Restrykcyjne prawo to jedno, ale ukaranie osoby, która publicznie znieważa prezydenta RP, wcale nie jest łatwe. Do tej pory za lżenie głowy państwa zapadł tylko jeden wyrok skazujący.
Od czasu uchwalenia w 1997 r. obowiązującego kodeksu karnego na 210 postępowań akt oskarżenia wniesiono tylko w 11 sprawach. Np. w 1999 r. na ławie oskarżonych zasiadło dwóch mężczyzn, którzy zostali następnie ukarani za obrażanie Aleksandra Kwaśniewskiego podczas jego wizyty we Włodawie.
Jednak wyrok skazujący zapadł tylko jeden – trzy lata później za znieważenie Kwaśniewskiego zostali skazani Andrzej Lepper (20 tys. zł grzywny) i Wojciech Cejrowski (3 tys. zł grzywny).
Dla prokuratorów sprawa o znieważenie głowy państwa to utrapienie – towarzyszą jej zainteresowanie mediów i polityczne emocje. Okoliczności każdego znieważenia trzeba dokładnie sprawdzić, jednak zazwyczaj okazuje się, że nie ma podstaw do podjęcia sprawy i śledczy odmawiają wszczęcia śledztwa (tak było w 121 przypadkach w ciągu ostatnich 13 lat). Wiele spraw jest też umarzanych przez prokuraturę lub sąd. Było tak np. w sprawie Huberta H., bezdomnego z Dworca Centralnego w Warszawie, który podczas interwencji policjantów wulgarnie wyraził się o prezydencie i premierze.
Dziś w prokuraturach toczy się 12 spraw o znieważenie prezydenta RP.
Podstawę do ścigania obywateli, którzy ubliżają głowie państwa, daje art. 135 par. 2 kodeksu karnego. Pozwala on na wymierzenie kary 3 lat więzienia wobec każdego, kto dopuścił się takiego znieważenia na forum publicznym. To dużo wyższa sankcja niż za ubliżanie sędziemu czy policjantowi, za co można dostać maksymalnie rok więzienia. Jeszcze mniej, bo najwyżej grzywna lub prace społeczne, grozi za znieważanie zwykłych obywateli. Dlatego nie brakuje dzisiaj krytyków art. 135 par. 2 k.k., który (choćby teoretycznie) pozwala na wymierzanie tak surowych sankcji. Rodzi on także wątpliwości w świetle orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Wielokrotnie podkreślał on, że granice dopuszczalnej krytyki są szersze w stosunku do polityków niż osób prywatnych, a przedstawiciele władzy muszą tolerować krytykę wyrażoną w formie uwag prowokacyjnych a nawet obraźliwych.
Przełomem w debacie publicznej na temat słuszności obowiązujących zasad odpowiedzialności osób znieważających prezydenta był przedwczorajszy wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Podkreślił on, że prezydent działa w imieniu państwa, uosabia majestat Rzeczypospolitej i z tej racji należy mu się szacunek. Nie sprawi to jednak, że z większą odwagą zaczną stosować go sądy. Martwy przepis będzie w dalszym ciągu jedynie znakiem ostrzegawczym dla obywateli przekraczających granice dozwolonej krytyki.