Albo godziwe rekompensaty, albo długa vacatio legis, która pozwoli spokojnie zakończyć biznes. Eksperci nie mają wątpliwości, że zakaz hodowli zwierząt futerkowych nie może być wprowadzony na łapu-capu.
Albo godziwe rekompensaty, albo długa vacatio legis, która pozwoli spokojnie zakończyć biznes. Eksperci nie mają wątpliwości, że zakaz hodowli zwierząt futerkowych nie może być wprowadzony na łapu-capu.
/>
DGP
Bezwzględny zakaz hodowli zwierząt futerkowych (z wyjątkiem królików) w celu pozyskania z nich futer. To najbardziej kontrowersyjne rozwiązanie wniesionego w ostatni piątek do laski marszałkowskiej projektu nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Projektodawca przewidział 12-miesięczną vacatio legis dla tego rozwiązania, za to żadnych odszkodowań. Przedstawiciele branży futerkowej utyskują, że to w praktyce wywłaszczenie bez rekompensaty, gdyż w ciągu roku nie sposób wyjść z biznesu bez dużych strat.
Co nagle, to po diable
‒ Rządy prawa polegają na tym, że jeśli ustawodawca zdecyduje się szybko po swej zapowiedzi wprowadzić rozwiązanie ograniczające możliwość wykonywania działalności gospodarczej, to w ustawie powinien być przewidziany mechanizm rekompensaty ‒ mówi DGP prof. Adam Bodnar, rzecznik praw obywatelskich. Jego zdaniem niezależnie od oceny takiej działalności jak hodowla zwierząt futerkowych na skóry, to obecnie jest to działalność legalna. Przyjęcie ustawy, która doprowadziłoby do znacznych strat finansowych po stronie hodowców, byłoby więc niedopuszczalne.
‒ Jeśli nie ma woli do wypłacania rekompensat, ustawodawca powinien zadbać o wystarczająco długą vacatio legis ‒ podkreśla Bodnar.
Podobnie twierdzi dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z UW.
‒ Sejm jest ustawodawcą i ma prawo realizować politykę zgodną ze stawianymi przez siebie celami politycznymi czy gospodarczymi, niemniej jednak władzy swojej nie może wykonywać arbitralnie. Nie może, niczym kłusownik, zastawiać wnyków na obywateli i przyglądać się, jak w nie wpadają. Jeżeli chce ustanowić nowy wzorzec powinnego zachowania, to obowiązany jest dać odpowiedni czas na dostosowanie się do niego ‒ wskazuje ekspert. Tego jego zdaniem wymaga szacunek dla osoby ludzkiej obdarzonej przyrodzoną i niezbywalną godnością (art. 30 Konstytucji RP) i wolnością (art. 31 Konstytucji RP). Tego wymaga też ochrona praw majątkowych obywateli. A nakaz zapewnienia odpowiedniej vacatio legis ‒ kontynuuje Zaleśny ‒ jest szczególnie niezbędny, gdy nowe regulacje prawne dotyczą prowadzenia działalności gospodarczej.
Okres przejściowy
Eksperci, rzecz jasna, nie są w stanie wskazać, jaka vacatio legis byłaby odpowiednia. To każdorazowo zależy od specyfiki danej branży. Zupełnie inaczej może wyglądać wyjście z biznesu np. udzielania pożyczek konsumenckich, a inaczej z hodowli zwierząt futerkowych. Przedstawiciele branży futerkowej przekonują, że okres przejściowy powinien trwać ok. 10 lat. Wielu przeciwników tego typu działalności uważa, że zgodne z prawem byłoby zakazanie prowadzenia biznesu z dnia na dzień. Co ciekawe, dwóch posłów Prawa i Sprawiedliwości, z którymi rozmawialiśmy, ale którzy zastrzegli, że nie zgadzają się na podanie ich nazwisk, uważa, że okres przejściowy powinien oscylować między 7 a 10 latami.
‒ Zgadzam się z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, że trzeba chronić zwierzęta. Ale w ramach tej ochrony nie można zapominać o prawach polskich przedsiębiorców – mówi nam jeden z polityków PiS.
