W piątek posłowie w głosowaniu zdalnym zmienią Regulamin Sejmu, by umożliwić posłom głosowanie zdalne. A jako że zmiana wejdzie z mocą wsteczną, to zdaniem marszałek Sejmu Elżbiety Witek oznaczać to będzie, że posłowie mogą już w piątek zagłosować zdalnie. Nie zrozumieli państwo? Niestety, jaśniej się nie da. Tak wymyślili politycy.
A chodzi o to, że wszyscy poszukują odpowiedzi, jak ma się zebrać Sejm, by przyjąć bardzo ważną ustawę koronawirusową. Jest kłopot w osobistym, fizycznym spotkaniu kilkuset posłów. Wymyślono więc, że parlamentarzyści będą głosowali zdalnie. Szkopuł w tym, że to niedopuszczalne – i w świetle Konstytucji RP, i w świetle Regulaminu Sejmu.
Konstytucja RP w art. 109 ust. 1 stanowi, że Sejm i Senat obradują na posiedzeniach. W art. 120 wskazano, że Sejm uchwala ustawy zwykłą większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów, chyba że konstytucja przewiduje inną większość. W tym samym trybie Sejm podejmuje uchwały, jeżeli ustawa lub uchwała Sejmu nie stanowi inaczej. Jak rozumieć „posiedzenia” i „w obecności” – nikt przez wiele lat nie miał jakichkolwiek wątpliwości. Na pewno niemal wszyscy konstytucjonaliści (a być może wszyscy) uważają, że wymaga to „fizycznej” obecności polityków. Niekoniecznie w Warszawie, w budynku przy Wiejskiej (można np. w Gnieźnie), ale jednak „fizycznie”, a nie zdalnie.
Wczoraj marszałek Sejmu uznała jednak, że wcale tak nie jest i że konstytucja umożliwia zdalne obrady Sejmu. W ocenie Elżbiety Witek kłopot jest jedynie z Regulaminem Sejmu. Wymyślono więc, że do regulaminu wprowadzi się możliwość zdalnego uczestnictwa i głosowania przez posłów. Sęk w tym, że skoro dziś takiej możliwości nie ma, to parlamentarzyści powinni się spotkać fizycznie, by potem spotykać się już zdalnie. Ale kto by się przejmował takimi szczegółami! Otóż Sejm w piątek – z tego, co przekazała marszałek – przyjmie uchwałę zmieniającą regulamin i wprowadzi możliwość zdalnego uczestnictwa i głosowania przez posłów. Zmiana zaś wejdzie w życie z mocą wsteczną. To zaś będzie oznaczało – zdaniem Elżbiety Witek – że wszelkie standardy zostaną dochowane.
I dla jasności, nie tylko zdaniem Elżbiety Witek oraz Prawa i Sprawiedliwości. Większość opozycji popiera takie rozwiązanie. Mówiąc wprost: rozwiązanie bezprawne.
Ktoś może teraz powiedzieć: co, twoim zdaniem, pismaku, należy zrobić? Odpowiedzi są jednak oczywiste. Po pierwsze, jeśli premier Mateusz Morawiecki powiedział prawdę, że Polska od wielu miesięcy się przygotowywała do epidemii koronawirusa, to należało te zmiany wprowadzić podczas poprzedniego posiedzenia Sejmu. Ponadpartyjna zmiana konstytucji, związana z nadchodzącym zagrożeniem, byłaby doskonałym pokazaniem obywatelom, że teraz najważniejsze jest zdrowie, a nie polityka.
Po drugie – skoro zabrakło przezorności – można na jedno głosowanie spotkać się fizycznie przy zachowaniu wszelkich środków ostrożności. Bądź co bądź miliony Polaków codziennie pracują. Skoro po nawet kilkaset osób dzień w dzień pracuje w hipermarketach, nie widzę przeszkód, by spotkali się parlamentarzyści. Jakkolwiek bowiem naprawdę rozumiem, że mamy do czynienia z sytuacją wyjątkową i dramatyczną, to jeśli zaczniemy w takich przypadkach lekceważyć obowiązujące prawo – popadniemy w anarchię. Nie wolno przyjmować najważniejszej ustawy w całym roku w sposób, który już teraz budzi poważne zastrzeżenia konstytucyjne. Dlatego politycy powinni się spotkać (może na Stadionie Narodowym, co proponował wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski), a potem poddać się kwarantannie.