Od dziś podwójnie awizowane listy, które organy administracji publicznej wysłały do obywateli w okresie lockdownu, miały zostać uznane za doręczone. Przepis jednak okazał się bublem.
Zgodnie z art. 98 ustawy o tarczy antykryzysowej 2.0 (Dz.U. z 2020 r. poz. 695 ze zm.) nieodebrane pisma podlegające doręczeniu za potwierdzeniem odbioru, których termin odbioru określony w awizo przypadał w okresie stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii, nie mogą zostać uznane za doręczone w czasie obowiązywania tychże stanów oraz przed upływem 14 dni od dnia ich zniesienia.
Nie dotyczy to dokumentów nadawanych przez sądy, komorników, organy ścigania czy wysyłanych w ramach kontroli podatkowych, celnoskarbowych i postępowań dotyczących przestępstw skarbowych. Ale pozostałe przesyłki, wysyłane przez organy administracji publicznej, powyższa zasada obejmuje jak najbardziej. Co więcej, na mocy art. 97 tarczy 2.0 tych niedoręczonych przesyłek, do których nie stosuje się fikcji doręczeń, poczta nie zwraca w tym okresie do nadawcy.
Choć formalnie stan zagrożenia epidemicznego nie został odwołany, to funkcjonowanie administracji, gospodarki i życia społecznego wróciło już prawie do normalności. W związku z tym w ustawie o tarczy 4.0 (Dz.U. z 2020 r. poz. 1086) znalazł się przepis, który miał przyspieszyć zniesienie zawieszenia fikcji doręczeń i zwrot nieodebranych przez adresatów przesyłek do nadawców. Dzięki temu tysiące postępowań administracyjnych, których bieg został wstrzymany, mogłyby wreszcie toczyć się dalej.
Miał to zagwarantować przepis przejściowy w postaci art. 82 ustawy o tarczy 4.0. Zgodnie z ust. 1 tej regulacji operator pocztowy, po upływie 14 dni od dnia wejścia w życie czwartej tarczy, zwraca nadawcy przesyłkę pocztową, o której mowa w art. 97 ust. 3 pkt 4 ustawy o tarczy 2.0.
Z kolei w ust. 2 określono, że przesyłki, o których mowa w art. 98 ust. 2 pkt 4 lit. d ustawy o tarczy 2.0, uznane przed dniem wejścia w życie niniejszej ustawy za niedoręczone, uznaje się za doręczone po upływie 14 dni od dnia wejścia w życie tarczy 4.0. Czyli od dziś.

Puste odesłanie

– Kłopot w tym, że art. 82 ust. 1 mówi, że po dwóch tygodniach poczta zwraca przesyłki, o których mowa w art. 97 ust. 2 pkt 4, podczas gdy we wskazanym przepisie są tylko punkty od 1 do 3. To samo w ust. 2 – po upływie 14 dni, za doręczone miały zostać uznane przesyłki, o których mowa w art. 98 ust. 2 pkt 4 lit. d, ale ten przepis zawiera tylko litery od a do c. W związku z tym mamy do czynienia z tzw. pustym odesłaniem – zauważa prof. Rafał Dowgier z Uniwersytetu w Białymstoku.
– Owszem, w trakcie prac legislacyjnych nad tarczą 4.0 planowane było jednoczesne dodanie pkt 4 do ust. 2 art. 97 oraz lit. d do pkt 4 ust. 2 art. 98, tak by te przepisy odnosiły się do przesyłek nadawanych przez organy administracji publicznej, jednak w trakcie prac one wypadły, na skutek czego przepis przejściowy odsyła w kosmos i stworzono ewidentny bubel legislacyjny. W efekcie cel, jaki przyświecał ustawodawcy tworzącemu przepis przejściowy, czyli uznanie niedoręczonych, podwójnie awizowanych przesyłek za doręczone i zwrócenie ich do nadawców, nie został osiągnięty. A z punktu widzenia sprawności działania organów władzy publicznej to jest katastrofa – dodaje prof. Dowgier. I przypomina, że przecież w tarczy 3.0 odblokowano całkowicie możliwość wydawania decyzji administracyjnych. Jednak jeśli ta decyzja nie zostanie doręczona, a nadal nie ma mowy o doręczeniu zastępczym przez podwójne awizo, to nie rodzi ona żadnych skutków prawnych.
Jak zauważa ekspert, pół biedy gdyby poczta zwracała niedoręczone do tej pory przesyłki. Wówczas organ mógłby próbować doręczyć je raz jeszcze. Jednak regulacje nie nakazują operatorowi takiego zwrotu. – Z drugiej strony te przepisy nigdy nie obejmowały doręczeń przez awizo dokonywanych przez pracownika organu, co też jest bzdurą, bo nieodebrana przesyłka, którą próbował doręczyć listonosz, nie może być uznana za doręczoną, ale jeśli próbował ją doręczyć pracownik np. urzędu gminy, i była ona pozostawiona do odbioru w tym urzędzie, to już będzie uznana za doręczoną – zwraca uwagę na kolejny absurd prof. Dowgier.

