- Niepokoi nadmierny wpływ ze strony organów wykonawczych, zwłaszcza ministra aktywów państwowych, przy zmarginalizowaniu roli PKW i urzędników wyborczych - mówi w rozmowie z DGP Wojciech Hermeliński, były szef PKW i były sędzia Trybunału Konstytucyjnego.
Podobno nie pójdzie pan na wybory.
Przyznaję to z żalem, bo zazwyczaj namawiam do jak najszerszego udziału. Teraz tego zrobić nie mogę, bo legitymizowałbym nieprzepisową formę organizacji wyborów. Złamano chociażby Regulamin Sejmu, który stanowi, że pierwsze czytanie projektu zmian kodeksu wyborczego może się odbyć nie wcześniej niż czternastego dnia od doręczenia posłom druku projektu. Naruszono zasadę wywodzoną z orzecznictwa TK, zgodnie z którą nie wprowadza się istotnych zmian w ordynacji na pół roku przed wyborami. A niewątpliwie tu mamy do czynienia ze zmianą istotną, a nie techniczną. Łamany jest też art. 128 konstytucji poprzez możliwość żonglowania terminem już zarządzonych wyborów przez marszałka Sejmu. Termin wyborów, jeśli już ma być przesunięty, to poprzez wprowadzenie któregoś ze stanów nadzwyczajnych.
Czyli problemem dla pana jest nie tyle majowy termin i zagrożenie epidemiczne, ile sposób, w jaki PiS chce do nich doprowadzić?
Tak, bo przy głosowaniu korespondencyjnym do skrzynki Poczty Polskiej z wypełnionym pakietem do głosowania wysłać można kogoś z rodziny lub osobę zaufaną, zamiast iść osobiście.
Rozumiem, że zgadza się pan z PiS, że wybory korespondencyjne, choćby w maju, są dużo bezpieczniejsze niż w lokalach wyborczych.
Na pewno mniej niebezpieczne niż wybory na zasadach dotychczasowych. Ale wciąż nie akceptuję tego, że jedyną metodą oddania głosu jest metoda korespondencyjna. Rozumiem, że wprowadzamy to wyjątkowo, a potem wszystko wróci do normy, jednakże nie zamierzam tego niekonstytucyjnego trybu legitymizować swoim udziałem w tych wyborach.
Sąd Najwyższy uzna ważność tych wyborów?
Cały czas podtrzymuję tezę, że w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych zasiadają sędziowie wskazani przez niekonstytucyjne ciało, czyli nową KRS. Mogę tylko mieć nadzieję, że ocenią te wybory w sposób uczciwy i niezawisły. Chyba że przy orzekaniu zastąpią ich sędziowie z Izby Pracy, co do sposobu powołania których nie ma prawnych zastrzeżeń. Wyeliminowałoby to groźbę podważania wyniku tak przeprowadzonych i ocenionych przez tę Izbę wyborów.
Co pan sądzi o sposobie, w jaki PiS chce zorganizować głosowanie korespondencyjne?
Niepokoi nadmierny wpływ ze strony organów wykonawczych, zwłaszcza ministra aktywów państwowych, przy zmarginalizowaniu roli PKW i urzędników wyborczych. Dziś kodeks stanowi, że przesyłkę do głosowania korespondencyjnego przygotowuje obwodowa komisja wyborcza, zwłaszcza w zakresie stemplowania kart. Ze specustawy PiS nie wynika, kto będzie to robił, może Poczta? Przenoszenie takich uprawnień na organy „pozawyborcze” jest moim zdaniem ryzykowne.
Czy te wybory będą powszechne i tajne?
Obawiam się, że nie. Mamy wielu ludzi, którzy mieszkają w innym miejscu niż to, w którym są zameldowani. Pytanie, ilu wyborców zgłosi ten fakt w urzędzie gminy. Co do tajności – niby jest zachowana, bo postawimy krzyżyk w zaciszu mieszkania. Ale co np. z osobami starszymi, bez wykrystalizowanych poglądów? Czy nie będą podlegać presji domowników albo ktoś nie wypełni karty za nich?
Ale chyba przyzna pan, że w dobie pandemii jakąś formę głosowania zdalnego opracować musimy.
Dlatego pożądany byłby powrót pierwotnej formy takiego głosowania, sprzed 2018 r. Ale teraz, jak rozumiem, to nie wchodzi w grę, bo listonosze nie zdążyliby w tak krótkim czasie doręczyć za pokwitowaniem i odebrać od wszystkich wyborców pakietów do głosowania.
Na kiedy należałoby przesunąć wybory?
Zależy od sytuacji epidemicznej. Stan klęski mógłby być wielokrotnie wydłużany przez Sejm, dałoby się tak wycyrklować z terminem, by wybory odbyły się w bezpiecznym momencie. U nas jednak panuje zasada, że jak tylko dzieje się coś nadzwyczajnego, trzeba zmieniać konstytucję. Takie propozycje padają teraz, tak samo było przy sprawie pana Banasia. To niedopuszczalne, zwłaszcza że konstytucja daje przecież narzędzia do przesunięcia wyborów. Tylko rząd boi się z nich skorzystać.