Jeśli ktoś chciałby rozstrzygnąć, czy w polskim procesie cywilnym dopuszczalne są pozwy częściowe wyłącznie na podstawie obserwacji praktyki, to odpowiedź byłaby łatwa. Postępowania o część wymagalnego świadczenia bądź o jedno z wymagalnych świadczeń okresowych są masowo wszczynane.
Przyczyny takiego stanu rzeczy mogą być różne: powód zyskuje możliwość sprawdzenia swojego roszczenia bez ryzyka ponoszenia opłaty sądowej jak za żądanie obejmujące całość żądania; może po wygranej sfinansować proces o dalszą część świadczenia; po sukcesie w postępowaniu częściowym może skłaniać przeciwnika do polubownego rozwiązania sporu; pierwsze orzeczenie częściowe może być niekasacyjne itp.
Pobieżny rzut oka na różnego rodzaju porady prawne publikowane w internecie wskazuje, że taki sposób postępowania jest też rekomendowany, by „znacząco ograniczyć koszty windykacji”, wnieść pozew „za złotówkę” czy „zmniejszyć prawie całkowicie [sic!] ryzyko finansowe związane z prowadzeniem sporu”. Do szczególnie interesujących porad związanych z taką metodą prowadzenia sporu należą też i takie, które sugerują, że przy niższej wartości przedmiotu sporu pozwanemu trudniej będzie zaangażować kompetentnego prawnika, który właściwie zabezpieczy jego interesy.
Uchwała SN jedno…
Strony planujące taką strategię procesową mogą wszak czuć się bezpiecznie, mając na względzie uchwałę Sądu Najwyższego (SN) z 29 marca 1994 r., sygn. akt III CZP 29/94 (Biul. SN 1994, nr 3. s. 17) oraz orzeczenia sądów powszechnych, w których tezę tej uchwały przyjęto (w systemach informacji prawniczej można je liczyć w setkach).
Sąd Najwyższy wskazał, że „w procesie o dalszą – ponad prawomocnie uwzględnioną – część świadczenia z tego samego stosunku prawnego sąd nie może w niezmienionych okolicznościach odmiennie orzec o zasadzie odpowiedzialności pozwanego”.
Swój pogląd SN wywiódł z treści art. 365 kodeksu postępowania cywilnego (k.p.c.). Przepis ten jednak został wyłożony ściśle celowościowo, jak sam SN wskazał – w sposób „urealniający zamierzone cele” przyświecające postępowaniom częściowym. Sąd Najwyższy podkreślił bowiem na wstępie, że procesy częściowe, „próbne” pełnią istotną i godną aprobaty rolę w praktyce sądowej, gdyż przyczyniają się do usunięcia wątpliwości w stosunkach stron, podobnie jak ma to miejsce w przypadku powództw o ustalenie i wyroków wstępnych. Przyjęcie odmiennego niż wskazane w uchwale stanowiska sprawiłoby, że ta instytucja straciłaby swoją praktyczną doniosłość.
Dalej Sąd Najwyższy wskazał, że zasada zaufania do wymiaru sprawiedliwości i konstytucyjne uwarunkowania prawa do sądu wymagają, by rozstrzygnięcie co do stosunku prawnego, z którego wywodzone jest żądanie, pozostawało niezmienne – w niezmienionych okolicznościach faktycznych i prawnych – w kolejnych procesach częściowych. Prawomocne orzeczenie częściowe opiera się wszak na rozstrzygnięciu w przedmiocie zasady roszczenia, a rozstrzygnięcie to również stanowi przejaw realizacji prawa do sądu i – pomimo jego przesłankowego charakteru – także powinno korzystać z ochrony.
…a piśmiennictwo drugie
Jeśli jednak kwestię tę chciałoby się rozstrzygnąć nie tylko na podstawie wskazanej wyżej uchwały oraz obserwacji rzeczywistości sądowej, to dociekliwy obserwator wpadłby w niemałe zdumienie. Okazuje się bowiem (w najnowszej literaturze szczegółowo przedstawia to przede wszystkim P. Grzegorczyk, „Przedmiotowy zakres prawomocności materialnej wyroku w procesie częściowym” w „Księdze pamiątkowej ku czci Profesora Tadeusza Erecińskiego”, pod red. J. Gudowskiego, K. Weitza, Warszawa 2011), że w zasadzie od czasu obowiązywania k.p.c. z 1930 r. w piśmiennictwie przeważało stanowisko zgoła odmienne.
Zgodnie z nim przesądzenie zasady w postępowaniu częściowym nie oddziałuje na kolejne postępowania, bo granice prawomocności materialnej należy badać w odniesieniu do przedmiotu rozstrzygnięcia sądowego. Ten zaś należy z kolei wiązać z żądaniem powoda. Uzasadnia to zwłaszcza zasada dyspozycyjności procesu sądowego, to bowiem powód jest gospodarzem postępowania i to on określa granice swojego żądania, a sąd orzeka o tym tylko żądaniu, będąc jego zakresem zasadniczo związany.
Żądanie pozwu oznacza tylko to, o co powód bezpośrednio wnosi, nie obejmuje natomiast wszystkich kwestii wstępnych, które rozstrzyga sąd, decydując w przedmiocie żądania. Wnosząc wyłącznie o zasądzenie części należności pieniężnej, powód nie żąda jednocześnie, by sąd ustalił np. istnienie umowy, z której wywodzi swoje roszczenie. Sąd o tej kwestii rozstrzyga, gdyż jest to konieczne dla orzeczenia o roszczeniu powoda, lecz nie jest to przedmiot żądania pozwu.
Uwzględniając powyższe, prawomocność materialna wyroku obejmuje tylko tak pojmowany przedmiot rozstrzygnięcia, co z kolei przesądza, że rozstrzygnięcie kwestii wstępnych, w tym „przesądzenie zasady roszczenia”, nie jest wiążące – tj. objęte zakresem prawomocności materialnej orzeczenia częściowego – w kolejnych postępowaniach częściowych. W ślad za tym stanowiskiem wiele starszych orzeczeń wykluczało, by pierwsze i kolejne z rozstrzygnięć o część świadczenia wywierały taki skutek na kolejne postępowania (zob. np. uchwała SN z 15 maja 1937 r., sygn. akt III C 781/35, OSN 1937, nr 9, poz. 30; wyrok z 4 października 1966 r., sygn. akt II PR 123/66, OSNC 1967, nr 12, poz. 219).
Wspomniana uchwała SN z 29 marca 1994 r. stanowiła w tej mierze odstępstwo od wcześniejszych dominujących poglądów. Co może dziwić, mimo tak dużej doniosłości nie spotkała się z zainteresowaniem piśmiennictwa, stając się następnie uzasadnieniem dla opisanych na wstępie rozwiązań procesowych.
Sąd Najwyższy łagodnieje
Mamy więc do czynienia z jednej strony z akceptowaną uchwałą SN, która silnie wpływa na praktykę, a z drugiej z przeważającym stanowiskiem polskiej literatury procesu cywilnego. Stan ten mógłby być – i jest – przyczynkiem do interesujących opracowań naukowych czy glosatorskich, z punktu widzenia praktyki istotne jest jednak także i to, że tezy wyrażone w tej uchwale w różnych zakresach zaczynają być łagodzone w aktualnym orzecznictwie Sądu Najwyższego. Nie stanowią one odejścia od ogólnej tezy wyrażonej w uchwale z 29 marca 1994 r., lecz w kilku kwestiach szczegółowych Sąd Najwyższy w ostatnich latach zajął stanowisko bardziej zniuansowane.
Może to świadczyć o tym, że:
- po pierwsze – generalny wydźwięk tezy wspomnianej uchwały może być już obecnie mylący,
- po drugie – być może dalszy rozwój orzecznictwa doprowadzi do całkowitego od niej odejścia.
W każdym przypadku winno się ze szczególną uwagą tendencje te rejestrować. Powszechne obecnie postępowania częściowe mogą bowiem niepostrzeżenie stać się rozwiązaniem ryzykownym.
W wyroku z 15 stycznia 2015 r., sygn. akt IV CSK 181/14, nie doszło jeszcze do stanowczej wypowiedzi co do przesądzenia zasady, lecz warte odnotowania uwagi SN wyraził na tle sprawy, w której sądy powszechne oddaliły powództwo o zapłatę ceny za rzeczy ruchome, powołując się w całości na ustalenia co do treści zawartej między stronami umowy ustnej zapadłe w prawomocnie zakończonym postępowaniu o wydanie rzeczy będących przedmiotem sprzedaży. Związek między oboma postępowaniami był więc luźniejszy niż relacja między kwestią prejudycjalną a ostateczną.
