Mało kto mógł się spodziewać takiego obrotu sprawy. Rządowy projekt nowelizacji przepisów o przetargach, który miał dodać nową przesłankę do wykluczania firm, w efekcie doprowadził do wykreślenia obowiązującej dziś regulacji, której celem ma być eliminacja nierzetelnych wykonawców.
Firmy takie jak Alpine Bau czy COVEC znowu będą mogły walczyć o zlecenia w drogownictwie. Sejmowa podkomisja usunęła przepis, który dzisiaj im tego zabrania.
Chodzi o art. 24 ust. 1a ustawy – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2010 r. nr 113, poz. 759 z późn. zm.).
Zgodnie z nim organizator przetargu wyklucza z niego nie tylko wykonawców wpisanych na czarną listę, lecz także tych, którzy wcześniej realizowali dla niego inne zamówienie i nie wywiązali się z niego, co skończyło się rozwiązaniem umowy (jeśli wartość niewykonanych prac wynosi co najmniej 5 proc. umowy).
Obowiązujący od maja ubiegłego roku przepis wprowadzono po wydarzeniach na budowie autostrady A1. Z powodu opóźnień zerwano umowę z konsorcjum, na którego czele stała austriacka spółka Alpine Bau. Ta sama firma wróciła później na plac budowy, bo wygrała przetarg na jej dokończenie.

Wbrew rządowi

Ministerstwo Skarbu Państwa podczas prac nad nowelizacją ustawy zaproponowało rozszerzenie tej zasady. Przy najdroższych inwestycjach z przetargu wykluczano by każdą z firm, z którą jakikolwiek zamawiający w kraju zerwał umowę.
Propozycja ta wzbudziła protesty prawie wszystkich organizacji skupiających przedsiębiorców. Podczas prac w sejmowej podkomisji ich przedstawiciele przekonywali, jak groźny może być to przepis. Ich argumenty wzmocniła opinia Biura Legislacyjnego Sejmu, w której wskazano możliwość złamania konstytucji. W tej sytuacji posłowie przegłosowali usunięcie kontrowersyjnej regulacji z noweli.

Przepis, którego skreślenie proponują posłowie, czeka na ocenę Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Pytanie prejudycjalne zadała mu Krajowa Izba Odwoławcza, która nabrała wątpliwości, czy jest on zgodny z prawem unijnym. W sprawie wypowiedziała się już Komisja Europejska, której zdaniem nasze regulacje są sprzeczne z dyrektywą. Chociaż interpretacja ta nie musi zostać podtrzymana przez trybunał, to jednak wielu prawników spodziewa się zgodnego z nią orzeczenia (sygn. akt C-465/11).

To jednak nie koniec. Poseł Marek Wojtkowski (PO) zgłosił poprawkę zmierzającą do usunięcia obecnego art. 24 ust. 1a p.z.p. Została ona natychmiast przyjęta – żaden z posłów nie był jej przeciwny.
– To wykracza poza przedłożenie rządowe. Jesteśmy więc temu przeciwni – próbował protestować Dariusz Piasta, wiceprezes Urzędu Zamówień Publicznych.
– Dlatego też zapytaliśmy Biuro Legislacyjne, ale usłyszałam, że taka poprawka jest dopuszczalna – odpowiedziała mu Maria Janyska, przewodnicząca podkomisji.

Tylko po wyroku

Decyzja posłów ucieszyła środowiska biznesowe.
– Ten przepis jest wyjątkowo szkodliwy – ocenia Grzegorz Lang z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych „Lewiatan”.
Przypomina, że regulacja ta widnieje na przygotowanej przez tę organizację „Czarnej liście barier dla rozwoju przedsiębiorczości”.
– Urzędnik bez żadnej kontroli sądowej decyduje o tym, że firma przez trzy lata będzie eliminowana ze wszystkich organizowanych przez niego przetargów. Nawet jeśli później sąd potwierdzi, że nie ma podstaw do zerwania z nim umowy, czyli eliminowania z przetargów, czasu się już nie cofnie – tłumaczy.
Przyjęcie poprawki przez Sejm nie będzie oznaczało, że z przetargów przestaną być wykluczane nierzetelne firmy.
Tyle że ich fuszerkę będzie musiał potwierdzić sąd w prawomocnym wyroku.
– Trochę to niecodzienne, że efektem projektu, który miał zaostrzyć przepisy, jest ich liberalizacja, niemniej liczy się efekt końcowy. A ten jest ze wszech miar korzystny. Przepis ten od samego początku był powszechnie krytykowany. Stawiał wykonawców w bardzo niekorzystnej sytuacji.
Nie chcąc ryzykować eliminacji z rynku zamówień publicznych, muszą się oni godzić na daleko idące ustępstwa – komentuje Witold Jarzyński, ekspert Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Skutków poselskiej poprawki obawiają się zamawiający. Jak ocenia ją najbardziej zainteresowany, czyli Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad?
– Wystarczy samemu odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ucieszylibyśmy się, gdyby firma, z którą zerwaliśmy kontrakt, bo nie radziła sobie ze zleceniem, później mogła wygrać przetarg na te same prace. Z oczywistych względów jest to niekorzystne dla nas wszystkich – mówi Urszula Nelken, rzecznik prasowy tej instytucji.

Etap legislacyjny
Prace nad projektem w sejmowej podkomisji