Szykuje się koniec szczególnej ochrony prezydenta i innych organów konstytucyjnych – np. premiera – przed znieważeniem. Szef Rządowego Centrum Legislacji (RCL) proponuje w ich przypadku zrównanie ochrony prawnej z tą, jaka dziś przysługuje szeregowemu funkcjonariuszowi publicznemu lub obywatelowi. Taką zmianę zawiera projekt noweli kodeksu karnego, który trafił do konsultacji i uzgodnień międzyresortowych.
Szykuje się koniec szczególnej ochrony prezydenta i innych organów konstytucyjnych – np. premiera – przed znieważeniem. Szef Rządowego Centrum Legislacji (RCL) proponuje w ich przypadku zrównanie ochrony prawnej z tą, jaka dziś przysługuje szeregowemu funkcjonariuszowi publicznemu lub obywatelowi. Taką zmianę zawiera projekt noweli kodeksu karnego, który trafił do konsultacji i uzgodnień międzyresortowych.
W połowie marca premier Donald Tusk uznał, że ukaranie kibiców Jagiellonii Białystok grzywnami za obrażanie szefa rządu to „przykra sytuacja”. Zapowiedział zmianę kodeksu karnego w zakresie obrazy organów konstytucyjnych.
RCL chce uchylenia w kodeksie karnym art. 135 par. 2 („kto publicznie znieważa Prezydenta RP, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech”) i art. 226 par. 3 („karze do dwóch lat więzienia podlega osoba, która publicznie znieważa lub poniża konstytucyjny organ Rzeczypospolitej Polskiej”).
Zmiana miałaby wejść w życie po 14 dniach od publikacji. Depenalizację autorzy projektu uzasadniają poglądami doktryny w tej sprawie. „Znieważanie Prezydenta RP oraz innych organów konstytucyjnych powinno być wprawdzie sankcjonowane, ale wyłącznie na zasadach ogólnych przysługujących każdemu człowiekowi z mocy art. 216 Kodeksu karnego oraz w zakresie ochrony przysługującej funkcjonariuszom publicznym na podstawie art. 226 par. 1 Kodeksu karnego” – przekonuje RCL.
Twierdzi, że zrównanie tej ochrony mieści się w standardach demokratycznego państwa, bo nie ma szczególnego uzasadnienia dla ustanowienia silniejszej ochrony prawno-karnej urzędu Prezydenta RP i innych organów państwa.
„Powszechny staje się pogląd, że organy demokratycznego państwa podlegają kontroli społecznej, co immanentnie wiąże się także z możliwością ich krytyki. Granice krytyki w stosunku do tych organów powinny być przy tym zakreślone bardzo szeroko, gdyż właściwie nie można wskazać osoby konkretnie pokrzywdzonej przez nawet najbardziej niesprawiedliwe i pogardliwe wypowiedzi dotyczące ogólnie pojętych organów państwowych” – stwierdza RCL w uzasadnieniu.
– Od dawna postulowaliśmy uchylenie obu przepisów – ocenia Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
– O takiej zmianie mówi się już jakiś czas. W demokratycznym państwie, zwłaszcza w republice, takie resztki monarchicznej, szczególnej ochrony głowy państwa nie powinny być utrzymane – wtóruje mu prof. Hubert Izdebski, prawnik z Uniwersytetu Warszawskiego.
Przyznaje, że te przepisy dawno należało wykreślić albo ograniczyć.
– Tyle, że powinna się tym zająć komisja kodyfikacyjna w ramach zmian systemowych. To nie mogą być punktowe, incydentalne interwencje ustawodawcy – zastrzega prof. Izdebski.
Inaczej ocenia to konstytucjonalista prof. Marek Chmaj z kancelarii Chmaj i Wspólnicy. – To niepokojąca zmiana. Zwłaszcza że nie jest to zmiana systemowa, tylko prosta depenalizacja. Mam świadomość, że hasło zrównania ochrony prawnej prezydenta z innymi obywatelami jest bardzo nośne politycznie. Ale byłbym bardziej ostrożny – stwierdza prof. Chmaj.
Zwraca przy tym uwagę, że pozycja prezydenta w naszym systemie prawnym jest szczególna.
– Prezydent uosabia całe państwo. Jest darzony szczególnym autorytetem. Nie za bardzo wyobrażam sobie dochodzenie przez niego sprawiedliwości w zwykłym trybie. To mogłoby trwać latami – dodaje konstytucjonalista.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama