Sędzia Tuleya nie stawił się w poniedziałek przed Izbą Dyscyplinarną; reprezentuje go jego pełnomocnik mec. Jacek Dubois. Jak ocenił adwokat przed wejściem na salę sądową, "zażalenie prokuratury nie wnosi nic do sprawy", a sędzia Tuleya "nie zrobił nic, co naruszałoby wzorce działania sędziego". "Myślę, że dzisiejszy dzień pokaże, że sędziowie nie mają się czego bać" - zaznaczył i podkreślił, iż "niezależność sędziowska jest najważniejsza".
Jeszce przed rozpoczęciem posiedzenia podczas konferencji prasowej przed Sądem Najwyższym sędzia Tuleya powiedział zaś, że niczego nie żałuje. Zapewnił, że będzie walczył do końca w obronie niezależności i niezawisłości sądownictwa w Polsce.
Posiedzenie w SN jest niejawne, media i publiczność nie uczestniczą w jego przebiegu. Sprawę zażalenia rozpatruje Wydział II Izby Dyscyplinarnej w trzyosobowym składzie sędziów: Piotra Niedzielaka, Konrada Wytrykowskiego i Jarosława Sobutki.
Poniedziałkowe posiedzenie jest efektem zażalenia Prokuratury Krajowej na wcześniejsze postanowienie Izby Dyscyplinarnej. Izba ta, orzekając na początku czerwca br. w I instancji, nie uchyliła immunitetu sędziemu Tulei. Tym samym nie przychyliła się do wniosku prokuratury o pociągnięcie sędziego do odpowiedzialności karnej ws. podejrzenia ujawnienia informacji ze śledztwa. Prokuratura wniosła zażalenie na tę decyzję sądu.
Prokuratura wniosła o uchylenie immunitetu sędziemu Tulei w lutym. Jak zapowiadała Prokuratura Krajowa, po ewentualnym uchyleniu immunitetu śledczy zamierzają postawić sędziemu zarzuty m.in. przekroczenia uprawnień i bezprawnego ujawnienia informacji z postępowania ws. głosowania Sejmu nad budżetem w Sali Kolumnowej.
Powodem wniosku prokuratury było podejrzenie ujawnienia informacji z postępowania przygotowawczego oraz danych i zeznań świadka, które naraziły bieg śledztwa. Chodziło o postępowanie ws. obrad Sejmu w Sali Kolumnowej z 16 grudnia 2016 r., które zostało dwukrotnie umorzone przez prokuraturę.
W grudniu 2017 r. skład Sądu Okręgowego w Warszawie, któremu przewodniczył sędzia Tuleya, uchylił decyzję prokuratury o pierwszym umorzeniu śledztwa. Sędzia zezwolił wówczas mediom na rejestrację ustnego uzasadnienia postanowienia sądu. Według prokuratury, naraziło to prawidłowy bieg dalszego śledztwa.
Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego w Wydziale I rozpatrując kwestię uchylenia immunitetu jako I instancja w czerwcu br. nie podzieliła jednak stanowiska, jakoby sędzia Tuleya wydając wówczas zgodę na rejestrację przez media uzasadnienia wyroku i ogłaszając orzeczenie uwzględniające zażalenie na postanowienie o umorzeniu śledztwa, nie dopełnił obowiązków służbowych.
SN w uzasadnieniu tamtego rozstrzygnięcia uznał za niemożliwe zakwalifikowanie czynu sędziego Tulei jako przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków oraz jako bezprawnego ujawnienia informacji, z którą sędzia zapoznał się w związku z pełnioną funkcją. Sąd wskazał też, że sędzia był ustawowo uprawniony do wydania zarządzenia o jawności posiedzenia w przedmiocie rozpoznania zażalenia na postanowienie o umorzeniu śledztwa oraz do dopuszczenia do udziału w tym posiedzeniu przedstawicieli mediów.
Po ogłoszeniu w czerwcu tamtej decyzji sędzia Tuleya powiedział, że nie zmienia ona jego oceny "tzw. Izby Dyscyplinarnej". "To nie jest sąd, tam nie zasiadają sędziowie" - powiedział wtedy sędzia Tuleya. Jak dodał, "to nie jest tak, że jeśli ktoś w sposób bezprawny zasiada w nie-sądzie i przypadkowo wyda słuszną decyzję, to wtedy stanie się sędzią".
"Pragnę zapewnić, iż podstawą do skierowania powyższego wniosku był obszerny, rzetelnie zgromadzony i prawidłowo oceniony materiał dowodowy, który nie pozostawiał wątpliwości w zakresie faktu popełnienia przez sędziego czynu zabronionego" - pisał wiosną o wniosku o uchylenie Tulei immunitetu do Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara prokurator krajowy Bogdan Święczkowski.
Przed gmachem Sądu Najwyższego zabrało się w poniedziałek kilkaset osób wspierających warszawskiego sędziego. "Murem za Igorem", "Wolne sądy"- skandowali manifestujący.