Niemniej Sąd Najwyższy, rozpoznając skargę kasacyjną, wskazał, że wartość – silnie akcentowana w uchwale SN z 29 marca 1994 r. – jaką jest stabilność ocen sądowych względem tego samego stosunku prawnego, może pozostawać w kolizji z innymi wartościami wynikającymi z autonomii jurysdykcyjnej, tj. niezawisłością sędziowską oraz swobodną i bezpośrednią oceną dowodów. Zdaniem sądu kolizję tę należy rozstrzygnąć na korzyść tych ostatnich; z większym zagrożeniem wiąże się bowiem ograniczanie kompetencji jurysdykcyjnej niż możliwa rozbieżność wyrażanych przez sądy ocen.
W orzeczeniu z 7 kwietnia 2016 r., sygn. akt III CSK 276/15, SN wskazał już, że nie jest uprawnione stanowisko, że gdy w jednym postępowaniu sądowym sąd oceni istnienie konkretnego stosunku prawnego, ponieważ zasądzi mające wynikać z niego świadczenie, to w innym postępowaniu sąd jest tą oceną związany. Wyrok wiąże, co do jego rozstrzygnięcia, mianowicie przysługiwania tego konkretnego roszczenia, natomiast nie co do oceny prawnej relacji między stronami, z której to roszczenie miałoby wynikać. Sąd powołał się na wyżej przytoczone stanowisko judykatury i literatury, podkreślając w związku z tym, że „wiążące ustalenie stosunku prawnego będącego źródłem świadczenia możliwe jest (…) tylko wtedy, gdy stanie się przedmiotem wyraźnego żądania strony podniesionego w drodze szczególnego powództwa”.
Wyrwa coraz szersza
Walor większej ogólności mają następnie dwie kolejne uchwały Sądu Najwyższego.
W uchwale z 12 lipca 2018 r. (III CZP 3/18) SN podkreślił, że zajmuje się kwestią „przesądzenia zasady” roszczenia nie w typowym układzie pozwu o część świadczenia, lecz w ramach powództwa o jedno ze świadczeń okresowych przysługujących na podstawie tego samego stosunku prawnego. Na wstępie SN wskazał jednak na wyodrębniające się dwa odrębne nurty orzecznicze – w zakresie jednego z nich lokuje się uchwała z 29 marca 1994 r., natomiast w drugiem – wiele orzeczeń w poszczególnych sprawach (wśród których wskazał m.in na powołane wyżej orzeczenie z 15 stycznia 2015 r.). Zdaniem SN nie zachodziła potrzeba rozstrzygnięcia tego zagadnienia, kolejne świadczenie okresowe za każdy kolejny okres wymagalności stanowi bowiem odrębne i samodzielne świadczenie. W rezultacie każdorazowo w kolejnym procesie należy badać m.in. istnienie stosunku zobowiązaniowego za okres, za który dochodzone jest świadczenie, a „wyrok zasądzający czynsz za pewien okres nie wiąże w odniesieniu do zasady odpowiedzialności w procesie o świadczenie czynszowe za kolejny okres”.
Zaakcentowany aspekt prawomocności materialnej jest w ujęciu ogólnym zgodny z tym, co wskazano powyżej. Jednak Sąd Najwyższy wskazał także, że w zakres powagi rzeczy osądzonej uprzedniego orzeczenia wchodzą konkretne zarzuty, twierdzenia i okoliczności rozważane przez sąd przed wydaniem prawomocnego rozstrzygnięcia; również wtedy gdy dotyczą one zasady odpowiedzialności.
Innymi słowy, wyrok o zasądzenie świadczenia za pewien okres sam przez się nie oznacza związania przesądzoną zasadą roszczenia w kolejnych procesach. Niemniej te okoliczności, które były przedmiotem oceny sądu i stały się wskutek tego podstawą jego rozstrzygnięcia, nie mogą być następnie ponownie badane w kolejnym postępowaniu.
Uzupełnieniem tego poglądu jest podkreślenie braku zasadniczej prekluzji dowodowej; jeśli strona nie kwestionuje zasady powództwa w pierwszym procesie lub kwestionuje ją z określonych względów, nie oznacza to, że w kolejnym procesie traci możliwość podniesienia zarzutu skierowanego wobec zasady roszczenia bądź uargumentowania go w inny niż poprzednio sposób. Tylko określone okoliczności kwestionujące zasadę powództwa wchodzą w zakres powagi rzeczy osądzonej, która nie może podlegać ponownemu badaniu.
