Pan Redaktor Patryk Słowik w swym tekście pt. "Potrzeba matką wykładni” wyraził pogląd, że pięciu sędziów, którzy uzyskają najwięcej głosów w trakcie wyboru kandydatów na Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego (dalej: “PPSN”) przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego (dalej: “ZO SN”), nie muszą uzyskać poparcia większości osób wchodzących w skład tego gremium. Zasugerował, że teza ta wynika “wprost z ustaw oraz wieloletniej praktyki” (dotyczącej wcześniejszych wyborów na stanowisko PPSN). Patryk Słowik nie zgodził się z przeciwną tezą prezentowaną przez SSN Włodzimierza Wróbla (zaprezentowaną na prywatnym koncie na portalu Facebook, umieszczoną następnie na portalu konstytucyjny.pl), która jednak wydawać się powinna oczywista dla każdego, kto podjął choć odrobinę trudu zapoznania się z obowiązującym stanem prawnym. Nic więc dziwnego, że także inne osoby prezentowały takie stanowisko – w tym wskazani w tekście Patryka Słowika “karnicy z UJ”, do których niżej podpisani się zaliczają.
Redaktor wyraźnie zasugerował, że pogląd taki nie powinien być głoszony przez rzetelnych sędziów i naukowców, zaś jego popieranie może być przejawem nieuczciwości naukowej, która nie może być usprawiedliwiana tym, że obóz Zjednoczonej Prawicy jest (również zdaniem Redaktora) na dobrej drodze do tego, by doprowadzić do upolitycznienia SN. Uważamy pogląd Patryka Słowika za nietrafny, zaś wszelkie insynuacje dotyczące nieuczciwości naukowej – za niestosowne.
Przede wszystkim Patryk Słowik, prezentując swój pogląd, nie zrekonstruował właściwie obowiązującego stanu prawnego. Redaktor ograniczył swą analizę prawną wyłącznie do przytoczenia art. 13 § 5 i 6 ustawy o SN. Z regulacji tych wynika, że każdy sędzia uczestniczący w ZO SN może oddać tylko jeden głos, zaś „kandydatami na stanowisko PPSN wybranymi przez ZO SSN są kandydaci, którzy uzyskali największą liczbę głosów”. Na podstawie tej regulacji tryumfalnie skonstatował, że optyka prezentowana przez SSN Włodzimierza Wróbla i innych podzielających ten pogląd jest oczywiście błędna. Patryk Słowik zignorował jednak inne argumenty, które legły u podstaw kwestionowanego przez siebie stanowiska.
Redaktor zupełnie pominął w swej analizie przede wszystkim brzmienie art. 17 ust. 1 pkt 1 ustawy o Sądzie Najwyższym. Przepis ten wprost wskazuje na dwa uprawnienia ZO SN. Mowa w nim bowiem o tym, że do kompetencji tego organu należy zarówno “dokonanie wyboru 5 kandydatów na stanowisko Pierwszego Prezesa SN”, jak również “przedstawianie ich Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej”. Dla porównania w art. 183 Konstytucji jest mowa wyłącznie o jednej kompetencji, a więc o przedstawieniu głowie państwa kandydatów na stanowisko PPSN. Natomiast ustawodawca zwykły w ustawie o SN wyraźnie odseparował od siebie akt wyboru od aktu przedstawienia Prezydentowi kandydatów. Co przy tym istotne, owo “przedstawienie” nie zostało określone jako zwykła czynność techniczna przewodniczącego ZO SN, wykonywana po “wyborze”, lecz jako akt całego Zgromadzenia. Oczywiste jest zaś, że skoro ZO SN jest organem kolegialnym, to musi ono podejmować decyzje leżące w zakresie jego kompetencji w formie uchwał, które muszą zapaść większością głosów. Oznacza to, że procedura PPSN przez ZO SN musi mieć charakter dwustopniowy. Najpierw trzeba dokonać wyboru kandydatów, którzy następnie - na mocy osobnej uchwały - powinni uzyskać poparcie większości członków gremium. Istotny jest zresztą fakt, iż przedstawienie kandydatów Prezydentowi musi przybrać formę odrębnej uchwały, co wynika z art. 183 Konstytucji. Również bowiem ten przepis stanowi, że przedstawienie pretendentów do stanowiska PPSN należy do Zgromadzenia Ogólnego SSN. Pogląd ten został zresztą zaakceptowany przez orzeczników, którzy zostali umieszczeni głosami Zjednoczonej Prawicy w TK. W dokumencie zatytułowanym “wyrok” TK z dnia 24 października 2017 r. (SK 3/17) wprost przyznano, że czynność przedstawienia kandydatów na stanowisko PPSN ma przyjąć postać uchwały (orzeczenie to jednak, z uwagi na fakt, iż skład był niewłaściwie obsadzony, nie może być uznane za pełnoprawny wyrok TK). Warto zaznaczyć, że w sprawie tej sprawozdawcą był M. Muszyński, a więc osoba, którą trudno posądzać o to, iż mógłby sprzyjać tzw. “starym” sędziom SN.