Drugi zaś tłumaczy, że powinno się zatrudnić niezależnego zagranicznego eksperta, który by ocenił, po jakim najkrótszym możliwie czasie przedsiębiorcy z branży futerkowej nie straciliby pieniędzy na zakazie. Ocenić trzeba byłoby chociażby możliwość sprzedaży norek do zagranicznych ferm.
‒ Mam obawy, że ich wartość niebawem znacznie spadnie w porównaniu z cenami sprzed np. roku. Wiadomo, jak Polacy będą chcieli je sprzedawać w dużej liczbie, to europejscy hodowcy będą mogli mniej płacić – wyjaśnia parlamentarzysta. Zastrzega jednak jednocześnie, że nie można również doprowadzić do przypadku, w którym – w okresie przejściowym – hodowcy rozwijaliby swój biznes. Istotą bowiem miałoby być wyjście bez nadmiernych strat, a nie czerpanie korzyści przez kolejne lata.
Bez wnyków
Jacek Zaleśny zaznacza, że przy wprowadzaniu zakazu wykonywania pewnego rodzaju działalności gospodarczej ustawodawca musi wziąć pod uwagę, że proces inwestycyjny to nie jest zdarzenie jednorazowe, które można zakończyć z dnia na dzień, bez ponoszenia straty. Typowo jest to postępowanie wieloletnie, w którego początkowych fazach ponosi się tylko koszty i którego rentowność jest uzależniona właśnie m.in. od okresu prowadzenia działalności gospodarczej. Konstytucjonalista z UW podkreśla, że obywatel nie może ponosić negatywnych konsekwencji nie swoich decyzji, tylko dlatego, że Sejm zmienia prowadzoną przez siebie politykę. Nie może funkcjonować w przekonaniu, że inwestycje wieloletnie obarczone są podwyższonym ryzykiem niekorzystnych zmian prawnych, pozbawiającym je racjonalności. Jeżeli natomiast jest wolą parlamentu, aby nowe regulacje prawne miały zastosowanie także wobec przedsięwzięć będących w toku, to obowiązany jest zrekompensować zainteresowanym wyrządzoną szkodę.
‒ Tego wymaga konstytucyjna ochrona ich praw będących w toku realizacji. Tego też wymaga budowanie zaufania innych obywateli, którzy w przyszłości planowaliby podjęcie działalności gospodarczej, że także na ich Sejm nie zastawi wnyków ‒ konkluduje Jacek Zaleśny.
Ubój rytualny a prawo unijne
Bezwzględny zakaz uboju zwierząt bez uprzedniego ogłuszenia jest niezgodny z prawem unijnym. Uznał tak w czwartek rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości Gerard Hogan. Jego opinia posłuży do wydania orzeczenia przez trybunał. Dekretem Regionu Flamandzkiego z 7 lipca 2017 r. zakazano uboju zwierząt zgodnie z tradycyjnymi obrzędami judaizmu i islamu oraz nakazano uprzednie ogłuszenie takich zwierząt w celu zminimalizowania ich cierpienia. Organizacje judaistyczne i muzułmańskie to zaskarżyły. Rzecznik generalny TSUE twierdzi, że państwa członkowskie nie mogą przyjmować przepisów, które przewidują z jednej strony zakaz uboju bez ogłuszenia zwierząt, mający zastosowanie również do uboju przeprowadzonego zgodnie z obrzędami religijnymi, oraz z drugiej strony alternatywny sposób ogłuszania dla uboju przeprowadzonego zgodnie z obrzędami religijnymi, który opiera się na odwracalnym ogłuszeniu, oraz wymogu, że ogłuszenie nie może powodować śmierci zwierzęcia. Gerard Hogan przyznał, że często trudno jest pogodzić ze sobą konieczność utrzymania religijnych obrzędów uboju zwierząt z nowoczesnymi koncepcjami ich dobrostanu. Odstępstwo stanowi jednak wybór o charakterze politycznym, którego prawodawca Unii z pewnością mógł dokonać. Trybunał nie może więc dopuścić, aby ten szczególny wybór o charakterze politycznym był podważany przez poszczególne państwa członkowskie podejmujące, w imię dobrostanu zwierząt, określone działania, które w konsekwencji zniosłyby to odstępstwo przyznane niektórym wyznawcom religii.