Zakaz prowadzenia licytacji nieruchomości mieszkalnych i podwyższenie kwoty wolnej od zajęcia – tak rząd zamierza pomóc dłużnikom. Kosztem wierzycieli.
ikona lupy />
DGP
W trzeciej wersji tarczy antykryzysowej znalazły się kolejne ułatwienia dla dłużników. Do przepisów antylichwiarskich (uniemożliwiają przejmowanie mieszkań za dług będący ułamkiem ich wartości) dodano zakaz licytacji nieruchomości służących zaspokajaniu potrzeb mieszkaniowych dłużnika. Ma on dotyczyć wszystkich lokali, nie tylko tych będących zastawem pożyczek udzielanych na lichwiarskie procenty. Przepis obowiązywać będzie w okresie epidemii, stanu zagrożenia epidemicznego i 90 dni po jego zakończeniu.
Problem w tym, że zgłoszone przez lewicę i poparte przez Ministerstwo Sprawiedliwości rozwiązanie, które miało chronić dłużników, w rzeczywistości może działać na ich niekorzyść.
W okresie epidemii obowiązuje już generalny zakaz eksmisji. Natomiast licytacja jest tylko jednym z etapów egzekucji nieruchomości, po którym dopiero następuje tzw. przybicie, później przeniesienie własności, wreszcie sama eksmisja. To proces rozciągnięty w czasie, czasem nawet na wiele miesięcy. Zakaz przeprowadzenia licytacji przez tak długi okres sprawi, że dług oraz koszty komornicze będą przez cały czas narastać – na szkodę dłużnika.
Rząd ma w planach również zwiększenie kwoty wolnej od egzekucji z wynagrodzenia za pracę (dziś wynosi ok. 1920 zł) o 25 proc. na każdego niepracującego członka rodziny (małżonka, który stracił pracę z powodu obostrzeń, i dzieci do 25. roku życia). Im więcej bezrobotnych lub dzieci na utrzymaniu dłużnika, tym kwota wolna od potrąceń rośnie.
Zdaniem Krajowej Rady Komorniczej w efekcie tych zmian wzrośnie liczba bezskutecznych egzekucji, a tym samym grono wierzycieli, którzy nie odzyskają pieniędzy. A to nie pozostanie bez wpływu na gospodarkę. – Udzielanie kredytów będzie obarczone znacznie większym ryzykiem. Staną się droższe, a ich dostępność zostanie ograniczona – twierdzi dr Rafał Łyszczek, prezes KRK. – W konsekwencji osoby, które nie uzyskają kredytu lub pożyczki w banku, będą kierowały się po pieniądze z nielegalnych źródeł. Deklarując walkę z lichwą, wpycha się więc ludzi w jej ramiona – dodaje.
Widmo recesji, bezrobocia i rosnących trudności w regulowaniu zobowiązań spędza sen z oczu wielu Polaków. Dlatego do tarczy 3.0 (czyli ustawy o zmianie niektórych ustaw w zakresie działań osłonowych w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-2 przyjętej w zeszłym tygodniu przez Sejm) wprowadzono wykuwane przez lata przepisy antylichwiarskie, które mają uniemożliwić przejmowanie nieruchomości za dług stanowiący ułamek ich wartości. Podczas prac komisji rozwiązania te zostały jednak uzupełnione o art. 9521 par. 5. Stanowi on, że licytacji lokalu mieszkalnego lub nieruchomości gruntowej zabudowanej budynkiem mieszkalnym, które służą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych dłużnika, nie przeprowadza się w czasie stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii oraz 90 dni po ich zakończeniu.
Przepis ten dotyczy nie tylko nieruchomości będących zabezpieczeniem pożyczki na lichwiarski procent, lecz wszystkich licytowanych, w których dłużnik faktycznie zamieszkuje. Jak uzasadniała posłanka Hanna Gill-Piątek, poprawka, która zablokuje eksmisje z mieszkań nie tylko w trakcie epidemii i zagrożenia epidemicznego, lecz także trzy miesiące po jej zakończeniu, pozwoli na faktyczną ochronę lokatorów będących w trudnej sytuacji finansowej.
– Chodzi o to, by hasło „zostań w domu” było możliwe do zrealizowania, a więc by ludzie mieli jakikolwiek dom – tłumaczyła.

