Konieczność rozpatrywania spraw cywilnych na posiedzeniach niejawnych oraz brak digitalizacji akt sądowych – na to przede wszystkim skarżą się sędziowie w czasach epidemii.
Od wprowadzenia pierwszych rozwiązań mających ograniczyć pracę sądów na czas epidemii minął już miesiąc. I widać już pierwsze tego efekty, choć większość sędziów, z którymi rozmawialiśmy, podkreślała, że mimo wszystko w sądach nadal za dużo się pracuje, przez co ludzie tam zatrudnieni wciąż są narażeni na ryzyko zakażenia koronawirusem.
Na problem ten zwróciło uwagę m.in. Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”. Jak podkreślono, nowe rozwiązania niemal w całości skupiają się na działalności sądów na rozprawach i posiedzeniach jawnych. Tymczasem zdecydowana większość czynności (w szczególności w sprawach cywilnych) podejmowana jest na posiedzeniach niejawnych. „Oznacza to, że projektowane rozwiązania w niewielkim stopniu wpłyną na ograniczenie działalności sądów, a zatem nie zostanie zrealizowany zasadniczy cel ustawy, jakim jest maksymalne ograniczenie sytuacji sprzyjających rozprzestrzenianiu się koronawirusa” – czytamy w opinii wydanej przez stowarzyszenie.
− Rzeczywiście, jeżeli porównać to, ile w okresie pandemii pracy mają sędziowie karni, a ile cywilni, to różnica ta wynosi pewnie ok. 20 proc. W sprawach cywilnych, bowiem ok. 40 proc. spraw załatwia się na posiedzeniach niejawnych, podczas gdy w sprawach karnych czegoś takiego jak posiedzenie niejawne po prostu nie ma – mówi Piotr Mgłosiek, sędzia Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Krzyków we Wrocławiu.
Dodaje, że w jego wydziale widać znaczące spowolnienie.
− Korespondencji wpływa dużo mniej. Choć zauważam, że ostatnio pełnomocnicy zaczęli przesyłać do sądu pisma, z których tak naprawdę nic nie wynika. Najwyraźniej chcą pokazać klientom, że trzymają rękę na pulsie – przypuszcza sędzia.
Sędziowie narzekają, że sądy są kompletnie nieprzygotowane do pracy w trybie 2.0.
− Co z tego, że sędziowie mogą odbyć naradę w trybie zdalnym i na odległość uzgodnić treść wyroku, skoro i tak na końcu muszą przyjechać do sądu, wydrukować ten wyrok i złożyć pod nim własnoręczne podpisy? Tak samo jest z uzasadnieniami. Nawet jeśli napiszę je w domu, to dopóki skład orzekający nie podpisze go własnoręcznie, to i tak pozostaje tylko projektem uzasadnienia – podaje przykłady Małgorzata Stanek, sędzia Sądu Apelacyjnego w Łodzi. Jak dodaje, dużym problemem jest brak digitalizacji akt.
− To bardzo ułatwiłoby nam pracę w tym trudnym okresie. Tymczasem nikt się tym nie zajmował przez wiele lat, w efekcie czego sądy w Polsce pracują jak w XIX w. – kwituje łódzka sędzia.
Z rozmów z sędziami wynika, że sekretariaty sądowe działają w trybie zmianowym, a ich obsada jest znacznie ograniczona. Pracownicy sądów skarżą się jednak, że spora część sędziów postanowiła wykorzystać okres pandemii, aby nadrobić zaległości w pracy. „Napływają bardzo liczne sygnały o tym, że sędziowie, asesorzy, referendarze sądowi, w zdecydowanej większości docierający bezpiecznie do siedzib sądów własnymi samochodami, przekazują do sekretariatów sądowych, bez uwzględnienia ich mocy przerobowych, zarządzenia do wykonania w sprawach, które nie są pilne” – pisze w swoim apelu NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa i Prokuratury. Co więcej, sędziowie zabierają do swoich domów akta spraw sądowych i oczekują, że pracownicy będą je przenosili z ich samochodów do sekretariatów sądowych. Dlatego związek prosi o traktowanie pracowników sekretariatów z należnym im szacunkiem.
− Teraz najważniejsze jest, aby jak najbardziej zminimalizować ryzyko zakażenia koronawirusem. Dlatego też z sądów nie powinna wychodzić żadna korespondencja poza tą, która dotyczy spraw pilnych – uważa Bartłomiej Starosta, sędzia Sądu Rejonowego w Sulęcinie. Jak podkreśla, to nie jest czas do nadrabiania jakichś zaległości.
Autorem regulacji dotyczących sądów, które znalazły się w ustawie o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 (Dz.U. z 2020 r. poz. 374 ze zm.) jest resort sprawiedliwości. Pytany o sytuację w jednostkach zaznacza, że wszelkie działania, jakie podejmuje, mają na celu ochronę życia i zdrowia obywateli, a zaproponowane przez niego rozwiązania zapewniają właściwe funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości w czasach epidemii. Jednocześnie jednak ministerstwo podkreśla, że to prezesi sądów są odpowiedzialni za organizację pracy w poszczególnych jednostkach. „Ministerstwo jest w stałym kontakcie z prezesami sądów apelacyjnych i dyrektorami sądów, dzięki czemu każdy bieżący problem jest rozwiązywany” – zapewnia resort w odpowiedzi dla DGP.
Resort sprawiedliwości przygotował także zmiany dotyczące dodatków przysługujących sędziom, którzy pełnią w sądach określone funkcje. Najważniejsza polega na tym, że teraz kwota będzie uzależniona od faktycznej wielkości danej jednostki. Liczba stanowisk orzeczniczych będzie brana pod uwagę przy ustalaniu dodatku z tytułu pełnienia funkcji prezesa i wiceprezesa sądu, przewodniczącego wydziału i jego zastępcy, a także kierownika sekcji lub kierownika ośrodka zamiejscowego. Zasada będzie prosta: im mniej etatów orzeczniczych, tym niższy dodatek. Projekt rozporządzenia zawierający nowe mnożniki właśnie trafił do konsultacji.