Natomiast w uchwale z 8 listopada 2019 r. (sygn. akt III CZP 27/19, obecnie dostępna jest jedynie treść tezy) Sąd Najwyższy uznał, że wykładnia umowy, na podstawie której powód dochodził wynagrodzenia za świadczenie usług, nie jest objęta mocą wiążącą wyroku (art. 365 par. 1 k.p.c.) w sprawie o inną część przewidzianego tą umową wynagrodzenia za świadczenie usług.
Również i ta teza nie daje się całkiem pogodzić z tezą uchwały z 29 marca 1994 r, jeśli uwzględnić, że w sprawie, w której wydano uchwałę, wykładnia dotyczyła postanowienia, które zostało przytoczone przez powoda jako podstawa jego roszczenia o zasądzenie. Z doniesień prasowych wynika, że zamierzeniem SN było uniknięcie automatyzmu w kolejnych postępowaniach, w sytuacji gdy okoliczności sprawy mogły ulec zmianie.
Jeśliby tak rozumieć treść tezy, to byłaby ona – jak się wydaje – zbyt szeroka względem tak przyjętych założeń. Jeśliby przyjąć, że zasądzenie części roszczenia samo przez się nie powoduje niemożliwości badania zasady powództwa w kolejnym procesie (w czym mieści się również wykładnia postanowień umowy), aczkolwiek – uwzględniając pogląd SN wyrażony w uchwale z 12 lipca 2018 r. – w takim postępowaniu w zakres powagi rzeczy osądzonej wchodzą konkretne fakty i zdarzenia prawne, które sąd rzeczywiście badał i które legły u podstaw rozstrzygnięcia, to staje się jasne, że raz przyjęta wykładnia postanowień umowy, z których wywodzone jest roszczenie, nie jest już z samego faktu zasądzenia świadczenia częściowego objęta mocą wiążącą. Jej badanie może być jednak niedopuszczalne, jeśli opierać by się miało na tych samych okolicznościach faktycznych i prawnych, które były już podstawą rozstrzygnięcia. Nie jest to już jednak kwestia mocy wiążącej wyroku, lecz – zgodnie z uzasadnieniem uchwały z 12 lipca 2018 r. – powagi rzeczy osądzonej.
Zalecana ostrożność
Wszystkie te okoliczności powodują, że obecnie z coraz większą ostrożnością należy podchodzić do postępowań częściowych. Ogólna i stanowcza treść tezy uchwały z 29 marca 1994 r. doznaje – jak się wydaje – wielu stopniowych ograniczeń. Gruntownie uzasadnione stanowisko pozwala – z ograniczeniami wskazanymi powyżej – badać zasadę powództwa w kolejnym procesie o świadczenie okresowe.
W przypadku typowego postępowania częściowego, gdy powód dochodzi części zamiast całości świadczenia ze względu na subiektywnie przyjęte kryteria, pojawiły się orzeczenia, które kwestionują motywy uchwały z 1994 r., zarówno pod względem celowościowym (przyjmując, że niezawisłość jurysdykcyjna przeważa nad potrzebą zagwarantowania stabilności wyrażanych przez sądy ocen), jak i z uwagi na argumenty wysuwane w piśmiennictwie, tj. powiązanie przedmiotu rozstrzygnięcia z żądaniem powoda.
Mając na względzie, że od daty wydania uchwały z 1994 r. orzecznictwo SN wykazuje pewną ewolucję, a przeważająca część piśmiennictwa stoi na stanowisku przeciwnym niż tam wyrażone, można mieć wątpliwości, na ile obecnie masowa praktyka pozwów częściowych jest rzeczywiście zabiegiem korzystnym dla strony i istotnie pozwoli osiągnąć zakładane cele. Dość wskazać, że powoływane wyroki SN uchylały zaskarżone wyroki sądów powszechnych właśnie z uwagi na odmienne zapatrywanie na kwestie zakresu mocy wiążącej wyroku w procesie częściowym.
Z drugiej strony wielość sytuacji, z jakimi sądy mają do czynienia, pozwala przypuszczać, że całościowe uregulowanie tego zagadnienia np. w drodze jednej uchwały powiększonego składu SN nie byłoby celowe. Należy raczej śledzić kolejne wypowiedzi tego sądu, a także ich recepcję w orzecznictwie sądów powszechnych, by sprawdzić, czy istotnie mamy do czynienia z nową linią orzeczniczą. Jednak chyba już obecnie można stwierdzić, że teza uchwały z 1994 r. nie może być odczytywana w tak ogólnym zakresie, jakby to wynikało z jej brzmienia.