Jeżeli więc starym sędziom SN udałoby się postąpić jednolicie i np. opuścić piątkowe zgromadzenie to wybrany bez ich udziału nowy I prezes SN miałby bardzo słabą legitymację do pełnienia tego urzędu. Nie dość, że mógłby się pochwalić poparciem zaledwie nieco ponad 1/3 sędziów SN, to jeszcze byliby to tylko sędziowie kojarzeni z tzw. dobrą zmianą. W takim przypadku kierowanie SN byłoby nie lada wyzwaniem.
Druga rozważana wśród starej ekipy opcja polega na wzięciu udziału w zgromadzeniu ogólnym zwołanym na 8 maja i wystawieniu jednego mocnego kandydata, który zyskałby poparcie niemal wszystkich starych sędziów SN. I to nawet takiego, który od razu byłby skazany na odrzucenie przez Pałac Prezydencki. Dzięki temu zabiegowi prezydent byłby postawiony przed niewygodnym wyborem.
Z jednej strony miałby kandydata, który cieszyłby się niezaprzeczalnie silnym poparciem, ale który nie byłby akceptowalny z powodów politycznych, a z drugiej kandydata wygodnego politycznie, ale mającego bardzo słabą legitymację do sprawowania urzędu I prezesa SN. Póki co nie można przesądzić, która z tych opcji przeważy. Decyzja zostanie podjęta zapewne jutro lub czwartek.