Nawet jeżeli ktoś dalej miałby podejrzenia, że jest to pogląd wymyślany na potrzeby toczącego się sporu w SN, to w tym kontekście warto sięgnąć do analogicznego rozwiązania dotyczącego Prezesa i Wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego (art. 194 ust. 2 Konstytucji RP), tam też kandydatów na te stanowiska ma przedstawić organ kolegialny i jest nim Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego. TK w wyroku z dnia 7 listopada 2016 r. (K 44/16) wskazał, że procedura jest wielostopniowa (wybór, następnie przedstawienie), a przedstawienie kandydatów ma nastąpić w drodze uchwały Zgromadzenia Ogólnego, która - co oczywiste - zapaść ma większością głosów.
Zaskakujące mogą się wydawać też twierdzenia Patryka Słowika, który z jednej strony wskazuje, że przy przyjęciu przeciwnej do forsowanej przez niego wykładni “prezydent nie mógłby powołać osoby, którą zapewne będzie chciał powołać”, z drugiej zaś deklaruje się jako zwolennik tzw. rozproszonej kontroli konstytucyjności. Tymczasem konstytucyjne uprawnienie Prezydenta RP nie może być rozumiane jako pełna swoboda w zakresie wskazania PPSN. Musi on bowiem wybrać jednego z takich kandydatów, którzy uzyskali poparcie większości członków ZO SN, którzy cieszą się zaufaniem tego ciała. Dopiero z takich kandydatów Prezydent ma dokonać wyboru. Warto i w tym zakresie odwołać się do analogicznego rozwiązania dotyczącego Trybunału Konstytucyjnego i wykładni TK w tym zakresie. W wyroku z dnia 3 grudnia 2015 r., sygn. K 34/15 TK podkreśla, że Prezydent w wyborze Prezesa i Wiceprezesa TK nie ma pełnej autonomii, a wybór Prezydenta jest zdeterminowany rozstrzygnięciem innego organu jakim jest Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Szczególnie istotny - także w kontekście toczącego się sporu jest jeden z fragmentów tego orzeczenia: “[…] niedopuszczalne byłoby takie ukształtowanie omawianej procedury na poziomie ustawowym, która sprowadzałaby rolę Zgromadzenia Ogólnego wyłącznie do uporządkowania czy pogrupowania proponowanych kandydatur według poparcia, jakie uzyskali na etapie procedury przeprowadzonej w Trybunale.”
Powyższe argumenty dowodzą, że ani ustawą, ani rozporządzeniem nie można znieść konstytucyjnego wymogu, by każdy z kandydatów na PPSN został zaprezentowany Prezydentowi większością głosów ZO SN. Ustawa o SN jest zresztą z tym wymogiem zgodna. Wymagania tego Prezydent nie może obejść za pomocą uchwalanego przez siebie w drodze rozporządzenia regulaminu, wydanego na podstawie art. 4 ustawy o SN, który zresztą Prezydenta do regulowania kwestii wyborczych ZO SSN nie upoważnia.
Trzeba wskazać, że zaprezentowanego powyżej stanowiska nie można zanegować dotychczasową praktyką wyboru kandydatów na PPSN. Dzieje się tak z dwóch powodów (zupełnie niezależnych od tego, że weszła w życie nowa ustawa o SN). Po pierwsze dlatego, że dotychczas Prezydent wybierał kandydata, który uzyskał większość głosów członków ZO SN. Po drugie przedstawiano Prezydentowi zawsze dwóch wybranych kandydatów, a praktyka nie była nigdy kwestionowana przez sędziów SN, członków Zgromadzenia Ogólnego. Po dokonaniu wyboru nie zgłaszano na Zgromadzeniu Ogólnym żadnego sprzeciwu co do przedstawienia Prezydentowi wybranych dwóch kandydatów, przedstawienia tych kandydatów dokonywało się w drodze aklamacji. Aktualnie zaś aklamacja taka – jak można przypuszczać - nie będzie możliwa z uwagi na podział, który jest widoczny pośród “starych” i “nowych” sędziów SN.
Raz jeszcze trzeba podkreślić, zgodnie z Konstytucją Prezydent ma powołać Pierwszego Prezesa SN spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego a nie przez grupkę, choćby kilkunastu sędziów tego Sądu.