W środę łódzki sąd rozpoznawał apelację w sprawie gwałtu i doprowadzenia do śmierci trzyletniego chłopca przez obywatela Kanady i Portugalii Steve'a V. Obniżył mu karę więzienia z 25 do 15 lat.
Rzecznik praw dziecka powiedział PAP, że wyrok ten jest "absolutnie bulwersujący i rażąco niewspółmierny do czynu". Już w środę zapowiedział, że na mocy swoich uprawnień zaskarży go kasacją. "Taka polityka łagodnego karania stosowana jest od wielu lat. I jest kompletnie nieskuteczna" – dodał Mikołaj Pawlak.
"RPD wciąż nie ma kompetencji aktywnego występowania w trakcie postępowań karnych. Rzecznik może wnosić kasację dopiero na koniec całej sprawy. W efekcie dzieci nie mają realnego obrońcy swoich praw, realnego rzecznika swoich spraw w sprawach karnych" – zaznaczył RPD.
"Dlatego w przyszłym tygodniu przedstawię prezydentowi projekt zmiany ustawy o Rzeczniku Praw Dziecka oraz Kodeksu postępowania karnego, abym mógł na prawach prokuratora po stronie godności pokrzywdzonego przestępstwem dziecka występować w sprawach karnych" – zapowiedział Mikołaj Pawlak. Dodał, że projekt ten to odpowiedź na sytuacje, które zdarzają się od lat i wciąż się powtarzają.
Pawlak zwrócił jednocześnie uwagę, że w mediach ciągle słychać o strasznych zbrodniach wobec dzieci, o stosowaniu przemocy nawet wobec niemowląt, o dzieciach urodzonych z alkoholem we krwi, bo matka była ciągle pijana w ciąży.
"Trzeba chronić prawa dzieci, godność dzieci, i ja powinienem stać na straży tej godności na każdym etapie postępowania. Niestety, prawo to wciąż uniemożliwia. Brakuje w polskim systemie karnym takiego obrońcy" – podkreślił Pawlak.
Rzecznik zauważył, że w 2017 r., gdy pojawiła się sprawa śmierci trzylatka, "było oczekiwanie społeczne, że kara będzie surowa, jeżeli potwierdzą się zarzuty". "Zarzuty się potwierdziły, a kara jest łagodna – tak nie może być" – przekonywał.
Jego zdaniem, "społeczeństwo przy tego typu czynach powinno czuć się bezpiecznie po wyroku, powinno być wyrokiem zabezpieczone, a nie zbulwersowane".
Do zdarzenia, w którego sprawie wyrok zapadł w środę, doszło w 2017 r. w Wieruszowie (Łódzkie). Według prokuratury od 20 do 29 września mężczyzna znęcał się nad chłopcem. Dopuścił się także gwałtu. Dziecko zmarło w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Zostało do niego przetransportowane przez zespół Lotniczego Pogotowia Ratunkowego po tym, jak z licznymi obrażeniami ciała matka dziecka zgłosiła się z nim do szpitala w Wieruszowie.
Mimo fachowej pomocy lekarzy i operacji dziecka nie udało się uratować.
Opisując okoliczności zdarzenia, prokuratura podkreśliła, że pod nieobecność matki zajmujący się dzieckiem mężczyzna brutalnie je zgwałcił i pobił, "uderzając w głowę swojej ofiary z potężną siłą". "Wskutek uderzenia chłopiec doznał rozległych obrażeń czaszkowo-mózgowych, skutkujących m.in. ostrym masywnym krwiakiem przymózgowym podoponowym oraz złamaniem w obrębie kości pokrywy czaszki. U dziecka stwierdzono również szereg obrażeń tułowia, jamy brzusznej i kończyn górnych. Obrażenia te doprowadziły do śmierci małoletniego" – czytamy.
Prokurator przed Sądem Apelacyjnym w Łodzi domagał się zmiany przyjętej przez sąd I instancji kwalifikacji prawnej i zakwalifikowania czynu popełnionego przez oskarżonego na zbrodnię zabójstwa w związku ze zgwałceniem. Za ten czyn prokurator żądał wymierzenia sprawcy kary dożywotniego pozbawienia wolności.
Rozpatrujący apelację, sędzia Krzysztof Eichstaedt odrzucił apelację prokuratorską i złagodził orzeczoną przez sąd I instancji wobec sprawcy karę z 25 lat pozbawienia wolności do 15 lat pozbawienia wolności. Sędzia utrzymał kwalifikację prawną czynu jako pobicie ze skutkiem śmiertelnym zamiast zbrodni zabójstwa.
W czwartek, oprócz rzecznika praw dziecka, również prokurator generalny Zbigniew Ziobro zapowiedział wniesienie kasacji od tego wyroku.