Zaproponowane na czas epidemii rozwiązania dotyczące sądów idą w dobrym kierunku, choć wiele z nich jest prowizorycznych, spóźnionych, a nawet fasadowych.
Zasady komunikacji z sądem w czasie epidemii / DGP
Taką ocenę przygotowanym przez resort sprawiedliwości przepisom mającym pomóc w walce z epidemią koronawirusa wystawili sędziowie oraz profesjonalni pełnomocnicy. Najwięcej wątpliwości budzą regulacje dotyczące elektronicznego sposobu komunikacji z sądami.

Pytanie o gotowość

Zgodnie z zaproponowanymi przez Ministerstwo Sprawiedliwości zmianami w czasie zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii albo w przypadku zamknięcia placówek pocztowych będzie można wnosić do sądów pisma za pomocą platformy e-PUAP lub poczty elektronicznej. W tym drugim przypadku możliwe będzie wniesienie odwzorowania cyfrowego pisma opatrzonego odręcznym podpisem.
– Dopuszczenie komunikacji elektronicznej to ruch w dobrym kierunku, chociaż przyjęty model jest zbyt restrykcyjny i wymaga m.in. posiadania podpisu kwalifikowanego, gdy w analogicznej sytuacji w procedurze sądowoadministracyjnej wystarczy podpis zaufany (ePUAP) – ocenia dr Karol Pachnik, adwokat.
Z kolei dr Mariusz Bidziński, radca prawny z kancelarii Chmaj i Wspólnicy, nie kryje, że ma obawy co do tego, czy sądy są przygotowane na zalew korespondencji elektronicznej.
– Rodzi się pytanie, czy skrzynki e-mailowe sądów mają odpowiednią pojemność. Są przecież takie sprawy, w których trzeba dołączyć do pozwu i po kilka tysięcy stron załączników. Istnieje więc duże niebezpieczeństwo, że systemy sądowe nie będą w stanie podołać takiemu obciążeniu – zauważa mec. Bidziński.
Podobne obawy wyraża Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
– Zgodnie z tymi propozycjami każdy teraz będzie mógł zrobić zdjęcie pisma i wysłać je do sądu. To rewolucyjna zmiana i powstaje pytanie, czy my na taką rewolucję jesteśmy tak naprawdę gotowi – uważa sędzia.
Eksperci zauważają również, że omawiany przepis jest mało konkretny i nie daje odpowiedzi na rodzące się pytania.
– Jaki moment będzie uważany za moment złożenia pisma? Data jego nadania przez stronę czy odebrania przez sąd? A może data wydruku pisma? Niestety, projekt tego nie przesądza – zauważa mec. Bidziński.
Podobnego zdania jest sędzia Markiewicz, który uważa, że przez to, że przepis nie został obudowany w odpowiedni sposób, nie będzie można mówić o bezpiecznym wnoszeniu korespondencji sądowej za pośrednictwem poczty elektronicznej.

Odwrotny skutek

Co więcej, projekt zawiera przepis, który może doprowadzić do skutku odwrotnego niż zamierzony, a więc do zintensyfikowania wymiany tradycyjnej korespondencji między stronami a sądem zamiast do jej ograniczenia. Chodzi o rozwiązanie, zgodnie z którym w przypadku pojawienia się wątpliwości co do osoby nadawcy e-maila przewodniczący wydziału wezwie stronę, pod rygorem zwrócenia pisma, do uzupełnienia go w terminie tygodniowym.
– Ten przepis będzie miał zastosowanie w zdecydowanej większości przypadków. Jak dotąd bowiem mało kto prowadził korespondencję e-mailową z sądem – przewiduje prezes SSP „Iustitia”. I dodaje, że skoro projekt nie przewiduje innej możliwości, wezwania będą przesyłane w sposób tradycyjny.
– Co więcej, obywatel, po otrzymaniu przesyłki pocztowej zawierającej takie wezwanie, chcąc uzupełnić braki, będzie musiał albo udać się do placówki pocztowej w celu nadania pisma, albo stawić się osobiście w sądzie i złożyć pismo w biurze podawczym. Tak więc proponowany przepis w dużej mierze ma charakter fasadowy – twierdzi Markiewicz.

Rozwiązania niewystarczające

Niektórzy uważają również, że zaproponowane rozwiązania są niewystarczające. I prezentują własne pomysły na usprawnienie pracy sądów w czasie pandemii.
– Lekka modyfikacja art. 151 i art. 235 kodeksu postępowania cywilnego mogłaby pozwolić na uczestnictwo w rozprawach poza budynkiem sądu (online). Skoro można prowadzić przesłuchanie świadków online, to w tym trudnym czasie można by wykorzystać takie komunikatory jak Skype i umożliwić w ten sposób udział stron chociaż w sprawach cywilnych – uważa dr Pachnik.
Z kolei Radosław Baszuk, adwokat, wspólnik w Kancelarii Baszuk Czernicka Baszuk, przypomina, że z okazji przeprowadzania w naszym kraju mistrzostw w piłce nożnej Euro 2012 do kodeksu postępowania karnego wprowadzono instytucję tzw. sądu odmiejscowionego. Rozwiązanie to miało ułatwić walkę z pseudokibicami i umożliwić sądzenie ich bez konieczności konwojowania do sądów. Rozprawy miały się odbywać za pośrednictwem sprzętu teleinformatycznego zapewniającego przekaz obrazu i dźwięku.
– Przepis ten pozostał de facto martwy. Tymczasem rozwiązanie takie mogłoby znacznie ułatwić sądom pracę w obecnej sytuacji. Instytucja rozprawy odmiejscowionej, po dokonaniu odpowiednich zmian w prawie, mogłaby znaleźć zastosowanie w tych sprawach, które zostały zaliczone przez resort do spraw pilnych – proponuje mec. Baszuk. Zaraz zastrzega jednak, że problemem może być to, że od wielu już lat nie robi się nic, aby wyposażyć sądy w odpowiedni sprzęt techniczny.
– A szkoda, bo przecież w XXI w. przeprowadzenie takiej rozprawy nie powinno sprawiać kłopotu – zauważa adwokat.
O tym, że przespano czas, który można było wykorzystać na wprowadzanie zmian, czy to w sądach, czy to w prawie, dzięki którym nie byłoby problemu z prowadzeniem spraw w tak trudnych warunkach jak te obecne, przekonany jest także Krystian Markiewicz.
– Już w 2015 r. opracowaliśmy, jako grupa ekspertów, na potrzeby komisji kodyfikacyjnej prawa cywilnego, kompleksowy projekt dotyczący doręczeń, w tym także doręczeń elektronicznych. Niestety, po zmianie kierownictwa w MS komisja została rozwiązana, a przygotowane projekty trafiły do kosza – mówi sędzia Markiewicz.
Zgodnie z przygotowaną w 2015 r. propozycją zmian pisma miałyby być doręczane za pośrednictwem systemu teleinformatycznego. Taka forma kontaktu z sądem miała być obligatoryjna m.in. dla takich podmiotów jak profesjonalni pełnomocnicy czy organy władzy publicznej.