Jeżeli więc starym sędziom SN udałoby się postąpić jednolicie i np. opuścić piątkowe zgromadzenie to wybrany bez ich udziału nowy I prezes SN miałby bardzo słabą legitymację do pełnienia tego urzędu. Nie dość, że mógłby się pochwalić poparciem zaledwie nieco ponad 1/3 sędziów SN, to jeszcze byliby to tylko sędziowie kojarzeni z tzw. dobrą zmianą. W takim przypadku kierowanie SN byłoby nie lada wyzwaniem.
Druga rozważana wśród starej ekipy opcja polega na wzięciu udziału w zgromadzeniu ogólnym zwołanym na 8 maja i wystawieniu jednego mocnego kandydata, który zyskałby poparcie niemal wszystkich starych sędziów SN. I to nawet takiego, który od razu byłby skazany na odrzucenie przez Pałac Prezydencki. Dzięki temu zabiegowi prezydent byłby postawiony przed niewygodnym wyborem.
Z jednej strony miałby kandydata, który cieszyłby się niezaprzeczalnie silnym poparciem, ale który nie byłby akceptowalny z powodów politycznych, a z drugiej kandydata wygodnego politycznie, ale mającego bardzo słabą legitymację do sprawowania urzędu I prezesa SN. Póki co nie można przesądzić, która z tych opcji przeważy. Decyzja zostanie podjęta zapewne jutro lub czwartek.
Tymczasem ruszyła już giełda nazwisk. Wśród oczywistych typów takich jak Małgorzata Manowska (zaliczana do nowych sędziów, już raz była typowana na I prezesa SN) oraz Joanna Lemańska (prezes jednej z dwóch nowych izb SN – Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych) pojawiło się ostatnio nazwisko Leszka Boska, który orzeka w IKNiSP. Sędzia Bosek startował w wyborach na prezesa IKNiSP. Aktywnie uczestniczył również w pracach Forum dla Praworządności, które pod auspicjami PAN i PAU, ma za zadanie wypracować długofalowe rozwiązania mające zażegnać trwający już od wielu lat konflikt dotyczący wymiaru sprawiedliwości.
Leszek Bosek zanim trafił do SN był szefem Prokuratorii Generalnej. Jego kwalifikacje zawodowe są nie do podważenia, ale w przypadku tej kandydatury to nie one mogą mieć przeważające znaczenie. Wybór sędziego Boska na stanowisko I prezesa SN byłby bowiem ukłonem w stronę Jarosława Gowina, z którego środowiskiem Bosek jest kojarzony.
Wymienia się także Wiesława Kozielewicza, który należy do starego składu SN, ale który zasłynął zdaniem odrębnym, w którym skrytykował uchwałę trzech połączonych izb SN mówiącą m.in. o tym, że Izba Dyscyplinarna SN nie jest sądem. A to musiało się spodobać w Pałacu Prezydenckim. Pałac trzyma jednak karty przy orderach. - Słychać różne nazwiska, ale na ogół dociera to spoza Pałacu, jak pogłoski o dwóch paniach sędziach, które zamierzają startować - mówi urzędnik z Pałacu Prezydenckiego. Oficjalny komunikat jest jasny: Pałac liczy, że wybór kandydatów na I prezesa zostanie przeprowadzony sprawnie i szybko. Nie widać obaw przed jakimiś kłopotami z samą procedurą. - Nie obawiamy się braku chętnych. Widać, że także wewnątrz Sądu zaczęła się kampania - mówi nam osoba z Pałacu Prezydenckiego
Zapewne będzie to pierwszy od lat przypadek, gdy wybór pierwszego prezesa SN będzie budził większe emocje. Od 1990 r. roku SN miał czterech prezesów Adama Strzembosza, Lecha Gardockiego, Stanisława Dąbrowskiego i Małgorzatę Gersdorf. Kadencja ostatniej prezesa zakończyła się 30 kwietnia; została wskazana przez prezydenta Bronisława Komorowskiego bez większych kontrowersji. Obecnie możliwe są one na kilku płaszczyznach - począwszy od tego, jak zachowają się “starzy” sędziowie, po podnoszenie wątpliwości co do udziału w Zgromadzeniu Ogólnym sędziów Izby Dyscyplinarnej, ale też innych sędziów wskazanych przez nową KRS. Pełniący obowiązki I Prezesa SN sędzia Kamil Zaradkiewicz, by przeciąć wątpliwości w zarządzeniu dotyczącym przeprowadzenia Zgromadzenia Ogólnego z zachowaniem środków ostrożności dotyczących COVID-19 wskazał dla dwóch nowych Izb SN sale, w których mają zebrać się ich sędziowie.
Sędzia Zaradkiewicz zdecydował też o zdjęciu portretów prezesów SN z czasów PRL. “Etycznie i moralnie niedopuszczalne jest wyróżnienie współodpowiedzialnych za brak niezależnego sądownictwa osób poprzez ich upamiętnienie”- brzmi fragment oświadczenia w tej sprawie.