Niespójne i nadmiarowe

Licytacja jest jednak tylko jednym z etapów postępowania egzekucyjnego, po którym następuje przybicie. Dopiero po uprawomocnieniu się przybicia i wpłaceniu przez licytanta całej sumy sąd wydaje postanowienie o przysądzeniu własności.
– Mam nieodparte wrażenie, że pod pretekstem – w pełni zasadnej – potrzeby wsparcia osób w trudnej sytuacji ekonomicznej forsuje się z dnia na dzień rozwiązania bez analizy skutków prawnych i ekonomicznych, także dla wierzycieli i całej gospodarki – oburza się dr Rafał Łyszczek, prezes Krajowej Rady Komorniczej (KRK).
Dodaje, że pomysłodawca tego rozwiązania chyba nie rozumie przebiegu egzekucji z nieruchomości i nie bierze pod uwagę, że obowiązek opróżnienia lokalu nie powstaje przecież w dniu licytacji. W procesie przejścia własności mamy do czynienia z szeregiem czynności, w tym sądowych (przybicie, przysądzenie własności), które powodują, że jest to proces wielomiesięczny. Natomiast nowe rozwiązanie spowoduje wydłużenie ponad miarę i zdrowy rozsądek egzekucji z nieruchomości.
– Oznacza to wiele negatywnych konsekwencji nie tylko dla wierzycieli oczekujących na odzyskanie swoich pieniędzy, lecz paradoksalnie również dla dłużników. Im dłużej będzie trwało postępowanie egzekucyjne, tym ostatecznie zapłacą oni wyższe odsetki i koszty – dodaje prezes KRK.
– Nie upieram się przy takim brzmieniu przepisu, jestem otwarta na wszelkie sugestie i propozycje współpracy. Dla mnie najważniejsze jest zabezpieczenie lokatorów przed praktykami czyścicielskimi – mówi DGP Hanna Gill-Piątek.
Zdaniem mecenasa Marcina Czugana ze Związku Przedsiębiorstw Finansowych wystarczającym rozwiązaniem jest wprowadzony już w marcu zakaz wykonywania eksmisji z lokalu mieszkalnego w okresie stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii.
– To rozwiązanie zrozumiałe i uzasadnione, gdy weźmiemy pod uwagę konieczność pomocy osobom w trudnej sytuacji. Natomiast zakaz przeprowadzania licytacji nieruchomości służących zaspokajaniu potrzeb mieszkaniowych dłużnika w czasie obowiązywania stanu zagrożenia i trzy miesiące po jego zakończeniu jest rozwiązaniem niespójnym systemowo, dalece nadmiarowym, nieuzasadnionym i krzywdzącym, zwłaszcza kiedy wprowadzane jest na tak długi okres – dodaje prawnik.

Podcinanie gałęzi

Ale to nie wszystko. W tarczy zawarto też inne korzystne z punku widzenia dłużników rozwiązania w postaci zwiększenia kwoty wolnej od zajęcia przy egzekucji z wynagrodzenia za pracę. Zgodnie z obecnym brzmieniem art. 871 kodeksu pracy wolna od potrąceń jest kwota wynagrodzenia za pracę w wysokości minimalnego wynagrodzenia (2600 zł), po odliczeniu składek na ubezpieczenia społeczne, zaliczki na podatek dochodowy od osób fizycznych oraz wpłat dokonywanych do pracowniczego planu kapitałowego (z wyjątkiem dochodzenia wierzytelności alimentacyjnych). – Gdy pracownik ma na utrzymaniu członków rodziny (niepracującego małżonka, dzieci), chroniona przed egzekucją kwota 1920 zł jest niewystarczająca do utrzymania rodziny. Ma to szczególne znaczenie w obecnej sytuacji, gdy na skutek podjętych działań część pracowników może utracić zatrudnienie lub mieć obniżone wynagrodzenie – czytamy w uzasadnieniu ustawy.
Dlatego art. 53 tarczy 3.0 przewiduje, ze jeżeli z powodu podjętych na terytorium RP działań służących zapobieganiu zarażeniem wirusem SARS-CoV-2 pracownikowi zostało obniżone wynagrodzenie lub członek jego rodziny utracił źródło dochodu, kwoty określone w art. 871 k.p. ulegają zwiększeniu o 25 proc. na każdego nieosiągającego dochodu członka rodziny, którego pracownik ten ma na utrzymaniu.
– Biorąc pod uwagę rosnące ceny i koszty utrzymania, trudno z tym pomysłem polemizować. Myślę, że jest to spójne z innymi działaniami Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zmierzającymi do podniesienia zasiłków dla bezrobotnych czy alimentów – mówi Arkadiusz Pączka, dyrektor centrum monitoringu legislacji Pracodawców RP.
Jednak główny ekonomista tej organizacji, dr Sławomir Dudek, zwraca uwagę, że rozwiązanie, które ma chronić dłużników, jest wprowadzane bez zbadania jego wpływu na rynek.
– Nie znamy choćby skali negatywnego oddziaływania na branżę finansową, a wiadomo, że tego typu rozwiązania mogą spowodować, że koszty egzekucji wzrosną. Przedsiębiorcy mają problemy z płynnością, mam więc nadzieję, że taka ingerencja w krwiobieg gospodarki nie okaże się podcinaniem gałęzi, na której się siedzi – przestrzega ekspert.
Na brak konsultacji zwraca też uwagę szef KRK.
– Mam poważne wątpliwości, czy ustawodawca przewidział, że wzrost wysokości kwot wolnych od egzekucji z wynagrodzenia za pracę to poważne ryzyko bezskuteczności ponad 1,5 mln postępowań egzekucyjnych rocznie (bo tyle zajęć wynagrodzeń komornicy dokonali tylko w ubiegłym roku). Kwotą wolną od egzekucji stanie się niejednokrotnie całe wynagrodzenie za pracę otrzymywane przez dłużnika, nierzadko w znacznej wysokości, a skuteczne dotychczas postępowania egzekucyjne będą umarzane ze szkodą dla wierzycieli – prognozuje Rafał Łyszczek.
Dodaje, że w konsekwencji albo wierzyciele nie odzyskają wierzytelności, albo będą korzystać ze znacznie bardziej uciążliwych dla dłużników i ich bliskich sposobów, takich jak chociażby egzekucja z ruchomości.