Zwracane czy niezwracane

Justyna Siwek, rzeczniczka Poczty Polskiej, przekonuje, że niemożność doręczenia skutkująca obowiązkiem niezwracania przesyłek pocztowych wynikająca z art. 97 specustawy „dotyczy przesyłek adresowanych do osób na kwarantannie lub przebywających w izolacji”. – Przesyłki, co do których podjęta została próba doręczenia, a mimo to nie zostały doręczone, zwrócono do nadawców w terminach określonych w przepisach o doręczaniu. Przesyłki, co do których nie została podjęta próba doręczenia i były przechowywane w placówkach pocztowych z powodu kwarantanny czy izolacji adresata, po upływie odpowiedniego czasu zostały skierowane do doręczenia. Do nadawcy zwracane są tylko te przesyłki, które nie zostały doręczone mimo podjętej próby doręczenia – tłumaczy rzeczniczka.
Jednak takie brzmienie art. 97 – mówiące o niezwracaniu nadawcom przesyłek adresowanych do osób na kwarantannie – zostało nadane ustawą o tarczy 4.0. Wcześniej przepis ten wyraźnie stanowił, że w okresie stanu zagrożenia epidemicznego lub epidemii poczta nie zwraca przesyłek „także wtedy, gdy obowiązek zwrotu przesyłki wynika z innych przepisów”. Nie wiadomo więc, na jakiej podstawie takie zwroty miałyby być dokonywane.
– Niestety tarcza 4.0 nie eliminuje chaosu w doręczeniach. Przeciwnie, wprowadza jeszcze większe zamieszanie. Przepis mający porządkować doręczenia, czyli „uwalniać” zawieszone skutki doręczeń, odsyła do przepisów tarczy 2.0, które nie istnieją. W takim wypadku zastosowanie powinny mieć nadal regulacje tarczy 2.0. Skutki doręczenia pozostają nadal w zawieszeniu, a jedynym rozwiązaniem w tym wypadku jest albo zmiana przepisów tarczy 4.0, albo odwołanie stanu epidemii bez wprowadzania stanu zagrożenia epidemicznego – mówi Piotr Pawłowski, radca prawny z kancelarii Sobczyńscy Adwokaci z Poznania.

Daremna gimnastyka

Eksperci nie pozostawiają na posłach suchej nitki. – No cóż, ustawodawca stworzył przepis, który od razu będzie martwy. Jakby się nie gimnastykować, nie da się i tak go zinterpretować zgodnie z oczekiwaniami jego twórców, więc w rezultacie sytuacja się nie zmienia – przyznaje mec. Dariusz Goliński.
Zwykle tego typu błędy są wyłapywane przez sejmowych legislatorów, którzy już nieraz uchronili parlamentarzystów przed katastrofalnymi skutkami popełnianych przez nich błędów, niedoróbek i niedopatrzeń. Także przy okazji prac nad poszczególnymi wersjami tarczy.
– Jest takie francuskie powiedzenie, które jak ulał pasuje do tej sytuacji: kto za dużo obejmuje, ten za mało ściska. I tak właśnie jest w przypadku prac nad kolejnymi wersjami specustawy. Jeśli wciska się do niej na siłę przepisy, które nie mają żadnego związku z COVID-em, to nie należy się później dziwić, że regulacje, które są z sytuacją epidemiczną ściśle powiązane, nie są przygotowane z należytą starannością – komentuje prof. Hubert Izdebski z Uniwersytetu SWPS. – Taki sposób stanowienia prawa nie ma nic wspólnego z zasadami rzetelnej legislacji wynikającymi z art. 2 konstytucji, bo nie zapewnia pewności prawa ani bezpieczeństwa prawnego – pointuje profesor. ©℗
OPINIA

Gdy upiór zastępuje ducha prawa

dr hab. Kazimierz Bandarzewski, Uniwersytet Jagielloński
Mamy do czynienia z ewidentną fuszerką legislacyjną. Przepis przejściowy musi być konkretny i precyzyjny. Oczywiście zawsze można interpretować dany przepis nie tylko zgodnie z literą prawa, ale i z jego duchem, ale pod warunkiem, że w danej regulacji można owego ducha dostrzec, a nie – jak w tym przypadku – co najwyżej „upiorka”. Należy pamiętać, że zastosowanie innej wykładni niż literalna, np. celowościowej, związanej z wartościami czy funkcjonalnej w oparciu o zadania, jakie ma spełniać dana regulacja, może być dokonane wtedy, gdy wykładnia językowa stwarza wątpliwości. Tutaj natomiast, z uwagi na to, że przepis przejściowy odsyła w próżnię, zastosowanie innej wykładni doprowadziłoby do zmiany treści przepisu, której ustawodawca mu nie nadał. Nie może być tak, że każdy, kto przepis może stosować, będzie wypełniał go dowolną treścią, zgodnie z tym, co jego zdaniem ustawodawca chciał powiedzieć. Skutki takiej legislacji są fatalne. Niedoręczone decyzje administracyjne nie stają się ostateczne, nie rozpoczyna się bieg terminów do wniesienia skarg, a machina administracyjna państwa nie może działać sprawnie.