Przez 20 lat istnienia UOKiK skutecznie opierał się naciskom politycznym. Oby wytrwał w tym nadal, bo urząd, choć podległy premierowi, musi być instytucją niezależną. Taki jest interes publiczny
Przez 20 lat istnienia UOKiK skutecznie opierał się naciskom politycznym. Oby wytrwał w tym nadal, bo urząd, choć podległy premierowi, musi być instytucją niezależną. Taki jest interes publiczny
W tym roku Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów obchodzi 20-lecie działalności. Przez 20 lat skutecznie opierał się naciskom politycznym. I dobrze, bo urząd ma być instytucją niezależną.
W ostatnich dniach urząd przeżył jednak ataki polityczne. Myślę, że to nie są ostatnie tego typu działania. A wydawało się, że im dłużej urząd funkcjonuje, tym większe będzie zrozumienie dla jego działań.
W pierwszym artykule ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów jest mowa o tym, że urząd chroni konkurencję jako interes publiczny. Ustawa traktuje więc rozwój konkurencji na rynku jako działanie w interesie konsumentów.
Z dwudziestoletnich doświadczeń urzędu wynika, że prawo antymonopolowe jest na tyle skuteczne, na ile prokonkurencyjna jest polityka gospodarcza rządu. Jeżeli więc rząd jest przychylny działaniom antymonopolowym, to w kraju panują lepsze warunki do rozwoju konkurencji, co sprzyja wzrostowi konkurencyjności polskiej gospodarki na rynku międzynarodowym.
Kontrowersyjna transakcja przejęcia Energi przez PGE wywołała wiele emocji. Padło wiele słów pod adresem urzędu ze strony rządzących. Proponuję jednak nie kontynuować tego dyskursu i poczekać na uruchomienie ustawowej procedury, zgodnie z którą PGE złoży wniosek notyfikacyjny do UOKiK, a ten go rozpatrzy, uwzględniając argumenty za transakcję i przeciw niej. W procedurze prewencyjnej kontroli koncentracji, sprawowanej w Polsce przez UOKiK, chodzi zawsze o przeprowadzenie bilansu efektów ograniczania konkurencji i efektów synergicznych wynikających z transakcji. Ostatecznym kryterium oceny tych efektów obowiązującym nie tylko w Polsce jest interes konsumenta.
W ustawie z lutego 1990 roku o przeciwdziałaniu praktykom monopolistycznym ustalono, że prezes urzędu podlega premierowi. Nie oznacza to jednak podporządkowania decyzyjnego. Urząd jest niezależny w podejmowaniu decyzji. Można się od nich odwołać do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
W innych krajach rozwiązano to inaczej. Na Węgrzech urząd antymonopolowy podlega parlamentowi. Każde z tych rozwiązań ma swoje plusy i minusy.
Kiedy urząd jest częścią administracji rządowej, jego szef ma możliwość uczestniczenia w posiedzeniach rządu. Jako szef uczestniczyłam więc w obradach, na których omawiane były np. kolejne wersje polityki energetycznej państwa, program demonopolizacji i prywatyzacji przemysłu rolno-spożywczego czy program restrukturyzacji górnictwa. Uczestnicząc w pracach rządu, urząd mógł od razu przedkładać swoje opinie.
UOKiK musi być głuchy na wszelkie presje polityczne. Z kolei rządzący nie mogą czynić mu zarzutów, że trzyma się litery prawa, jak to wydarzyło się ostatnio. Prawo to najsilniejszy oręż regulatora, by realizował to, do czego został powołany. A więc do pilnowania interesów konsumentów.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama