziału Cywilnego Sądu Okręgowego w Warszawie, orzekająca w sprawach rozwodowych.
A orzeczenia o ograniczeniu władzy rodzicielskiej uzyskane podczas rozwodu często bywają cynicznie wykorzystywane przez skonfliktowanych rodziców: w szkołach, urzędach czy u lekarzy. – Jednemu z ojców w
szkole córki wprost powiedziano, że może przychodzić na zebrania rodzicielskie, ale w szkole nie wolno mu kontaktować się z dzieckiem, bo nie życzy sobie tego jego eksmałżonka, a on ma ograniczoną władzę rodzicielską – opowiada Marek Borkowski.
– Ten przepis cofnął polskie prawo rodzinne niemal do poziomu regulacji znanej z lat 50., gdzie w wyroku orzekającym rozwód sąd z zasady powierzał wykonanie władzy rodzicielskiej nad dzieckiem tylko jednemu z rodziców – zauważa dr hab. Jacek Wierciński, radca prawny.
Dlatego niektórzy sędziowie usiłują ratować sytuację. Część podczas rozpraw rozwodowych zadaje rodzicom pytania o dalsze losy dziecka i takie deklaracje złożone do protokołu uznaje za plan. – Wszystko po to, aby spełnić warunki formalne i utrzymać pełną władzę rodzicielską przy obojgu rodzicach – wskazuje sędzia Górna.
Obowiązujące od trzech lat przepisy kodeksu rodzinnego i opiekuńczego (t.j. Dz.U. z 2012 r., poz. 788 – dalej k.r.o.) przynoszą wiele złego i cofają nas do stanu prawnego z lat 50. – alarmują prawnicy.
Szkodliwa zmiana
– 13 czerwca 2009 roku weszła w życie nowelizacja k.r.o. Na jej mocy w art. 58 par. 1 oraz 1a wprowadzono instytucję porozumienia małżonków o sposobie wykonywania władzy rodzicielskiej i utrzymywania kontaktów z dzieckiem po rozwodzie, tzw. plan wychowawczy/rodzicielski – wyjaśnia adwokat Marcin Muśnicki, ekspert prawa rodzinnego.
Od tego czasu plan wychowawczy jest ważnym elementem nie tylko w wyrokach rozwodowych, ale także w sprawach o separację.
– Paragraf 1a wymienionego artykułu wprowadza jednak zapis, który budzi wątpliwości co do jego konstytucyjności, a co najmniej czyni go przepisem martwym w przypadku złej woli rodzica, z którym faktycznie dziecko przebywa – wskazuje mecenas Muśnicki.
I wyjaśnia, że zgodnie z nim sąd rodzinny uzależnia (i nie ma tu możliwości manewru):
Pozostawienie obojgu rodzicom pełnej władzy rodzicielskiej zależy od:
● ich wspólnego wniosku w tym zakresie,
● przedstawienia porozumienia małżonków o sposobie wykonywania władzy rodzicielskiej i utrzymywania kontaktów z dzieckiem po rozwodzie,
● zasadnego oczekiwania, że rodzice będą współdziałać w sprawach dziecka.
– Brak spełnienia choćby jednego z trzech elementów z mocy prawa ogranicza automatycznie władzę rodzicielską jednemu z rodziców (de facto temu, przy którym dzieci nie zamieszkują na co dzień), choć może także ograniczyć obojgu – podkreśla Marcin Muśnicki.
W praktyce automatyzm ten w zdecydowanej większości przypadków działa w ten sposób, że jeśli dzieci zamieszkują z matką, to tylko ojcu ograniczona zostaje władza rodzicielska z mocy prawa. Ewentualne ograniczenie władzy rodzicielskiej matce bywa dopiero wynikiem postępowania dowodowego i fakultatywnej decyzji sądu.
Nowela dla matek
– Tak skonstruowane przepisy prowadzą do piętnowania jednego z rodziców w sytuacji, gdy każde z małżonków jest wzorową matką lub ojcem – podkreśla dr hab. Jacek Wierciński, radca prawny.
Jego zdaniem ta nowelizacja zasługuje z tych względów na krytykę.
– W polskiej praktyce orzeczniczej w większości spraw pełna władza rodzicielska jeszcze przed omawianą nowelizacją była przyznawana matce, o ile tylko ona o to występowała. Po nowelizacji prawdopodobieństwo, że wyłączną władzę rodzicielską i opiekę nad dzieckiem uzyska matka, jeszcze wzrosło – wskazuje mecenas Wierciński.
Jego zdaniem matka przy złej woli nie ma już teraz żadnego interesu w zawieraniu porozumienia wychowawczego, skoro w razie jego braku uzyska orzeczenie dające jej nawet więcej władzy niż porozumienie.
– Jednocześnie orzeczenie ograniczające władzę rodzicielską ojca do określonych obowiązków i uprawnień może jej dostarczyć satysfakcji, zadowolenia z faktu, że ojciec utracił coś ważnego. To dodatkowo może zniechęcać do porozumienia – zauważa ekspert.
Wskazuje też dalej, iż przy takiej konstrukcji przesłanką podjęcia rozmów o porozumieniu wychowawczym stać się może np. interes majątkowy matki (np. zgodzi się na zawarcie porozumienia i na powierzenie władzy rodzicielskiej rodzicom wspólnie, jeżeli ojciec zgodzi się na korzystny podział majątku).
– Plan rodzicielski wydaje się więc instytucją ze wszech miar zasadną tylko wtedy, gdy założy się idealną postawę u obojga rodziców: nakłania ich bowiem do rozmowy i współpracy. Plan wychowawczy dostosowany jest dzięki temu do specyfiki życia konkretnej – do niedawna – rodziny, jej utrwalonych zwyczajów, sposobu spędzania wolnego czasu, zajęć szkolnych i pozaszkolnych dzieci, kultu religijnego itd.
Problem zaczyna się jednak, gdy strony postępowania rozwodowego są zwaśnione. Wtedy może dojść do nieuprawnionego ograniczania władztwa rodzicielskiego jednej z nich – podkreśla mecenas Muśnicki, który rozważa złożenie w tym zakresie skargi do Trybunału Konstytucyjnego.
Temida pod presją
Sędziowie potwierdzają, że przepis rzeczywiście wymusza na nich trudne decyzje.
– W sytuacji gdy rodzice nie mogą dojść do porozumienia w sprawie planu wychowawczego, a oboje chcą mieć pełną władzę rodzicielską, sąd kieruje ich na mediacje. Gdy te nie przyniosą rezultatu, jedynym rozwiązaniem, poza wskazaniem kolejnego terminu na dojście do porozumienia, jest rzeczywiście ograniczenie władzy rodzicielskiej jednemu z nich – wskazuje sędzia Ewa Waszkiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Sądów Rodzinnych RP.
Podaje też, że jeżeli konflikt pomiędzy rodzicami jest bardzo ostry, sprawy z mediacji niestety często wracają bez uzgodnień.
– Dlatego też rodzice, którym zależy na dobru dziecka, powinni już przed wniesieniem pozwu rozwodowego skorzystać z pomocy mediatora, który pomoże im w skonstruowaniu planu wychowawczego. To przyśpieszy procedowanie – zauważa sędzia Waszkiewicz.
– Pamiętać należy, że nieproporcjonalnie uprzywilejowanym rodzicem w zakresie ustalania planu wychowawczego jest ten, z którym zostają dzieci. Jego pozycja negocjacyjna zarówno w mediacji, jak i negocjacjach, np. z udziałem pełnomocników, jest znacznie większa – zwraca jednak uwagę mecenas Muśnicki.
Przypadkowość
Prawnicy podkreślają również, że nowelizacja oparta została na błędnych założeniach.
– Z uzasadnienia ustawy, która wprowadzała te zmiany, wynikało, że jedynym w zasadzie celem przyświecającym nowelizacji art. 58 k.r.o. było wykluczenie przypadkowości i pochopności rozstrzygnięć przyznających pełnię władzy rodzicielskiej obojgu rodzicom – przypomina dr Wierciński.
Takie uzasadnienie nie przekonuje go z dwóch powodów. Po pierwsze, bez szczegółowej analizy okoliczności faktycznych każdej sprawy można mieć wątpliwości, czy rozstrzygnięcia orzekające o rozwodzie były pochopne lub przypadkowe. Ponadto tak sformułowana przyczyna zmiany nie wydaje się wystarczająco ważna, aby dokonać aż tak istotnej nowelizacji przepisów kodeksowych.
– O ile błędy orzecznicze polegające na nieuzasadnionym w okolicznościach konkretnej sprawy powierzeniu władzy rodzicielskiej obojgu rodzicom rzeczywiście zdarzałyby się zbyt często, to właściwszym remedium byłoby raczej ponowne poddanie tej kategorii spraw kontroli Sądu Najwyższego, którego orzecznictwo zapewne wyeliminowałoby stanowiska błędne lub wywołujące wątpliwości – argumentuje Wierciński.
– Ustawodawca nie powinien zmuszać sędziów do podejmowania bardzo ciężkich decyzji w sprawie ograniczenia praw rodzicielskich jednego z rodziców. Taka regulacja może prowadzić do konsekwencji sprzecznych z dobrami dziecka – dodaje.
Polskie regulacje, choć inspirowane ustawodawstwem amerykańskim, nie znajdują odzwierciedlenia w innych krajach Unii.
– W prawie francuskim jest zapisane, że w najlepszym interesie dziecka leży nie tylko to, żeby miało zapewniony kontakt z obojgiem rodziców, ale również żeby było wychowywane przez oboje, mimo ich rozłączenia. Niezależne od tego, jakie są losy małżeństwa, rodzice pozostają rodzicami.
Zgodnie z francuskimi przepisami są więc zobowiązani wykonywać władzę rodzicielską wspólnie i na jednakowych zasadach, tak jak miało to miejsce, kiedy małżeństwo jeszcze istniało – podkreśla Wierciński.
Jego zdaniem na tym tle polskie ustawodawstwo razi w tej mierze automatyzmem.