"Z Sejmu nowelizacja wyszła zła, Senat co mógł, to poprawił, ale - nawet gdyby teraz Sejm zaakceptował wszystkie poprawki Senatu, a prezydent ustawę w takim kształcie podpisał - to Prawo o zgromadzeniach nadal wymaga gruntownej nowelizacji. Wolność zgromadzeń to w naszym kraju źrenica demokracji.
Przy pisaniu i uchwalaniu tej nowelizacji zabrakło już na samym wstępie debaty z organizacjami pozarządowymi i ekspertami, a uzasadniając potrzebę nowelizacji, połączono niezbyt szczęśliwie kilka aspektów. Zamieszki i burdy, do których doszło po ubiegłorocznym Marszu Niepodległości miały miejsce po rozwiązaniu tego zgromadzenia przez policję, więc prawo o zgromadzeniach nic do tego nie ma.
Uchwalona nowelizacja od początku była obarczona wadami, których także obecnie nie usunięto. Na przykład w sprawie Bączkowski przeciwko Polsce (dotyczy Parady Równości zorganizowanej w Warszawie w 2005 r. - PAP) Europejski Trybunał Praw Człowieka wskazał, że organizator zgromadzenia powinien mieć prawo odwołania do sądu od niekorzystnej decyzji organu rejestrującego zgromadzenie. Senacka poprawka skróciła wprawdzie z 6 do 3 dni proponowany przez prezydenta termin do rejestracji, ale nadal nie przewiduje mechanizmu pozwalającego na odwołanie się do sądu; odwołać w tym terminie można się do wojewody - na odwołanie do sądu nadal brak procedur.
Złym pomysłem jest także grzywna dla organizatorów zgromadzenia za naruszanie prawa w czasie manifestacji. Jest przecież Kodeks wykroczeń i Kodeks karny i można na ich podstawie karać osoby łamiące prawo i porządek publiczny. Zgromadzenia organizują przecież czasami osoby niezamożne, studenci - wisząca nad nimi ewentualna grzywna 5 tysięcy złotych to nie tylko dla nich dużo pieniędzy".